Sword

25 marca 2014

ROZDZIAŁ 40. Nie jesteśmy sami.

           

Postawny mężczyzna odziany w kolczą zbroję mierzył srogim spojrzeniem grupę nieproszonych gości. W wyciągniętej przed siebie ręce połyskiwał miecz, którego ostrze godziło delikatną skórę Isabelli. Alistair zareagował automatycznie, dobywając broni; w ślad za nim podążyła Leliana, w oka mgnieniu naciągając cięciwę łuku, celując strzałą prosto w głowę obcego.

– Uspokójcie się – odezwała się Isabella, zerkając ostrożnie za siebie, ku zdenerwowanym przyjaciołom.

– Kim jesteście? – zapytał wartownik.

– Wędrowcami – odparła szlachcianka, po czym poczuła, jak chłodna stal odsuwa się od jej szyi.

– Rozumiem. – Mężczyzna przyjrzał się każdemu z osobna, nie ukrywając niezadowolenia.


Morrigan, czując na sobie nieprzychylne spojrzenie, dziko zmrużyła oczy, parskając pod nosem. Sten zerknął z ukosa na stojącą obok wiedźmę i, założywszy dłonie na szerokiej piersi, mruknął coś niewyraźnie. Zevran odstający nieco od reszty odchrząknął znacząco, po czym ruszył parę kroków naprzód w stronę gburowatego wartownika. Ten, widząc nadchodzącego elfa, spiął się i mocniej zacisnął palce na rękojeści miecza.

– Wpuścisz nas, czy odprawisz z kwitkiem? – spytał skrytobójca, przystając na wprost uzbrojonego jegomościa.

– Wejdźcie do wioski – odpowiedział. – Jednak nie możecie zostać zbyt długo. Zaraz obok – mówiąc to, wskazał ręką na jeden z domów nieopodal stawu – jest opuszczona chata, gdzie przenocujecie. Z rana, gdy kupiec otworzy swój interes, uzupełnijcie zapasy i odejdźcie. Nie lubimy w Azylu obcych.

– Och, jaka szkoda – prychnęła czarodziejka. – A już liczyłam na powitalny bankiet.

Isabella, Alistair oraz Leliana zerknęli za siebie, posyłając wiedźmie pełne niedowierzania spojrzenie, na co ta tylko lekceważąco wzruszyła ramionami. Sten zmrużył fioletowe oczy, obserwując z dzikim błyskiem odchodzącego wartownika.

– Mam złe przeczucia – przemówił grubym głosem qunari.

Morrigan zadarła głowę, by móc spojrzeć na Stena. Jego białe włosy, spiczaste uszy i metaliczna skóra nieraz przyprawiały ją o nieprzyjemne dreszcze. Jednak mimo niechęci do ów osobnika, jedno musiała przyznać. Jego przeczucie nigdy ich nie zwiodło.

– Miejmy nadzieję, dzikusie, że nie zginiemy wszyscy – powiedziała z przekąsem, po czym zerknęła za Szarymi Strażnikami, elfem i łuczniczką, zmierzjącymi w kierunku wskazanej chałupy.

– Nie umrzemy – dodał Sten, ruszając z miejsca.

Morrigan podążyła za towarzyszem, który po chwili znów się odezwał:

– Kiedyś umrzemy, ale na pewno nie dzisiaj.

Czarodziejka zirytowana przystanęła, podpierając się pod boki.

– Osobiście wolę, gdy milczysz. Weź to pod uwagę.



Opuszczona chata, jak się okazało, była w miarę zadbanym domem, w którym znajdowały się trzy izby – dwie większe i jedna mniejsza. Pierwsza, do której się wchodziło prosto z dworu, okazała się kuchnią, jadalnią oraz pokojem w jednym. Po prawej stronie, pod ścianą, stał stary spróchniały kredens, zaraz obok nieduże palenisko oraz rożen. Pod oknem, naprzeciw kącika kuchennego, kurzył się kwadratowy stół z czterema krzesłami. Lewą stronę izby urządzono na kształt sypialni. Pod drugim oknem i ścianą ustawiono po jednym wąskim łóżku oraz po jednej komodzie.

Na wprost wejścia znajdowało się przejście do dalszej części domu, gdzie w mniejszej izbie stały dwa kolejne łóżka gabarytami przypominające te z kuchni. Ustawione były równolegle do siebie, pod jedną ze ścian, naprzeciwko zamkniętych drzwi prowadzących do najmniejszego z pomieszczeń, które okazało się być niczym innym jak sypialnią małżeńską, na co wskazywało dwuosobowe łoże. Prócz niego w pokoju stała ogromna szafa zajmująca niemal całą prawą stronę. Po lewej, pod małym okrągłym oknem, ustawiona została maszyna do szycia oraz dwa krzesła.

Wszystko w domu było pokryte grubą warstwą kurzu. Jedynie posłania zachowały czystość, gdyż każde z nich przysłaniał duży ozdobny materiał.

Morrigan, przekroczywszy próg domostwa, omiotła pomieszczenie krytycznym spojrzeniem złotych oczu. Gdy zauważyła palenisko, bez zastanawiania się podeszła do niego z zamiarem wzniecenia ognia. Z ulgą przyjęła widok skąpej sterty drewna leżącej przy kredensie. Już po chwili w izbie dało się poczuć przyjemne ciepło bijące od strzelających drew trawionych ogniem.

Leliana usiadła na jednym z krzeseł, obserwując stojącą przy palenisku kobietę. Łuczniczka czuła, że wiedźma miała już dość: Redcliffe, tej wyprawy, a najbardziej tego, że była skazana na nieustanne towarzystwo. To prawdziwa męka dla kogoś, kto przywykł do samotności.

Czarodziejka, czując, że ktoś ją obserwował, odwróciła się za siebie. Gdy jej źrenice pochwyciły spojrzenie niebieskich oczu, skrzywiła się.

– Idź do diabła – syknęła w kierunku rudowłosej kobiety.

– Liczyłaś, że was nie dogonimy – powiedziała Leliana, puszczając złośliwą uwagę mimo uszu.

– Liczyłam, że sczeźniesz pod grubą warstwą śniegu. Mam już powyżej uszu twojej osoby. Wystarczająca karą jest oddychanie tym samym powietrzem, co ty, a co dopiero mieszkanie pod jednym dachem.

– Życząc mi źle, narażasz również Stena. – Łuczniczka z uśmiechem na ustach droczyła się z wiedźmą.

– Stenowi nic by się nie stało. Nie zdechł zamknięty w klatce. Nie umarł nawet po spotkaniu z ogrem, mimo iż, jego kości przypominały papkę do karmienia niemowląt.

Morrigan, mówiąc to, skrzyżowała ręce na piersi, unosząc przy tym brodę, co w całości dopełniało cynizmu, którym emanowała.

Leliana tylko założyła nogę na nogę, przymykając przy tym oczy. Z jej piersi wydobyło się głębokie westchnienie ulgi, zaś usta wykrzywiły w delikatnym, a zarazem szczerym uśmiechu. Była spokojna. Przeprawili się przez góry, cali i zdrowi. Mieli schronienie, a co najważniejsze, byli razem.

Morrigan, widząc zachowanie łuczniczki, wywróciła oczami. Jednak wewnątrz siebie też odczuwała ulgę. Przez cała wyprawę bała się, że spadnie na nich lawina lub, że podczas snu zaatakują ich górskie wilki czy inne stworzenia, kończąc tym samym ich nędzny żywot. Z mrocznych myśli wyrwał ją odgłos dobrze znanych już kroków.

– Co jest, dziewczyny? – zagaił wesoło Alistair, podchodząc do stolika. – Zająłem jedno łóżko w pokoju obok – mówiąc to, dosiadł się obok rudowłosej kobiety.

– To dobrze – odparła Morrigan, rozluźniając się lekko. – Może uda mi się zająć ten mały pokoik.

– Nie sądzę – mruknął Sten, który już od dłuższego czasu leżał na łóżku pod oknem.

Trzy pary oczu zerknęły ku olbrzymowi.

– Myślałam, że śpisz – zdziwiła się Leliana.

– Tylko odpoczywam, chcę objąć wartę. Nie ufam ludziom z tej wioski – odparł beznamiętnie.

– Co masz na myśli, mówiąc, że nie mam szans na tamten pokój? – zapytała wiedźma, zupełnie ignorując dialog pomiędzy qunari a łuczniczką.

Olbrzym uchylił prawą powiekę, łypiąc fioletowym okiem na mordującą go spojrzeniem apostatkę.

– Właśnie „to” – odpowiedział, znacząco akcentując ostatnie słowo, po czym na powrót zamknął oko.

Wtedy to usłyszeli. Miarowe skrzypnięcia oraz stłumione jęki i postękiwania dochodzące zza ściany.

Morrigan rozdziawiła usta, wpatrując się wytrzeszczonymi oczami w ścianę, za którą  miłosne odgłosy przybrały na sile. Leliana tylko odchyliła głowę i zaniosła się śmiechem, widząc reakcję wiedźmy oraz łapiąc komizm sytuacji.

– No nie wierzę… – wyjąkała w przerwach pomiędzy salwami chichotu.

Jednak gdy spojrzała na siedzącego obok Alistaira, zaczęła śmiać się jeszcze głośniej.

– To obrzydliwe. – Templariusz skrzywił się zniesmaczony, oblewając się rumieńcem. Skrzywił się jeszcze bardziej, gdy przypomniał sobie pożądliwe spojrzenia Zevrana, jakie rzucał w kierunku kobiet podczas wędrówki przez góry. – Ten lubieżnik nawet na łożu śmierci będzie myślał tylko o tym, jak sobie zrobić dobrze.

– Czyżby przemawiała przez ciebie zazdrość? – spytała kpiąco Leliana, pochylając się nad stołem.

Jej smukła twarz była ozdobiona rumieńcem maskującym delikatne piegi, a w kącikach niebieskich oczu błyszczały łzy wesołości.

– Och, Isabello! – W całym domu rozbrzmiał pełen pożądania głos Zevrana.

– Och, zamknij się! – wyjęczał Alistair, starając się sparodiować elfa.

Leliana znów wybuchła śmiechem, Morrigan pokręciła głową zniesmaczona; Sten, założywszy dłonie za głowę, prychnął pod nosem, a kąciki jego wąskich warg uniosły się w rozbawieniu.        



Zevran niedbale zaczesał dłonią rozpuszczone włosy. Na jego twarzy malowało się zadowolenie i ulga. Usiadł na skraju łóżka, czując, jak włoski na jego skórze zaczynają się stroszyć z powodu panującego w pomieszczeniu chłodu. Oparł łokcie o kolana, oddychając głęboko. Podniósł się ze skrzypnięciem materaca, rozciągając przy tym ramiona. Zerknął lekko za siebie, zawieszając na ułamek sekundy spojrzenie na doprowadzającej się do porządku Isabelli. Poczuł zawód, gdy jej jędrne piersi na powrót skryły się pod materiałem bluzki.

Idąc za przykładem Strażniczki, postanowił doprowadzić się do stanu używalności. Opuszczone na pośladki spodnie podciągnął, zwinnym ruchem dłoni zapinając pasek. Z podłogi podniósł koszulę, którą zarzucił na poharatane bliznami plecy. Już miał zapinać guziki, gdy jego własne dłonie zostały odsunięte przez te należące do Isabelli.

Zdziwiony uniósł brew. Szlachcianka tylko delikatnie się uśmiechnęła, po czym zaczęła zapinać srebrzyste guziki ciemnej koszuli.

– Myślisz, że było nas słychać? – zagaił elf, gdy kobieta stojąca przed nim skończyła z koszulą.

– Myślę, że teraz udajesz idiotę, Zev – odparła Isabella. – Słyszałeś Alistaira…

– Może kłócił się z Morrigan…

– Tak, i podczas kłótni zmienił tonację głosu tak, by brzmiało to, jakby doświadczał uciech cielesnych.

– Kto wie? – spytał retorycznie, a Isabella spojrzała na niego spod byka. – Och, nie patrz już tak na mnie. Co mogę poradzić na to, że gdy jesteś blisko mnie, mam ochotę od razu zedrzeć z ciebie ubrania?

– Trochę samokontroli jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziło.

– Nie wierzę, że usłyszałem to z twoich ust. – Zevran zacmokał z dezaprobatą, zabierając z łóżka swoją skórzaną kurtkę.

