– Przez pewien
czas myśleliśmy, że was zgubiliśmy – mówiła Leliana z przejęciem; na jej twarzy
malował się szkarłatny rumieniec spowodowany dużym wysiłkiem i niską
temperaturą. – Najgorsze było to, jak wpadliśmy na małą lawinę. Nic nam się nie
stało, ale znacznie opóźniło marsz, prawda, Stenie? – Kobieta z wesołą iskrą w
oku zerknęła na towarzysza podróży.
Ten tylko
skrzyżował ręce na piersi i wydał z siebie gardłowy pomruk niewyrażający
jakiejkolwiek odpowiedzi.
Stojąca
nieopodal Isabella wpatrywała się błękitnymi oczami w ciągnącą się donikąd
ścieżkę po lewej. Morrigan jeszcze nie wróciła, a minęła już cała noc.
Zaczynała się martwić o przyjaciółkę. Myśli, którymi błądziła w kierunku
wiedźmy, tak ją absorbowały, że nawet nie przejęła się zbytnio tym, iż Sten
wraz z Lelianą ich odnaleźli.
Zevran krążył
brzegiem drogi, wymachując jednym ze sztyletów. Nudziło mu się. Ta wędrówka
zaczęła go irytować; miał ochotę na przygodę, na walkę, na adrenalinę czy
jakikolwiek dreszczyk emocji. Myśląc o emocjach, poczuł irytujące go już od
paru dni mrowienie w podbrzuszu. Zaklął pod nosem i mimowolnie spojrzał na
stojącą w niedalekiej odległości Strażniczkę. Jej spięte w kucyk włosy leniwie
falowały na lekkim wietrze. Oczy miała utkwione w bliżej nie określonym punkcie,
wypatrując na horyzoncie znajomej sylwetki.
Elf otaksował
wzrokiem kochankę, po czym, kręcąc głową, zwrócił twarz w przeciwną stronę.
Spojrzał na Lelianę, uśmiechając się przy tym zadziornie. Wcześniej nie zwracał
na nią szczególnej uwagi; po prostu uważał, że była atrakcyjna, nic poza tym.
Jednak teraz, gdy cały aż gotował się z palącej go żądzy, zauważył w niej
idealny materiał na kochankę. Była bowiem smukła, miała o wiele większe piersi
niż Isabella, no i ten kolor włosów, który w pełnym słońcu mienił się ognistymi
refleksami.
– Co się tak
na nią gapisz? – Zevran podskoczył jak oparzony, słysząc zaraz przy uchu
znajomy męski głos.
– Cholera,
Alistairze, nie skradaj się tak!
Krótkowłosy
mężczyzna zaśmiał się triumfalnie, krzyżując przy tym ręce.
– J-jak…? –
Zevran zaczął się jąkać, patrząc to na stojącego przy nim mężczyznę, to na
Lelianę majstrującą coś przy łuku. – Przecież jeszcze sekundę temu rozmawiałeś
z Lelianą…
– To było
dobre parę minut temu – powiedział Alistair, przekrzywiając głowę i
przypatrując się skrytobójcy. – Gapiłeś się nie na nią – dodał oskarżycielskim
tonem, na co elf tylko prychnął. – Ty naprawdę jesteś niebezpieczny dla
otoczenia. Jeszcze brakuje, byś próbował Stenowi do gaci się dobrać. –
Templariusz wzdrygnął się na własne słowa.
– Czyżby
przemawiała przez ciebie zazdrość, mój ty przystojny do granic możliwości
przyjacielu? – zapytał Antivańczyk z lubieżnym błyskiem w oku.
Szary Strażnik,
widząc ten przypływ kokieterii, cofnął się dwa kroki.
– Wolałbym się
umówić na randkę z arcydemonem. – Wywrócił oczami. – Mogę cię o coś zapytać? –
odezwał się po chwili ciszy, patrząc w kierunku elfa.
– Jasne, wal –
odpowiedział, chowając sztylet do pochwy na plecach.
– Wiem, że ty
i Isabella… no wiesz…
– Pieprzymy
się. – Zevran dokończył bez skrępowania.
– …jesteście
ze sobą blisko – sprostował Alistair, w głębi ducha żałując, że w ogóle zaczął
ten temat.
– I co w
związku z tym?
– Biorąc pod
uwagę fakt, że próbowałeś dobrać się do mnie, plus te lubieżne spojrzenia w
kierunku Leliany, i, nie okłamujmy się, cały czas rzucasz niemoralne propozycje
Morrigan…
– Alistairze –
przerwał mu elf, widząc, jak ten zaczął się rumienić od końca brody po samą
linię włosów. – Do rzeczy.
– Traktujesz
ją poważnie? Mam na myśli Isabellę.
Zevran
wciągnął głęboko powietrze, po czym wypuścił je z głośnym świstem, robiąc przy
tym zmieszaną minę. Nie wiedząc, co w pierwszej chwili odpowiedzieć, zwyczajnie
odszedł parę kroków dalej tak, by mimo wszystko ta rozmowa nie dosięgnęła o
jednej pary uszu za dużo. Alistair podążył w ślad za skrytobójcą. Elf zatrzymał
się i, splótłszy palce dłoni na karku, spojrzał w bezchmurne błękitne w niebo.
– Co cię
wzięło na pogadanki o mnie i Isabelli, Alistairze?
Templariusz
przystanął obok Antivańczyka i przyjrzał mu się z uśmiechem.
– Rozmawiałem
z nią niedawno. Była to inna rozmowa niż wszystkie dotychczas, jakie miałem
przyjemność z nią prowadzić. Nie wiem, jak to ująć, ale czy nie zauważyłeś, że
się zmieniła?
– W jakim
sensie?
– Zaczęła
walczyć – powiedziawszy to, spojrzał skrytobójcy w oczy. – Nie mówię tu o walce
z pomiotami, tylko o walce z samą sobą. W końcu odnalazła coś, co daje jej
siłę, by żyć. Coś, co sprawia, że przestała być tą destrukcyjną osobą, i może
to głupie, ale wydaje mi się, że te zmiany zaczęły w niej zachodzić, odkąd
jesteś z nami.
– Chcesz mi
powiedzieć, że Isabella zmieniła się przeze mnie?
– Przez to, że
jesteś z nią, głąbie. Pamiętam, jak się zachowywała, nim cię pojmaliśmy. Była
nie do zniesienia. Roztaczała wokół siebie tak depresyjną aurę, że ja czasem
miałem ochotę powiesić się na pobliskim drzewie. Była agresywna…
– Nadal jest –
wtrącił Zevran z uśmieszkiem.
– Była
zgorzkniała i impulsywna. Miało się wrażenie, że, obcując z nią, to tak, jakbyś
starał się ujarzmić jakiś niszczycielski
żywioł.
– Powinieneś
zostać poetą. – Skrytobójca zakpił z rozmówcy. – Wiem, co chcesz powiedzieć, i
lepiej zastanów się, nim to zrobisz – dodał agresywniej, a uśmiech, jaki
jeszcze przed chwilą gościł na jego twarzy, odszedł w zapomnienie.
Alistair
przypatrywał się mu z zaciekawieniem, starając doszukać w swoich słowach i w
jego oczach powodu, dla którego tak nagle zmienił nastawienie.
– Myślisz, że
nie widzę jej zachowania? Że nie wiem, jak na mnie patrzy? Nie jestem ślepy, a
tym bardziej głupi. Nie mam pojęcia, co chcesz ode mnie usłyszeć. Czy zależy mi
na niej? Tak, ale nie tak mocno, jak ty byś tego chciał. Czy się o nią martwię?
Owszem, ale to naturalna reakcja, gdy jest się z kimś blisko. Widzę to po
twoich oczach, Alistairze. Więc dalej, śmiało, zadaj to pytanie. – Templariusz
wyprostował się i przełknął głośno ślinę.
– Kochasz ją?
– Nie –
powiedział ostro i oddalił się w kierunku, z którego przyszli.
– Coś się
stało? – melodyjny głos Leliany zwrócił uwagę Alistaira. – Widziałam, że
rozmawialiście, i – w tym momencie spojrzała na Zevrana, pastwiącego się nad drzewem
– Zevran się zdenerwował, o co chodziło?
Alistair
zerknął na przyjaciółkę z głośnym westchnieniem.
– Chciałem
dowiedzieć się jednej rzeczy.
– I co?
– Masz czasem
wrażenie, że mimo iż nie umiesz rozpoznać tego w czyichś oczach, to i tak
wiesz, że ta osoba kłamie?
– Czasami, ale
często jest tak, że błędnie odczytujesz czyjeś emocje – odparła z uśmiechem,
kładąc przyjacielowi dłoń na ramieniu. – A co się tyczy Zevrana, to wydaje mi
się, że on sam nie potrafi nazwać własnych. Z Isabellą jest tak samo, prawda? –
Zaśmiała się, przypominając sobie niektóre reakcje Strażniczki. – Weźmy na
przykład jej relacje z Morrigan, pamiętasz, jak długo mówiła, że nienawidzi tej
wiedźmy? – Alistair mimowolnie kiwnął głową. – To spójrz teraz. – Leliana, mówiąc
to, wskazała palcem na czarnowłosą szlachciankę, która już od paru godzin stała
nieruchomo, wyczekując powrotu czarodziejki. – Ona i Zevran są podobni do
siebie. Oboje boją się własnych emocji.
Późnym
popołudniem wróciła Morrigan. Ścieżka, jaką sprawdzała, prowadziła do większego
zalewu wodnego, przy którym znajdowały się trzy zniszczone budynki. Swoją długą
nieobecność wytłumaczyła tym, że owo zalewisko to źródło ciepłych wód i
roślinność wokół niego nie była zmarznięta czy pokryta śniegiem, więc, wietrząc
okazję, nazbierała ziół, jakich bardzo jej brakowało.
Mimo wyjaśnień
Isabella i tak naskoczyła na kobietę, z czego wywiązała się krótka, acz
burzliwa sprzeczka. Reszta drużyny stała w bezpiecznej odległości dziesięciu
metrów; woleli nie ryzykować tym, że zostaną ugodzeni zaklęciem bądź sztyletem.
Temperament Morrigan w połączeniu z charakterem Isabelli dawały mieszankę
wybuchową, o czym niektórzy mieli nieprzyjemność się przekonać.
Po zakończonej
sprzeczce wszyscy ruszyli w dalszą drogę, mimo zbliżającego się zmierzchu
nadgonili tempo, stawiając sobie za cel dotarcie do Azylu przed nocą. Wszyscy
czuli, że było to już niedaleko, wręcz na wyciągnięcie ręki.
Gdy zapadła noc,
a ciemne niebo ozdobiły jaśniejące w górze gwiazdy, drużyna Szarych Strażników
dotarła na skraj tajemniczej wioski. Szare budynki zdawały się być w koszmarnym
stanie. W oknach nie paliły się światła, z kominów nie unosił się dym, a
dziedziniec straszył pustką. Jedynie w oddali słychać było miauczenie kota oraz
pogdakiwania kur.
Isabella
spojrzała po twarzach przyjaciół i pewnie wkroczyła na nieznany teren
nieznanych ludzi. Jednak po zaledwie czterech krokach na krtani poczuła zimną
stal miecza.
no w końcu <3 jakoś nie lubię wątku azylu w grze i szlajania się po świątyni ale czuję, że rozwiniesz go ciekawie :)
OdpowiedzUsuńTak bardzo byłam zachwycona miniaturką, że zapomniałam przeczytać rozdział. Więc zacznijmy od naszego uroczego elfickiego kochanka: miałam ochotę po prostu mu przywalić za takie gadanie. Do tego, jak zaczął wpatrywać się w Lelianę... Jestem ciekawa czy pociągniesz ten wątek.
OdpowiedzUsuńA ja w przeciwieństwie do poprzedniczki, lubię wątek z Azylem. Szczególnie podobało mi się, spotkania z duchami i te zagadki, próby. Teraz będe z niecierpliwością czekać na Twoją wersję.
Jedynie o co mam teraz żal, że rozdział zdecydowanie za krótki... :<
'– Przez to, że jesteś z nią, głąbie. Pamiętam, jak się zachowywała, nim cię pojmaliśmy. Była nie do zniesienia. Roztaczała wokół siebie tak depresyjną aurę, że ja czasem miałem ochotę powiesić się na pobliskim drzewie. Była agresywna…' - ahahaha, ale się uśmiałam <3
OdpowiedzUsuńMam ogromną nadzieje, że opisałaś później próby! Samo chodzenie po ruinach nieszczególnie mnie pasjonowało, ale po pokonaniu smoka sprawa wyglądała inaczej, uwielbiam momenty, jak spotykasz na swojej drodze ducha z przeszłości <3
Rozdział cudny <3
Hej,
OdpowiedzUsuńStein i Leila dogonili ich w końcu, czyżby właśnie dotarli do wioski, której szukali, och Zev czemu wygrywasz się na pniu…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia