Sword

20 lutego 2014

Wola Stwórcy.


Rudowłosa kobieta odziana w zakrwawioną skąpą zbroję, utykając, mijała martwe ciała pomiotów, których żółte rybie ślepia wpatrywały się tępo w coraz bardziej zachmurzające się niebo. Jej symetryczną twarz, teraz wykrzywioną w bólu, oblepiała zasychająca krew – jej własna oraz poległych potworów. Zmęczonym wzrokiem rozejrzała się po polu walki, szukając swoich towarzyszy. Dostrzegła podnoszącego się z pomocą miecza Alistaira; nie dowidziała dokładnie z tak dużej odległości, ale mogła przysiąc, że zauważyła, iż lewą ręką zasłaniał lewe oko. Zmartwiona, lecz mimo wszystko uspokojona, rozglądała się dalej, starając się zobaczyć cokolwiek pomiędzy unoszącymi się czarnymi kłębami dymu; Morrigan nie szczędziła śmiercionośnych zaklęć podczas walki.

Leliana usłyszała kobiece kasłanie. Obróciła się w kierunku, skąd dochodziły odgłosy. Spostrzegła tam dwie czarodziejki – Morrigan i Wynne. Ta pierwsza podtrzymywała drugą ramieniem. To Wynne kaszlała. Obie kobiety wydawały się nie mieć żadnych obrażeń, magia, którą władały, skutecznie je chroniła.
Łuczniczka poczuła, jak drżą jej nogi; nie mogąc na nich ustać, opadła na kolana. Nawet nie zareagowała, gdy poczuła piekący ból w momencie, gdy ranna i poparzona skóra zetknęła się z brudną ziemią. Łuczniczka oddychała bardzo ciężko, a w klatce piersiowej czuła nieprzyjemne wrażenie gorąca.
To zapewne przez ten dym, pomyślała mimochodem. Otarła czoło, odgarniając z niego ubrudzone włosy, spojrzała w prawo. Na jej ustach pojawił się uśmiech wyrażający ulgę. Ich lider, przebiegły i dość ekscentryczny elf z Denerim, stał o własnych siłach, a tuż obok niego Zevran wraz z krasnoludem Oghrenem. Wojak z Orzammaru właśnie, parząc sobie dłonie, starał się ugasić tlącą się rudą brodę. Dwóch elfów zdawało się mieć dobre humory, mimo utrudnionej widoczności Leliana dostrzegła, jak uśmiechali się do siebie, wspierając wzajemnie.
Alistair, Morrigan, Wynne, Caleb, Zevran, Oghren, wymieniała w myślach imiona towarzyszy. Gdy nie wymieniła ostatniego, jej sercem targnęło przerażenie.
– Sten! – zawołała cicho, wstając na równe nogi, a jej głos brzmiał niczym skrzek ropuchy.
Popękane usta i suchość w gardle wcale nie ułatwiały zadania.
– Sten! – krzyknęła głośniej, rozpaczliwiej, rozglądając się wzrokiem szaleńca, gdy nagle go zobaczyła.
Potężny mężczyzna qunari leżał nieprzytomny, przygnieciony wielkim łapskiem ogra, którego zabił. Jego srebrzysta skóra naznaczona była licznymi ranami, z których lała się krew. Białe, zawsze lśniące włosy, teraz rozpuszczone, tonęły w kałuży błota i posoki.
Leliana zerwała się do biegu, jednak kontuzjowana noga jej to utrudniła i łuczniczka wywróciła się, raniąc sobie przy tym wnętrze dłoni.
– STEN! – paniczny, rozdzierający dusze i serca krzyk, zwrócił uwagę reszty drużyny, która w ciągu ostatnich chwil starała się pomóc ocalałym z zasadzki elfom z Brecilian.
Leliana po wielu potknięciach i upadkach dotarła do nieprzytomnego mężczyzny. Oszołomiona i zszokowana uklękła przed nim i już miała go dotknąć, gdy zawiesiła dłonie w powietrzu. Drżała na całym ciele, przyglądając się pokiereszowanemu qunari. W końcu zawzięła się w sobie i, mimo przeszywającego bólu mięśni, naparła dłońmi na ogromne cielsko ogra, starając się uwolnić towarzysza z jego okowów.
– Caleb! – zawołała w przestrzeń. – Caleb! Sten jest ranny!

Ognisko palące się pośrodku obozowiska nuciło swoją własną melodię, melodię wygrywaną przez strzelające w płomieniach drewno. Przy tym palenisku, wpatrując się w nie, stała Leliana. Niebieskie oczy zdawały się doszukiwać w płomieniach odpowiedzi na kłębiące się w umyśle pytania. Zakrwawiona zbroja została zastąpiona luźniejszym odzieniem. Umorusana twarz była teraz czysta, zaś rany opatrzone.
Lekki zefirek przyniósł ze sobą woń mikstur i leczniczych ziół z najdalszego krańca obozu, gdzie nieopodal szałasu Morrigan znajdował się namiot należący do qunari. Wiedziona zapachem Leliana spojrzała w tamtą stronę.
Zauważyła Caleba, który nerwowo maszerował to w jedną, to w drugą stronę. Jego półdługie kasztanowe włosy podskakiwały w rytm kroków. Twarz, ozdobiona z prawej strony wyrazistym tatuażem, miała srogi wyraz. Wtem do niego podszedł Zevran. Dziewczyna uśmiechnęła się, widząc, jak skrytobójca przygarnia lidera do siebie, starając się go uspokoić. 
– Powinnaś odpocząć – usłyszała.
Wyrwana  z zamyślenia spojrzała w bok. Stał tam Alistair. Szary Strażnik wyglądał okropnie. Niedopięta koszula zdradzała, jak bardzo rozległe miał obrażenia. Jedna ręka zwisała na temblaku; słyszała, że mówił wcześniej, że była zwichnięta. Zatroskana odgarnęła mu delikatnie grzywkę z czoła. Uśmiechnęła się smutno, widząc na lewym oku opatrunek przesiąkający krwią.
– Jak się czujesz? – spytała cicho, przyciągając dłoń do piersi.
– Jak nigdy dotąd – odparł z uśmiechem.
Leliana odwzajemniła uśmiech. Lubiła Alistaira; w tych ponurych czasach, gdy ledwie jedne rany zdołały się wyleczyć, a już pojawiały się nowe, gdy nieustannie na każdym kroku walczyli z pomiotami, on był ich promieniem słońca, którego potrzebowali. Zawsze w dobrym humorze, tryskający energią, dodawał kompanom sił. Wzmacniał ich psychicznie.
Nie odzywając się, łucznika na powrót zerknęła w stronę namiotu qunari. Caleba i Zevrana już nie było.
– Nie martw się o niego. Poradzi sobie.
– Wiem, jednak mimo to zawsze się boję – odparła.
– Jak my wszyscy o każdego. – Leliana poczuła ciepły dotyk dłoni na plecach, po czym usłyszała oddalające się kroki.
Wtem zauważyła, jak połacie namiotu rozchylają się i wychodzą z niego Wynne oraz Morrigan wycierająca dłonie w kawałek szmaty. Z duszą na ramieniu zaczęła iść w tamta stronę.
– Wynne!  – zawołała poprzez ściśnięte gardło.
Staruszka, widząc zmierzającą w ich kierunku młodą kobietę, przystanęła, czekając na nią, zaś Morrigan prychnęła pod nosem i oddaliła się do siebie.
– Jak on się… – zaczęła Leliana, jeszcze nim podeszła do czarodziejki Kręgu.
– Uspokój się, dziecko – odpowiedziała, uspokajająco wyciągając przed siebie dłonie.
Leliana przystanęła, nerwowo spoglądając to na wejście namiotu, to na oblicze starej kobiety.
 – Wszystko jest w porządku. Jest przytomny.
Nie czekając na pozwolenie, Leliana odsunęła połać materiału i weszła do środka, w którym mimo małej oliwnej lampki panował półmrok. Klęcząc, spojrzała na twarz zmęczonego mężczyzny.
Sten miał obandażowaną klatkę piersiową i częściowo, silne, muskularne ręce. Białe włosy układały się swobodnie na płaskiej, niewygodnej poduszce. Srebrzysta skóra, teraz już czysta, odbijała światło. Drżące powieki uchyliły się, gdy do uszu qunari doszedł odgłos szeleszczącego materiału.
– Witaj, skrzacie – wychrypiał, zdobywając się na ciepły uśmiech, gdy dostrzegł Lelianę.
Po jej policzkach, niehamowane już, spływały łzy, tworząc na krótką chwilę dwa strumyki. Nie panowała już nad sobą. Rzuciła się na niego, obejmując jego ciało swymi delikatnymi, wątłymi ramionami.
Sten syknął cicho, czując nacisk jej ciała na swoje rany, jednak zrobił to na tyle cicho, by jej nie spłoszyć.
– Tak się bałam – załkała w bandaże.
Mężczyzna zmrużył fioletowe oczy, uniósł dłoń i delikatnie położył na rudej czuprynie, gładząc ją z czułością.
– Wiesz, że nie łatwo mnie zabić  – wychrypiał tak charakterystycznym dla siebie grubym głosem, który wielu przyprawiał o nieprzyjemne dreszcze.
Leliana podniosła się na łokciu i zwróciła twarz w jego stronę. Spojrzała na niego, po czym uśmiechnęła się. Wtedy też poczuła na policzku dużą, gorącą dłoń, która wytarła łzy.
– Dziwny ten świat – westchnął.
– Czemu tak uważasz? – spytała, siadając przy jego boku i delikatnie gładząc niezabandażowane skrawki skory.
– Przybyłem do tego kraju, by dowiedzieć się, czym jest Plaga; miast tego zabiłem niewinnych ludzi i spędziłem długie tygodnie w zamknięciu, po to, by zostać uwolnionym przez rudowłosego skrzata o oczach jak niebo. Z tym skrzatem u boku podążyłem w podróż po nieznanym kraju, walcząc w imię zasad, których nie znam i nie pojmuję.
– To źle? – spytała cicho.
  Nie. Walka to mój żywioł, moje przeznaczenie, jednak… jest wiele rzeczy, których nie rozumiem. – Leliana nie przerwała, słuchała dalej. – Nie rozumiem twej troski o moją osobę, jak i tego dziwnego uczucia, kiedy na ciebie patrzę. – Mówiąc to, walnął się w pierś, tak, że po namiocie rozniósł się głuchy odgłos. – Gdy jesteś obok, czuję tu ból, smutek, radość i coś, czego nie potrafię nazwać. Czuję się zagubiony. I nie ma nikogo, kto wskazałby mi właściwą drogę, do tego, jak mam sobie z tym poradzić.
Leliana zachichotała cicho, widząc wyraz twarzy rannego mężczyzny podczas jego wypowiedzi.
– Stenie, nie ma nic złego w takich uczuciach. Ja czuję tak samo jak ty, o tu. – W tym momencie wzięła jego dłoń i przycisnęła do mostka.
Mężczyzna zadrżał, czując ciepło jej ciała oraz stłumione bicie serca. Jednak jego oczy wpatrywały się w delikatnie rysujące się pod koszulą piersi.
– To uczucie – wychrypiał – nasila się.
– Wiem – wyszeptała, pochylając się nad nim, po czym musnęła delikatnie jego twarde usta. – To uczucie my nazywamy miłością.
– Jak qunari mógł pokochać ludzką kobietę? – zdziwił się.
 – Widać taka była wola Stwórcy.

11 komentarzy:

  1. nie mogę sobie tego wyobrazić :O dość niezwykłe połączenie :) w końcu mówią, że miłość jest ślepa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie umiałam sobie tego wyobrazić, ale przyznam się, że tę miniaturkę pisało mi się najlepiej :)

      Usuń
  2. Awww <333 Przepraszam, że dopiero teraz komentuję. Miniaturka świetna! Ta para mi się podoba strasznie, jest po prostu PIĘKNA :D.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak już zauważyłam wcześniej, że piszesz o nich, to byłam naprawdę ciekaw co wyjdzie. I oczywiście, nie zawiodłam się. Tak bardzo kocham Twoje opisy! Te sceny po walce... No coś pięknego. Tak samo, ostatnia scenka między Lelianą a Stenem. I to urocze wyznanie Qunari...
    Teraz liczę na więcej! A może gdy już jesteśmy przy takich połączeniach to może w przyszłości pomyślałabyś coś Arishoku i lady Hawke?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłabym pomyśleć, ale jednak wpierw bym musiała znowu sobie zainstalować DA II, bo dawno nie grałam i nie chciałabym zmieniać charakterów postaci. Ogólnie planuję napisać więcej miniaturek w klimacie II, ale nie mam zbytnio pomysłów. Może coś doradzicie? :)

      Usuń
    2. Ooo! To ja już nie mogę się doczekać. <3 Sama również dawno nie grałam w dwójkę, ale widząc ostatnio pewne fanarty, napaliłam się na to połączenie, jeszcze teraz jak przeczytałam tę miniaturkę to naszła mnie jeszcze większa ochota na przeczytania czegokolwiek o nich. A co do pomysłów to może być to walka między Hawke a Arishokiem; a najlepiej by było gdyby był jakiś wątek miłosny... :D
      Pomysłów można znaleźć wiele, bo cały świat DA jest rozległy i wiele w nich ciekawych postaci. Mam nadzieję, że szybko wpadniesz na coś, co nas zaskoczy i zaciekawi. :)

      Usuń
  4. Niesamowite, naprawdę niesamowite.
    Czułam się jakbym czytała książkę, a wszystko okryte lekką mgiełką tajemniczości.
    Mam obie części gry, a twoje spojrzenie na to jest dla mnie zaskakujące. Twoje pomysły są niesamowite i niepowtarzalne, a chociaż to dla mnie pierwszy przeczytany post (i nie ostatni) to uważam, że jesteś wspaniałą pisarką.
    Sten i Leliana - trudne do wyobrażenia (jak dla mnie), a jeszcze trudniejsze to, że Morrigan RAZEM Z WYNNE pomaga Stenowi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Intrygującą kwestią jest też postać Varrika..i jego broni. Skąd mogło się wziąć jej imię?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O co Ci chodzi człowieku? Nie rozumiem komentarzy (w.w oraz tego, który dałeś w zakładce O MNIE). Oświecisz mnie? :)

      Usuń
  6. Ta miniaturka jest zdecydowanie najlepsza. Nie zdziwi Cię zapewne, że wcale nie umiem wyobrazić sobie Stena z kimkolwiek, nie mówiąc już o Lelianie. Bałam się na początku, że nie będzie mi się podobało, że Sten będzie przerysowany i nie będzie pasował do ram z gry - cieszę się, że mocno się pomyliłam. Świetnie piszesz, opisy są cudowne <3

    OdpowiedzUsuń