– A ja nie wierzę, że dałam się sprowokować, gdy za ścianą jest cała drużyna. – Szlachcianka poprawiła rzemienie przy karwaszach, po czym odetchnęła głęboko, podchodząc do drzwi.

           

W momencie, gdy Isabella wraz z Zevranem zawitali w kuchni, wszyscy się zachowywali, jakby nic nie słyszeli. Morrigan z przejęciem mieszała zawartość małego kociołka, nawet nie podnosząc wzroku znad bulgoczącej cieczy. Leliana i Alistair siedzieli przy stole, grając w kości, które znaleźli w jednej z szuflad kredensu, zaś Sten leżał na łóżku z rękoma założonymi za głowę, można było pomyśleć, że spał.

Couslandówna przyjrzała się każdemu po kolei, kręcąc głową.

– Nie musicie udawać – odezwała się w końcu, na co siedząca pod oknem dwójka zareagowała mało teatralną miną „o co ci chodzi”. – Alistair, zamknij usta, bo wyglądasz mało inteligentnie… – dodała Isabella, widząc wyraz twarzy przyjaciela.

– Czyli jak zwykle – burknęła Morrigan, uśmiechając się wrednie.

– Chcesz, Morrigan, proszę bardzo. Kwestionuj sobie moją inteligencję, nie mam zamiaru dać się sprowokować – powiedział Alistair, przyjmując obronną postawę.

– Właśnie dałeś się sprowokować – upomniała go grzecznie Leliana, po czym posłała Isabelli oczko. – A co do was… – Łuczniczka urwała w połowie zdania, uważniej się przyglądając stojącej w progu parze – …stwierdziliśmy, że wasze zachowanie było mało taktowne, co za tym idzie, to wy pełnicie dzisiaj wartę. Najwidoczniej macie nadmiar energii – dokończyła z wyrazem triumfu na twarzy.

– Tak. Taką podjęliśmy decyzję – przytaknął Alistair. – Mogliście być ciszej, na Stwórcę… Tak sapaliście, że nie wiedziałem, czy czasem nie walczycie z pomiotami lub innym cholerstwem.

– Wezmę sobie twą uwagę do serca, templariuszyno – wtrącił Zevran, zmierzając do drzwi frontowych.

– Muszę przyznać, nieźle to rozegraliście – pochwaliła przyjaciół Isabella, po czym wyszła z domu.

W momencie, gdy szlachcianka zamknęła za sobą drzwi, Zevran wybuchnął śmiechem.

– Bawi cię to? – spytała Isabella, obserwując niemalże płaczącego Antivańczyka.

– Owszem, trochę – odpowiedział, starając się uspokoić. – Szczególnie postawa Alistaira. Chociaż niezły plan sobie obmyślili.

– Tylko nie psuj im chwili triumfu, mówiąc, że i tak mieliśmy przejąć wartę Stena – odparła szlachcianka, rozglądając się po  nieznanej wiosce.

Pod osłoną ciemnego nieba osada wydawała się opuszczona. Jakby nie było tu nikogo prócz nich. Tafla jeziora zdawała się niemalże nienaturalnie równa, niczym zwierciadło odbijające skrzące się gwiazdy. Nie było słychać żadnych odgłosów. Zupełnie jak przed atakiem pomiotów, gdy przyroda zdawała się zamierać ze strachu przed potworami. Tu było podobnie. Nie wiał wiatr, nie hukały sowy, z domostw nie dochodził żaden dźwięk. Również w oknach pobliskich chałup nie paliło się światło. Tylko chata zajęta przez Strażników emanowała ciepłem domowego ogniska.

– To miejsce przyprawia mnie o dreszcze – powiedziała Isabella niemal szeptem.

– Jest tu jakaś… magia – dodał Zevran. – I coś jeszcze.

– Też to czuję. Zupełnie jak wtedy, gdy przybyliśmy do Redcliffe.

– Spójrz – wyszeptał Zevran, wskazując palcem cień jednego z domostw, gdzie dało się spostrzec odznaczającą się postać. – Jesteśmy obserwowani.

____________________________________________
Wstawiam surowy rozdział, gdy tylko moja kochana beta go sprawdzi, to wrzucę poprawiony. Wybaczcie surowośc, ale tak mi się dobrze pisało ten chapter i jestem mega  zniego zadowolona. A jak Wam się podoba?

P.S. Check new site: Bestiariusz 
P.S2. Jutro biorę się za modyfikację Słownik Dragon Age.
                                   
           


13 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :) Się uśmiałam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. *facepalm* No ja nie wierzę xDD Nie ma to jak kochanie się, podczas gdy za naprawdę cienką ścianą siedzi sobie Alistair wraz z Morrigan :D "OCH, ISABELLO!", "OCH, ZAMKNIJ SIĘ!" xD Padłam. I chyba już nie wstanę.
    Czekam na kolejny xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę ci tego talentu i tego jak umiesz rozbawić czytelnika. Rozdział świetny, a ja dalej się uśmiecham choć już dawno skończyłam czytać. Tęskniłam za tym opowiadaniem, wszystko nadrobię obiecuję, ale daj mi czas. :) :* buziaki i zapraszam do siebie.
    ostatnia-heretyczka

    OdpowiedzUsuń
  4. Z braku czasu wziąłem się za pierwszy z brzegu rozdział, czyli ostatni. Grę znam i lubię, więc bez problemu "wbiłem się" w środek akcji. O ile zasadniczo nie przepadam za fanficami, ten czytało mi się szybko i przyjemnie. Jak będę miał więcej minut do dyspozycji, zacznę czytać historię od początku.

    P.S. Jak ustosunkujesz się do drugiej części gry? Pytam głównie ze względu na nagłą i drastyczną zmianę wyglądu qunari (rogi!).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście bardziej mi się podobają w dwójce, nawet mój Sten jest trochę kształtowany an tych z dwójki, tylko, że nie am rogów :P

      Miło, że znasz grę, niby jest popularna,ale mało osób o niej wie i słyszało. Często się spotykałam właśnie z tekstami typu: "Dragon Age? A co to?"

      Jeśli znasz, to dobrze, przynajmniej jak zaczniesz czytać, to nie będziesz mieć żadnych problemów :)

      Usuń
    2. Tylko jedna rzecz mi jeszcze przyszła do głowy, nie na temat opowiadania, tylko bloga - o ile studia komputerowe czy filmowe nie mają problemu z fan fiction, o ile nie przynosi dochodów, to używanie ścieżki dźwiękowej z gry jako tła muzycznego już chyba podchodzi pod konflikt z prawem autorskim.

      Usuń
  5. kocham to po prostu kocham!! Czekam na kolejny wspaniały rozdział :) Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham te teksty Alistaira.
    "Och, zamknij się!" - padłam gdy to przeczytałam.
    Ten rozdział był niesamowity (może to przez tą wioskę,a może to przez to, że trochę to ubarwiłaś).
    Co do wyglądu bloga to gdy go się widzi to już można wyczuć klimat DA
    Życzę dużo weny i dużo wolnego czasu.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału (wreszcie mogę to napisać).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi :) Byłam ciekawa czy dotrwasz do końca. W oczekiwaniu an nowy rozdział proponuje zajrzeć w miniaturki. Aktualnie nad jedną pracuję jak również nad rozdziałem, który już wkrótce powinien się pojawić. Dziękuje, że z takim zapałem śledzisz tę historię. Każdy twój komentarz był miły i strasznie motywował. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Bardzo szybko mi szło czytanie, a mój awatar mówi sam za siebie więc nie było mowy o nie przeczytaniu wszystkiego. Codziennie będę zaglądała na twojego bloga w oczekiwaniu na nową notkę.

      Usuń
  7. 'Morrigan, czując na sobie nieprzychylne spojrzenie, dziko zmrużyła oczy, parskając pod nosem. Sten zerknął z ukosa na stojącą obok wiedźmę i, założywszy dłonie na szerokiej piersi, mruknął coś niewyraźnie. Zevran odstający nieco od reszty odchrząknął znacząco,' = hahaha każdy sobie pochrumkał :D

    Rozdział bardzo przyjemny, chichrałam się jak głupek :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    weszli do tej wioski, ale są cały czas obserwowani, oj tak nie potrafili sobie odmówić…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń