Postawny
mężczyzna odziany w kolczą zbroję mierzył srogim spojrzeniem grupę
nieproszonych gości. W wyciągniętej przed siebie ręce połyskiwał miecz, którego
ostrze godziło delikatną skórę Isabelli. Alistair zareagował automatycznie,
dobywając broni; w ślad za nim podążyła Leliana, w oka mgnieniu naciągając
cięciwę łuku, celując strzałą prosto w głowę obcego.
– Uspokójcie
się – odezwała się Isabella, zerkając ostrożnie za siebie, ku zdenerwowanym
przyjaciołom.
– Kim
jesteście? – zapytał wartownik.
– Wędrowcami –
odparła szlachcianka, po czym poczuła, jak chłodna stal odsuwa się od jej szyi.
– Rozumiem. –
Mężczyzna przyjrzał się każdemu z osobna, nie ukrywając niezadowolenia.
Morrigan,
czując na sobie nieprzychylne spojrzenie, dziko zmrużyła oczy, parskając pod
nosem. Sten zerknął z ukosa na stojącą obok wiedźmę i, założywszy dłonie na
szerokiej piersi, mruknął coś niewyraźnie. Zevran odstający nieco od reszty
odchrząknął znacząco, po czym ruszył parę kroków naprzód w stronę gburowatego
wartownika. Ten, widząc nadchodzącego elfa, spiął się i mocniej zacisnął palce
na rękojeści miecza.
– Wpuścisz
nas, czy odprawisz z kwitkiem? – spytał skrytobójca, przystając na wprost
uzbrojonego jegomościa.
– Wejdźcie do
wioski – odpowiedział. – Jednak nie możecie zostać zbyt długo. Zaraz obok –
mówiąc to, wskazał ręką na jeden z domów nieopodal stawu – jest opuszczona
chata, gdzie przenocujecie. Z rana, gdy kupiec otworzy swój interes,
uzupełnijcie zapasy i odejdźcie. Nie lubimy w Azylu obcych.
– Och, jaka szkoda
– prychnęła czarodziejka. – A już liczyłam na powitalny bankiet.
Isabella,
Alistair oraz Leliana zerknęli za siebie, posyłając wiedźmie pełne
niedowierzania spojrzenie, na co ta tylko lekceważąco wzruszyła ramionami. Sten
zmrużył fioletowe oczy, obserwując z dzikim błyskiem odchodzącego wartownika.
– Mam złe
przeczucia – przemówił grubym głosem qunari.
Morrigan
zadarła głowę, by móc spojrzeć na Stena. Jego białe włosy, spiczaste uszy i
metaliczna skóra nieraz przyprawiały ją o nieprzyjemne dreszcze. Jednak mimo
niechęci do ów osobnika, jedno musiała przyznać. Jego przeczucie nigdy ich nie
zwiodło.
– Miejmy
nadzieję, dzikusie, że nie zginiemy wszyscy – powiedziała z przekąsem, po czym
zerknęła za Szarymi Strażnikami, elfem i łuczniczką, zmierzjącymi w kierunku
wskazanej chałupy.
– Nie umrzemy
– dodał Sten, ruszając z miejsca.
Morrigan
podążyła za towarzyszem, który po chwili znów się odezwał:
– Kiedyś
umrzemy, ale na pewno nie dzisiaj.
Czarodziejka
zirytowana przystanęła, podpierając się pod boki.
– Osobiście
wolę, gdy milczysz. Weź to pod uwagę.
Opuszczona
chata, jak się okazało, była w miarę zadbanym domem, w którym znajdowały się
trzy izby – dwie większe i jedna mniejsza. Pierwsza, do której się wchodziło
prosto z dworu, okazała się kuchnią, jadalnią oraz pokojem w jednym. Po prawej
stronie, pod ścianą, stał stary spróchniały kredens, zaraz obok nieduże
palenisko oraz rożen. Pod oknem, naprzeciw kącika kuchennego, kurzył
się kwadratowy stół z czterema krzesłami. Lewą stronę izby urządzono na kształt
sypialni. Pod drugim oknem i ścianą ustawiono po jednym wąskim łóżku oraz po
jednej komodzie.
