Rudowłosa
kobieta odziana w zakrwawioną skąpą zbroję, utykając, mijała martwe ciała
pomiotów, których żółte rybie ślepia wpatrywały się tępo w coraz bardziej
zachmurzające się niebo. Jej symetryczną twarz, teraz wykrzywioną w bólu, oblepiała
zasychająca krew – jej własna oraz poległych potworów. Zmęczonym wzrokiem
rozejrzała się po polu walki, szukając swoich towarzyszy. Dostrzegła
podnoszącego się z pomocą miecza Alistaira; nie dowidziała dokładnie z tak
dużej odległości, ale mogła przysiąc, że zauważyła, iż lewą ręką zasłaniał lewe
oko. Zmartwiona, lecz mimo wszystko uspokojona, rozglądała się dalej, starając
się zobaczyć cokolwiek pomiędzy unoszącymi się czarnymi kłębami dymu; Morrigan
nie szczędziła śmiercionośnych zaklęć podczas walki.
Leliana
usłyszała kobiece kasłanie. Obróciła się w kierunku, skąd dochodziły odgłosy.
Spostrzegła tam dwie czarodziejki – Morrigan i Wynne. Ta pierwsza podtrzymywała
drugą ramieniem. To Wynne kaszlała. Obie kobiety wydawały się nie mieć żadnych
obrażeń, magia, którą władały, skutecznie je chroniła.
Łuczniczka
poczuła, jak drżą jej nogi; nie mogąc na nich ustać, opadła na kolana. Nawet
nie zareagowała, gdy poczuła piekący ból w momencie, gdy ranna i poparzona
skóra zetknęła się z brudną ziemią. Łuczniczka oddychała bardzo ciężko, a w
klatce piersiowej czuła nieprzyjemne wrażenie gorąca.
To zapewne
przez ten dym, pomyślała mimochodem. Otarła czoło, odgarniając z niego
ubrudzone włosy, spojrzała w prawo. Na jej ustach pojawił się uśmiech
wyrażający ulgę. Ich lider, przebiegły i dość ekscentryczny elf z Denerim, stał
o własnych siłach, a tuż obok niego Zevran wraz z krasnoludem Oghrenem. Wojak z
Orzammaru właśnie, parząc sobie dłonie, starał się ugasić tlącą się rudą brodę.
Dwóch elfów zdawało się mieć dobre humory, mimo utrudnionej widoczności Leliana
dostrzegła, jak uśmiechali się do siebie, wspierając wzajemnie.
Alistair,
Morrigan, Wynne, Caleb, Zevran, Oghren, wymieniała w myślach imiona
towarzyszy. Gdy nie wymieniła ostatniego, jej sercem targnęło przerażenie.
– Sten! –
zawołała cicho, wstając na równe nogi, a jej głos brzmiał niczym skrzek ropuchy.
Popękane usta
i suchość w gardle wcale nie ułatwiały zadania.
– Sten! – krzyknęła
głośniej, rozpaczliwiej, rozglądając się wzrokiem szaleńca, gdy nagle go
zobaczyła.
Potężny
mężczyzna qunari leżał nieprzytomny, przygnieciony wielkim łapskiem ogra,
którego zabił. Jego srebrzysta skóra naznaczona była licznymi ranami, z których
lała się krew. Białe, zawsze lśniące włosy, teraz rozpuszczone, tonęły w kałuży
błota i posoki.
Leliana
zerwała się do biegu, jednak kontuzjowana noga jej to utrudniła i łuczniczka
wywróciła się, raniąc sobie przy tym wnętrze dłoni.
– STEN! –
paniczny, rozdzierający dusze i serca krzyk, zwrócił uwagę reszty drużyny,
która w ciągu ostatnich chwil starała się pomóc ocalałym z zasadzki elfom z
Brecilian.
Leliana po
wielu potknięciach i upadkach dotarła do nieprzytomnego mężczyzny. Oszołomiona
i zszokowana uklękła przed nim i już miała go dotknąć, gdy zawiesiła dłonie w
powietrzu. Drżała na całym ciele, przyglądając się pokiereszowanemu qunari. W
końcu zawzięła się w sobie i, mimo przeszywającego bólu mięśni, naparła dłońmi
na ogromne cielsko ogra, starając się uwolnić towarzysza z jego okowów.
– Caleb! –
zawołała w przestrzeń. – Caleb! Sten jest ranny!
Ognisko palące
się pośrodku obozowiska nuciło swoją własną melodię, melodię wygrywaną przez
strzelające w płomieniach drewno. Przy tym palenisku, wpatrując się w nie,
stała Leliana. Niebieskie oczy zdawały się doszukiwać w płomieniach odpowiedzi
na kłębiące się w umyśle pytania. Zakrwawiona zbroja została zastąpiona
luźniejszym odzieniem. Umorusana twarz była teraz czysta, zaś rany opatrzone.
Lekki zefirek
przyniósł ze sobą woń mikstur i leczniczych ziół z najdalszego krańca obozu,
gdzie nieopodal szałasu Morrigan znajdował się namiot należący do qunari. Wiedziona
zapachem Leliana spojrzała w tamtą stronę.
Zauważyła
Caleba, który nerwowo maszerował to w jedną, to w drugą stronę. Jego półdługie
kasztanowe włosy podskakiwały w rytm kroków. Twarz, ozdobiona z prawej strony
wyrazistym tatuażem, miała srogi wyraz. Wtem do niego podszedł Zevran.
Dziewczyna uśmiechnęła się, widząc, jak skrytobójca przygarnia lidera do siebie,
starając się go uspokoić.
– Powinnaś
odpocząć – usłyszała.
Wyrwana z zamyślenia spojrzała w bok. Stał tam
Alistair. Szary Strażnik wyglądał okropnie. Niedopięta koszula zdradzała, jak
bardzo rozległe miał obrażenia. Jedna ręka zwisała na temblaku; słyszała, że
mówił wcześniej, że była zwichnięta. Zatroskana odgarnęła mu delikatnie grzywkę
z czoła. Uśmiechnęła się smutno, widząc na lewym oku opatrunek przesiąkający
krwią.
– Jak się
czujesz? – spytała cicho, przyciągając dłoń do piersi.
– Jak nigdy
dotąd – odparł z uśmiechem.
Leliana
odwzajemniła uśmiech. Lubiła Alistaira; w tych ponurych czasach, gdy ledwie
jedne rany zdołały się wyleczyć, a już pojawiały się nowe, gdy nieustannie na
każdym kroku walczyli z pomiotami, on był ich promieniem słońca, którego
potrzebowali. Zawsze w dobrym humorze, tryskający energią, dodawał kompanom
sił. Wzmacniał ich psychicznie.
Nie odzywając
się, łucznika na powrót zerknęła w stronę namiotu qunari. Caleba i Zevrana już
nie było.
– Nie martw się
o niego. Poradzi sobie.
– Wiem, jednak
mimo to zawsze się boję – odparła.
– Jak my
wszyscy o każdego. – Leliana poczuła ciepły dotyk dłoni na plecach, po czym
usłyszała oddalające się kroki.
Wtem zauważyła,
jak połacie namiotu rozchylają się i wychodzą z niego Wynne oraz Morrigan
wycierająca dłonie w kawałek szmaty. Z duszą na ramieniu zaczęła iść w tamta
stronę.
– Wynne! – zawołała poprzez ściśnięte gardło.
Staruszka,
widząc zmierzającą w ich kierunku młodą kobietę, przystanęła, czekając na nią, zaś
Morrigan prychnęła pod nosem i oddaliła się do siebie.
– Jak on się…
– zaczęła Leliana, jeszcze nim podeszła do czarodziejki Kręgu.
– Uspokój się,
dziecko – odpowiedziała, uspokajająco wyciągając przed siebie dłonie.
Leliana
przystanęła, nerwowo spoglądając to na wejście namiotu, to na oblicze starej
kobiety.
– Wszystko jest w porządku. Jest przytomny.
Nie czekając
na pozwolenie, Leliana odsunęła połać materiału i weszła do środka, w którym
mimo małej oliwnej lampki panował półmrok. Klęcząc, spojrzała na twarz
zmęczonego mężczyzny.
Sten miał
obandażowaną klatkę piersiową i częściowo, silne, muskularne ręce. Białe włosy
układały się swobodnie na płaskiej, niewygodnej poduszce. Srebrzysta skóra,
teraz już czysta, odbijała światło. Drżące powieki uchyliły się, gdy do uszu
qunari doszedł odgłos szeleszczącego materiału.
– Witaj,
skrzacie – wychrypiał, zdobywając się na ciepły uśmiech, gdy dostrzegł Lelianę.
Po jej
policzkach, niehamowane już, spływały łzy, tworząc na krótką chwilę dwa strumyki.
Nie panowała już nad sobą. Rzuciła się na niego, obejmując jego ciało swymi
delikatnymi, wątłymi ramionami.
Sten syknął
cicho, czując nacisk jej ciała na swoje rany, jednak zrobił to na tyle cicho,
by jej nie spłoszyć.
– Tak się
bałam – załkała w bandaże.
Mężczyzna
zmrużył fioletowe oczy, uniósł dłoń i delikatnie położył na rudej czuprynie,
gładząc ją z czułością.
– Wiesz, że
nie łatwo mnie zabić – wychrypiał tak
charakterystycznym dla siebie grubym głosem, który wielu przyprawiał o
nieprzyjemne dreszcze.
Leliana
podniosła się na łokciu i zwróciła twarz w jego stronę. Spojrzała na niego, po
czym uśmiechnęła się. Wtedy też poczuła na policzku dużą, gorącą dłoń, która
wytarła łzy.
– Dziwny ten
świat – westchnął.
– Czemu tak
uważasz? – spytała, siadając przy jego boku i delikatnie gładząc
niezabandażowane skrawki skory.
– Przybyłem do
tego kraju, by dowiedzieć się, czym jest Plaga; miast tego zabiłem niewinnych
ludzi i spędziłem długie tygodnie w zamknięciu, po to, by zostać uwolnionym
przez rudowłosego skrzata o oczach jak niebo. Z tym skrzatem u boku podążyłem w
podróż po nieznanym kraju, walcząc w imię zasad, których nie znam i nie pojmuję.
– To źle? –
spytała cicho.
– Nie. Walka to mój żywioł, moje przeznaczenie,
jednak… jest wiele rzeczy, których nie rozumiem. – Leliana nie przerwała,
słuchała dalej. – Nie rozumiem twej troski o moją osobę, jak i tego dziwnego
uczucia, kiedy na ciebie patrzę. – Mówiąc to, walnął się w pierś, tak, że po
namiocie rozniósł się głuchy odgłos. – Gdy jesteś obok, czuję tu ból, smutek,
radość i coś, czego nie potrafię nazwać. Czuję się zagubiony. I nie ma nikogo,
kto wskazałby mi właściwą drogę, do tego, jak mam sobie z tym poradzić.
Leliana
zachichotała cicho, widząc wyraz twarzy rannego mężczyzny podczas jego
wypowiedzi.
– Stenie, nie
ma nic złego w takich uczuciach. Ja czuję tak samo jak ty, o tu. – W tym
momencie wzięła jego dłoń i przycisnęła do mostka.
Mężczyzna
zadrżał, czując ciepło jej ciała oraz stłumione bicie serca. Jednak jego oczy
wpatrywały się w delikatnie rysujące się pod koszulą piersi.
– To uczucie –
wychrypiał – nasila się.
– Wiem –
wyszeptała, pochylając się nad nim, po czym musnęła delikatnie jego twarde
usta. – To uczucie my nazywamy miłością.
– Jak qunari
mógł pokochać ludzką kobietę? – zdziwił się.
– Widać taka była wola Stwórcy.
nie mogę sobie tego wyobrazić :O dość niezwykłe połączenie :) w końcu mówią, że miłość jest ślepa :D
OdpowiedzUsuńSama nie umiałam sobie tego wyobrazić, ale przyznam się, że tę miniaturkę pisało mi się najlepiej :)
UsuńAwww <333 Przepraszam, że dopiero teraz komentuję. Miniaturka świetna! Ta para mi się podoba strasznie, jest po prostu PIĘKNA :D.
OdpowiedzUsuńTo super, bo pisałam to z myślą o Tobie xD
UsuńJak już zauważyłam wcześniej, że piszesz o nich, to byłam naprawdę ciekaw co wyjdzie. I oczywiście, nie zawiodłam się. Tak bardzo kocham Twoje opisy! Te sceny po walce... No coś pięknego. Tak samo, ostatnia scenka między Lelianą a Stenem. I to urocze wyznanie Qunari...
OdpowiedzUsuńTeraz liczę na więcej! A może gdy już jesteśmy przy takich połączeniach to może w przyszłości pomyślałabyś coś Arishoku i lady Hawke?
Mogłabym pomyśleć, ale jednak wpierw bym musiała znowu sobie zainstalować DA II, bo dawno nie grałam i nie chciałabym zmieniać charakterów postaci. Ogólnie planuję napisać więcej miniaturek w klimacie II, ale nie mam zbytnio pomysłów. Może coś doradzicie? :)
UsuńOoo! To ja już nie mogę się doczekać. <3 Sama również dawno nie grałam w dwójkę, ale widząc ostatnio pewne fanarty, napaliłam się na to połączenie, jeszcze teraz jak przeczytałam tę miniaturkę to naszła mnie jeszcze większa ochota na przeczytania czegokolwiek o nich. A co do pomysłów to może być to walka między Hawke a Arishokiem; a najlepiej by było gdyby był jakiś wątek miłosny... :D
UsuńPomysłów można znaleźć wiele, bo cały świat DA jest rozległy i wiele w nich ciekawych postaci. Mam nadzieję, że szybko wpadniesz na coś, co nas zaskoczy i zaciekawi. :)
Niesamowite, naprawdę niesamowite.
OdpowiedzUsuńCzułam się jakbym czytała książkę, a wszystko okryte lekką mgiełką tajemniczości.
Mam obie części gry, a twoje spojrzenie na to jest dla mnie zaskakujące. Twoje pomysły są niesamowite i niepowtarzalne, a chociaż to dla mnie pierwszy przeczytany post (i nie ostatni) to uważam, że jesteś wspaniałą pisarką.
Sten i Leliana - trudne do wyobrażenia (jak dla mnie), a jeszcze trudniejsze to, że Morrigan RAZEM Z WYNNE pomaga Stenowi.
Intrygującą kwestią jest też postać Varrika..i jego broni. Skąd mogło się wziąć jej imię?
OdpowiedzUsuńO co Ci chodzi człowieku? Nie rozumiem komentarzy (w.w oraz tego, który dałeś w zakładce O MNIE). Oświecisz mnie? :)
UsuńTa miniaturka jest zdecydowanie najlepsza. Nie zdziwi Cię zapewne, że wcale nie umiem wyobrazić sobie Stena z kimkolwiek, nie mówiąc już o Lelianie. Bałam się na początku, że nie będzie mi się podobało, że Sten będzie przerysowany i nie będzie pasował do ram z gry - cieszę się, że mocno się pomyliłam. Świetnie piszesz, opisy są cudowne <3
OdpowiedzUsuń