Na wprost
wejścia znajdowało się przejście do dalszej części domu, gdzie w mniejszej izbie
stały dwa kolejne łóżka gabarytami przypominające te z kuchni. Ustawione były
równolegle do siebie, pod jedną ze ścian, naprzeciwko zamkniętych drzwi
prowadzących do najmniejszego z pomieszczeń, które okazało się być niczym innym
jak sypialnią małżeńską, na co wskazywało dwuosobowe łoże. Prócz niego w pokoju
stała ogromna szafa zajmująca niemal całą prawą stronę. Po lewej, pod małym
okrągłym oknem, ustawiona została maszyna do szycia oraz dwa krzesła.
Wszystko w
domu było pokryte grubą warstwą kurzu. Jedynie posłania zachowały czystość,
gdyż każde z nich przysłaniał duży ozdobny materiał.
Morrigan, przekroczywszy
próg domostwa, omiotła pomieszczenie krytycznym spojrzeniem złotych oczu. Gdy
zauważyła palenisko, bez zastanawiania się podeszła do niego z zamiarem wzniecenia
ognia. Z ulgą przyjęła widok skąpej sterty drewna leżącej przy kredensie. Już
po chwili w izbie dało się poczuć przyjemne ciepło bijące od strzelających drew
trawionych ogniem.
Leliana
usiadła na jednym z krzeseł, obserwując stojącą przy palenisku kobietę.
Łuczniczka czuła, że wiedźma miała już dość: Redcliffe, tej wyprawy, a
najbardziej tego, że była skazana na nieustanne towarzystwo. To prawdziwa męka
dla kogoś, kto przywykł do samotności.
Czarodziejka,
czując, że ktoś ją obserwował, odwróciła się za siebie. Gdy jej źrenice
pochwyciły spojrzenie niebieskich oczu, skrzywiła się.
– Idź do
diabła – syknęła w kierunku rudowłosej kobiety.
– Liczyłaś, że
was nie dogonimy – powiedziała Leliana, puszczając złośliwą uwagę mimo uszu.
– Liczyłam, że
sczeźniesz pod grubą warstwą śniegu. Mam już powyżej uszu twojej osoby.
Wystarczająca karą jest oddychanie tym samym powietrzem, co ty, a co dopiero
mieszkanie pod jednym dachem.
– Życząc mi
źle, narażasz również Stena. – Łuczniczka z uśmiechem na ustach droczyła się z
wiedźmą.
– Stenowi nic
by się nie stało. Nie zdechł zamknięty w klatce. Nie umarł nawet po spotkaniu z
ogrem, mimo iż, jego kości przypominały papkę do karmienia niemowląt.
Morrigan, mówiąc
to, skrzyżowała ręce na piersi, unosząc przy tym brodę, co w całości dopełniało
cynizmu, którym emanowała.
Leliana tylko
założyła nogę na nogę, przymykając przy tym oczy. Z jej piersi wydobyło się
głębokie westchnienie ulgi, zaś usta wykrzywiły w delikatnym, a zarazem
szczerym uśmiechu. Była spokojna. Przeprawili się przez góry, cali i zdrowi.
Mieli schronienie, a co najważniejsze, byli razem.
Morrigan,
widząc zachowanie łuczniczki, wywróciła oczami. Jednak wewnątrz siebie też
odczuwała ulgę. Przez cała wyprawę bała się, że spadnie na nich lawina lub, że
podczas snu zaatakują ich górskie wilki czy inne stworzenia, kończąc tym samym
ich nędzny żywot. Z mrocznych myśli wyrwał ją odgłos dobrze znanych już kroków.
– Co jest, dziewczyny?
– zagaił wesoło Alistair, podchodząc do stolika. – Zająłem jedno łóżko w pokoju
obok – mówiąc to, dosiadł się obok rudowłosej kobiety.
– To dobrze –
odparła Morrigan, rozluźniając się lekko. – Może uda mi się zająć ten mały
pokoik.
– Nie sądzę –
mruknął Sten, który już od dłuższego czasu leżał na łóżku pod oknem.
Trzy pary oczu
zerknęły ku olbrzymowi.
– Myślałam, że
śpisz – zdziwiła się Leliana.
– Tylko
odpoczywam, chcę objąć wartę. Nie ufam ludziom z tej wioski – odparł
beznamiętnie.
– Co masz na
myśli, mówiąc, że nie mam szans na tamten pokój? – zapytała wiedźma, zupełnie
ignorując dialog pomiędzy qunari a łuczniczką.
Olbrzym
uchylił prawą powiekę, łypiąc fioletowym okiem na mordującą go spojrzeniem
apostatkę.
– Właśnie „to”
– odpowiedział, znacząco akcentując ostatnie słowo, po czym na powrót zamknął
oko.
Wtedy to
usłyszeli. Miarowe skrzypnięcia oraz stłumione jęki i postękiwania dochodzące
zza ściany.
Morrigan
rozdziawiła usta, wpatrując się wytrzeszczonymi oczami w ścianę, za którą miłosne odgłosy przybrały na sile. Leliana
tylko odchyliła głowę i zaniosła się śmiechem, widząc reakcję wiedźmy oraz
łapiąc komizm sytuacji.
– No nie
wierzę… – wyjąkała w przerwach pomiędzy salwami chichotu.
Jednak gdy
spojrzała na siedzącego obok Alistaira, zaczęła śmiać się jeszcze głośniej.
– To
obrzydliwe. – Templariusz skrzywił się zniesmaczony, oblewając się rumieńcem.
Skrzywił się jeszcze bardziej, gdy przypomniał sobie pożądliwe spojrzenia
Zevrana, jakie rzucał w kierunku kobiet podczas wędrówki przez góry. – Ten
lubieżnik nawet na łożu śmierci będzie myślał tylko o tym, jak sobie zrobić
dobrze.
– Czyżby
przemawiała przez ciebie zazdrość? – spytała kpiąco Leliana, pochylając się nad
stołem.
Jej smukła
twarz była ozdobiona rumieńcem maskującym delikatne piegi, a w kącikach
niebieskich oczu błyszczały łzy wesołości.
– Och,
Isabello! – W całym domu rozbrzmiał pełen pożądania głos Zevrana.
– Och, zamknij
się! – wyjęczał Alistair, starając się sparodiować elfa.
Leliana znów
wybuchła śmiechem, Morrigan pokręciła głową zniesmaczona; Sten, założywszy
dłonie za głowę, prychnął pod nosem, a kąciki jego wąskich warg uniosły się w
rozbawieniu.
Zevran niedbale
zaczesał dłonią rozpuszczone włosy. Na jego twarzy malowało się zadowolenie i ulga.
Usiadł na skraju łóżka, czując, jak włoski na jego skórze zaczynają się
stroszyć z powodu panującego w pomieszczeniu chłodu. Oparł łokcie o kolana,
oddychając głęboko. Podniósł się ze skrzypnięciem materaca, rozciągając przy
tym ramiona. Zerknął lekko za siebie, zawieszając na ułamek sekundy spojrzenie
na doprowadzającej się do porządku Isabelli. Poczuł zawód, gdy jej jędrne
piersi na powrót skryły się pod materiałem bluzki.
Idąc za
przykładem Strażniczki, postanowił doprowadzić się do stanu używalności.
Opuszczone na pośladki spodnie podciągnął, zwinnym ruchem dłoni zapinając
pasek. Z podłogi podniósł koszulę, którą zarzucił na poharatane bliznami plecy.
Już miał zapinać guziki, gdy jego własne dłonie zostały odsunięte przez te
należące do Isabelli.
Zdziwiony
uniósł brew. Szlachcianka tylko delikatnie się uśmiechnęła, po czym zaczęła
zapinać srebrzyste guziki ciemnej koszuli.
– Myślisz, że
było nas słychać? – zagaił elf, gdy kobieta stojąca przed nim skończyła z
koszulą.
– Myślę, że
teraz udajesz idiotę, Zev – odparła Isabella. – Słyszałeś Alistaira…
– Może kłócił
się z Morrigan…
– Tak, i
podczas kłótni zmienił tonację głosu tak, by brzmiało to, jakby doświadczał
uciech cielesnych.
– Kto wie? –
spytał retorycznie, a Isabella spojrzała na niego spod byka. – Och, nie patrz
już tak na mnie. Co mogę poradzić na to, że gdy jesteś blisko mnie, mam ochotę
od razu zedrzeć z ciebie ubrania?
– Trochę
samokontroli jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziło.
– Nie wierzę,
że usłyszałem to z twoich ust. – Zevran zacmokał z dezaprobatą, zabierając z
łóżka swoją skórzaną kurtkę.
– A ja nie
wierzę, że dałam się sprowokować, gdy za ścianą jest cała drużyna. –
Szlachcianka poprawiła rzemienie przy karwaszach, po czym odetchnęła głęboko,
podchodząc do drzwi.
W momencie, gdy
Isabella wraz z Zevranem zawitali w kuchni, wszyscy się zachowywali, jakby nic
nie słyszeli. Morrigan z przejęciem mieszała zawartość małego kociołka, nawet
nie podnosząc wzroku znad bulgoczącej cieczy. Leliana i Alistair siedzieli przy
stole, grając w kości, które znaleźli w jednej z szuflad kredensu, zaś Sten
leżał na łóżku z rękoma założonymi za głowę, można było pomyśleć, że spał.
Couslandówna
przyjrzała się każdemu po kolei, kręcąc głową.
– Nie musicie
udawać – odezwała się w końcu, na co siedząca pod oknem dwójka zareagowała mało
teatralną miną „o co ci chodzi”. – Alistair, zamknij usta, bo wyglądasz mało
inteligentnie… – dodała Isabella, widząc wyraz twarzy przyjaciela.
– Czyli jak
zwykle – burknęła Morrigan, uśmiechając się wrednie.
– Chcesz,
Morrigan, proszę bardzo. Kwestionuj sobie moją inteligencję, nie mam zamiaru
dać się sprowokować – powiedział Alistair, przyjmując obronną postawę.
– Właśnie
dałeś się sprowokować – upomniała go grzecznie Leliana, po czym posłała
Isabelli oczko. – A co do was… – Łuczniczka urwała w połowie zdania, uważniej
się przyglądając stojącej w progu parze – …stwierdziliśmy, że wasze zachowanie
było mało taktowne, co za tym idzie, to wy pełnicie dzisiaj wartę.
Najwidoczniej macie nadmiar energii – dokończyła z wyrazem triumfu na twarzy.
– Tak. Taką
podjęliśmy decyzję – przytaknął Alistair. – Mogliście być ciszej, na Stwórcę…
Tak sapaliście, że nie wiedziałem, czy czasem nie walczycie z pomiotami lub
innym cholerstwem.
– Wezmę sobie
twą uwagę do serca, templariuszyno – wtrącił Zevran, zmierzając do drzwi
frontowych.
– Muszę
przyznać, nieźle to rozegraliście – pochwaliła przyjaciół Isabella, po czym
wyszła z domu.
W momencie,
gdy szlachcianka zamknęła za sobą drzwi, Zevran wybuchnął śmiechem.
– Bawi cię to?
– spytała Isabella, obserwując niemalże płaczącego Antivańczyka.
– Owszem,
trochę – odpowiedział, starając się uspokoić. – Szczególnie postawa Alistaira.
Chociaż niezły plan sobie obmyślili.
– Tylko nie
psuj im chwili triumfu, mówiąc, że i tak mieliśmy przejąć wartę Stena – odparła
szlachcianka, rozglądając się po
nieznanej wiosce.
Pod osłoną
ciemnego nieba osada wydawała się opuszczona. Jakby nie było tu nikogo prócz
nich. Tafla jeziora zdawała się niemalże nienaturalnie równa, niczym
zwierciadło odbijające skrzące się gwiazdy. Nie było słychać żadnych odgłosów. Zupełnie
jak przed atakiem pomiotów, gdy przyroda zdawała się zamierać ze strachu przed
potworami. Tu było podobnie. Nie wiał wiatr, nie hukały sowy, z domostw nie
dochodził żaden dźwięk. Również w oknach pobliskich chałup nie paliło się
światło. Tylko chata zajęta przez Strażników emanowała ciepłem domowego
ogniska.
– To miejsce
przyprawia mnie o dreszcze – powiedziała Isabella niemal szeptem.
– Jest tu
jakaś… magia – dodał Zevran. – I coś jeszcze.
– Też to
czuję. Zupełnie jak wtedy, gdy przybyliśmy do Redcliffe.
– Spójrz –
wyszeptał Zevran, wskazując palcem cień jednego z domostw, gdzie dało się
spostrzec odznaczającą się postać. – Jesteśmy obserwowani.
____________________________________________
Wstawiam surowy rozdział, gdy tylko moja kochana beta go sprawdzi, to wrzucę poprawiony. Wybaczcie surowośc, ale tak mi się dobrze pisało ten chapter i jestem mega zniego zadowolona. A jak Wam się podoba?
P.S. Check new site: Bestiariusz
P.S2. Jutro biorę się za modyfikację Słownik Dragon Age.
Świetny rozdział :) Się uśmiałam :D
OdpowiedzUsuń*facepalm* No ja nie wierzę xDD Nie ma to jak kochanie się, podczas gdy za naprawdę cienką ścianą siedzi sobie Alistair wraz z Morrigan :D "OCH, ISABELLO!", "OCH, ZAMKNIJ SIĘ!" xD Padłam. I chyba już nie wstanę.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny xD
Zazdroszczę ci tego talentu i tego jak umiesz rozbawić czytelnika. Rozdział świetny, a ja dalej się uśmiecham choć już dawno skończyłam czytać. Tęskniłam za tym opowiadaniem, wszystko nadrobię obiecuję, ale daj mi czas. :) :* buziaki i zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńostatnia-heretyczka
Z braku czasu wziąłem się za pierwszy z brzegu rozdział, czyli ostatni. Grę znam i lubię, więc bez problemu "wbiłem się" w środek akcji. O ile zasadniczo nie przepadam za fanficami, ten czytało mi się szybko i przyjemnie. Jak będę miał więcej minut do dyspozycji, zacznę czytać historię od początku.
OdpowiedzUsuńP.S. Jak ustosunkujesz się do drugiej części gry? Pytam głównie ze względu na nagłą i drastyczną zmianę wyglądu qunari (rogi!).
Osobiście bardziej mi się podobają w dwójce, nawet mój Sten jest trochę kształtowany an tych z dwójki, tylko, że nie am rogów :P
UsuńMiło, że znasz grę, niby jest popularna,ale mało osób o niej wie i słyszało. Często się spotykałam właśnie z tekstami typu: "Dragon Age? A co to?"
Jeśli znasz, to dobrze, przynajmniej jak zaczniesz czytać, to nie będziesz mieć żadnych problemów :)
Tylko jedna rzecz mi jeszcze przyszła do głowy, nie na temat opowiadania, tylko bloga - o ile studia komputerowe czy filmowe nie mają problemu z fan fiction, o ile nie przynosi dochodów, to używanie ścieżki dźwiękowej z gry jako tła muzycznego już chyba podchodzi pod konflikt z prawem autorskim.
UsuńPierwsze słyszę.
Usuńkocham to po prostu kocham!! Czekam na kolejny wspaniały rozdział :) Weny życzę!
OdpowiedzUsuńKocham te teksty Alistaira.
OdpowiedzUsuń"Och, zamknij się!" - padłam gdy to przeczytałam.
Ten rozdział był niesamowity (może to przez tą wioskę,a może to przez to, że trochę to ubarwiłaś).
Co do wyglądu bloga to gdy go się widzi to już można wyczuć klimat DA
Życzę dużo weny i dużo wolnego czasu.
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału (wreszcie mogę to napisać).
Miło mi :) Byłam ciekawa czy dotrwasz do końca. W oczekiwaniu an nowy rozdział proponuje zajrzeć w miniaturki. Aktualnie nad jedną pracuję jak również nad rozdziałem, który już wkrótce powinien się pojawić. Dziękuje, że z takim zapałem śledzisz tę historię. Każdy twój komentarz był miły i strasznie motywował. Pozdrawiam.
UsuńBardzo szybko mi szło czytanie, a mój awatar mówi sam za siebie więc nie było mowy o nie przeczytaniu wszystkiego. Codziennie będę zaglądała na twojego bloga w oczekiwaniu na nową notkę.
Usuń'Morrigan, czując na sobie nieprzychylne spojrzenie, dziko zmrużyła oczy, parskając pod nosem. Sten zerknął z ukosa na stojącą obok wiedźmę i, założywszy dłonie na szerokiej piersi, mruknął coś niewyraźnie. Zevran odstający nieco od reszty odchrząknął znacząco,' = hahaha każdy sobie pochrumkał :D
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo przyjemny, chichrałam się jak głupek :D
Hej,
OdpowiedzUsuńweszli do tej wioski, ale są cały czas obserwowani, oj tak nie potrafili sobie odmówić…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia