Sword

20 lutego 2014

ROZDZIAŁ 39. Zatajone emocje.

– Przez pewien czas myśleliśmy, że was zgubiliśmy – mówiła Leliana z przejęciem; na jej twarzy malował się szkarłatny rumieniec spowodowany dużym wysiłkiem i niską temperaturą. – Najgorsze było to, jak wpadliśmy na małą lawinę. Nic nam się nie stało, ale znacznie opóźniło marsz, prawda, Stenie? – Kobieta z wesołą iskrą w oku zerknęła na towarzysza podróży.
Ten tylko skrzyżował ręce na piersi i wydał z siebie gardłowy pomruk niewyrażający jakiejkolwiek odpowiedzi.

Stojąca nieopodal Isabella wpatrywała się błękitnymi oczami w ciągnącą się donikąd ścieżkę po lewej. Morrigan jeszcze nie wróciła, a minęła już cała noc. Zaczynała się martwić o przyjaciółkę. Myśli, którymi błądziła w kierunku wiedźmy, tak ją absorbowały, że nawet nie przejęła się zbytnio tym, iż Sten wraz z Lelianą ich odnaleźli.
Zevran krążył brzegiem drogi, wymachując jednym ze sztyletów. Nudziło mu się. Ta wędrówka zaczęła go irytować; miał ochotę na przygodę, na walkę, na adrenalinę czy jakikolwiek dreszczyk emocji. Myśląc o emocjach, poczuł irytujące go już od paru dni mrowienie w podbrzuszu. Zaklął pod nosem i mimowolnie spojrzał na stojącą w niedalekiej odległości Strażniczkę. Jej spięte w kucyk włosy leniwie falowały na lekkim wietrze. Oczy miała utkwione w bliżej nie określonym punkcie, wypatrując na horyzoncie znajomej sylwetki.
Elf otaksował wzrokiem kochankę, po czym, kręcąc głową, zwrócił twarz w przeciwną stronę. Spojrzał na Lelianę, uśmiechając się przy tym zadziornie. Wcześniej nie zwracał na nią szczególnej uwagi; po prostu uważał, że była atrakcyjna, nic poza tym. Jednak teraz, gdy cały aż gotował się z palącej go żądzy, zauważył w niej idealny materiał na kochankę. Była bowiem smukła, miała o wiele większe piersi niż Isabella, no i ten kolor włosów, który w pełnym słońcu mienił się ognistymi refleksami.
– Co się tak na nią gapisz? – Zevran podskoczył jak oparzony, słysząc zaraz przy uchu znajomy męski głos.
– Cholera, Alistairze, nie skradaj się tak!
Krótkowłosy mężczyzna zaśmiał się triumfalnie, krzyżując przy tym ręce.
– J-jak…? – Zevran zaczął się jąkać, patrząc to na stojącego przy nim mężczyznę, to na Lelianę majstrującą coś przy łuku. – Przecież jeszcze sekundę temu rozmawiałeś z Lelianą…
– To było dobre parę minut temu – powiedział Alistair, przekrzywiając głowę i przypatrując się skrytobójcy. – Gapiłeś się nie na nią – dodał oskarżycielskim tonem, na co elf tylko prychnął. – Ty naprawdę jesteś niebezpieczny dla otoczenia. Jeszcze brakuje, byś próbował Stenowi do gaci się dobrać. – Templariusz wzdrygnął się na własne słowa.
– Czyżby przemawiała przez ciebie zazdrość, mój ty przystojny do granic możliwości przyjacielu? – zapytał Antivańczyk z lubieżnym błyskiem w oku.
Szary Strażnik, widząc ten przypływ kokieterii, cofnął się dwa kroki.
– Wolałbym się umówić na randkę z arcydemonem. – Wywrócił oczami. – Mogę cię o coś zapytać? – odezwał się po chwili ciszy, patrząc w kierunku elfa.
– Jasne, wal – odpowiedział, chowając sztylet do pochwy na plecach.
– Wiem, że ty i Isabella… no wiesz…
– Pieprzymy się. – Zevran dokończył bez skrępowania.
– …jesteście ze sobą blisko – sprostował Alistair, w głębi ducha żałując, że w ogóle zaczął ten temat.
– I co w związku z tym?
– Biorąc pod uwagę fakt, że próbowałeś dobrać się do mnie, plus te lubieżne spojrzenia w kierunku Leliany, i, nie okłamujmy się, cały czas rzucasz niemoralne propozycje Morrigan…
– Alistairze – przerwał mu elf, widząc, jak ten zaczął się rumienić od końca brody po samą linię włosów. – Do rzeczy.
– Traktujesz ją poważnie? Mam na myśli Isabellę.
Zevran wciągnął głęboko powietrze, po czym wypuścił je z głośnym świstem, robiąc przy tym zmieszaną minę. Nie wiedząc, co w pierwszej chwili odpowiedzieć, zwyczajnie odszedł parę kroków dalej tak, by mimo wszystko ta rozmowa nie dosięgnęła o jednej pary uszu za dużo. Alistair podążył w ślad za skrytobójcą. Elf zatrzymał się i, splótłszy palce dłoni na karku, spojrzał w bezchmurne błękitne w niebo.
– Co cię wzięło na pogadanki o mnie i Isabelli, Alistairze?
Templariusz przystanął obok Antivańczyka i przyjrzał mu się z uśmiechem.
– Rozmawiałem z nią niedawno. Była to inna rozmowa niż wszystkie dotychczas, jakie miałem przyjemność z nią prowadzić. Nie wiem, jak to ująć, ale czy nie zauważyłeś, że się zmieniła?
– W jakim sensie?
– Zaczęła walczyć – powiedziawszy to, spojrzał skrytobójcy w oczy. – Nie mówię tu o walce z pomiotami, tylko o walce z samą sobą. W końcu odnalazła coś, co daje jej siłę, by żyć. Coś, co sprawia, że przestała być tą destrukcyjną osobą, i może to głupie, ale wydaje mi się, że te zmiany zaczęły w niej zachodzić, odkąd jesteś z nami.
– Chcesz mi powiedzieć, że Isabella zmieniła się przeze mnie?
– Przez to, że jesteś z nią, głąbie. Pamiętam, jak się zachowywała, nim cię pojmaliśmy. Była nie do zniesienia. Roztaczała wokół siebie tak depresyjną aurę, że ja czasem miałem ochotę powiesić się na pobliskim drzewie. Była agresywna…
– Nadal jest – wtrącił Zevran z uśmieszkiem.
– Była zgorzkniała i impulsywna. Miało się wrażenie, że, obcując z nią, to tak, jakbyś  starał się ujarzmić jakiś niszczycielski żywioł.
– Powinieneś zostać poetą. – Skrytobójca zakpił z rozmówcy. – Wiem, co chcesz powiedzieć, i lepiej zastanów się, nim to zrobisz – dodał agresywniej, a uśmiech, jaki jeszcze przed chwilą gościł na jego twarzy, odszedł w zapomnienie.
Alistair przypatrywał się mu z zaciekawieniem, starając doszukać w swoich słowach i w jego oczach powodu, dla którego tak nagle zmienił nastawienie.
– Myślisz, że nie widzę jej zachowania? Że nie wiem, jak na mnie patrzy? Nie jestem ślepy, a tym bardziej głupi. Nie mam pojęcia, co chcesz ode mnie usłyszeć. Czy zależy mi na niej? Tak, ale nie tak mocno, jak ty byś tego chciał. Czy się o nią martwię? Owszem, ale to naturalna reakcja, gdy jest się z kimś blisko. Widzę to po twoich oczach, Alistairze. Więc dalej, śmiało, zadaj to pytanie. – Templariusz wyprostował się i przełknął głośno ślinę.
– Kochasz ją?
– Nie – powiedział ostro i oddalił się w kierunku, z którego przyszli.
– Coś się stało? – melodyjny głos Leliany zwrócił uwagę Alistaira. – Widziałam, że rozmawialiście, i – w tym momencie spojrzała na Zevrana, pastwiącego się nad drzewem – Zevran się zdenerwował, o co chodziło?
Alistair zerknął na przyjaciółkę z głośnym westchnieniem.
– Chciałem dowiedzieć się jednej rzeczy.
– I co?
– Masz czasem wrażenie, że mimo iż nie umiesz rozpoznać tego w czyichś oczach, to i tak wiesz, że ta osoba kłamie?
– Czasami, ale często jest tak, że błędnie odczytujesz czyjeś emocje – odparła z uśmiechem, kładąc przyjacielowi dłoń na ramieniu. – A co się tyczy Zevrana, to wydaje mi się, że on sam nie potrafi nazwać własnych. Z Isabellą jest tak samo, prawda? – Zaśmiała się, przypominając sobie niektóre reakcje Strażniczki. – Weźmy na przykład jej relacje z Morrigan, pamiętasz, jak długo mówiła, że nienawidzi tej wiedźmy? – Alistair mimowolnie kiwnął głową. – To spójrz teraz. – Leliana, mówiąc to, wskazała palcem na czarnowłosą szlachciankę, która już od paru godzin stała nieruchomo, wyczekując powrotu czarodziejki. – Ona i Zevran są podobni do siebie. Oboje boją się własnych emocji.

Późnym popołudniem wróciła Morrigan. Ścieżka, jaką sprawdzała, prowadziła do większego zalewu wodnego, przy którym znajdowały się trzy zniszczone budynki. Swoją długą nieobecność wytłumaczyła tym, że owo zalewisko to źródło ciepłych wód i roślinność wokół niego nie była zmarznięta czy pokryta śniegiem, więc, wietrząc okazję, nazbierała ziół, jakich bardzo jej brakowało.
Mimo wyjaśnień Isabella i tak naskoczyła na kobietę, z czego wywiązała się krótka, acz burzliwa sprzeczka. Reszta drużyny stała w bezpiecznej odległości dziesięciu metrów; woleli nie ryzykować tym, że zostaną ugodzeni zaklęciem bądź sztyletem. Temperament Morrigan w połączeniu z charakterem Isabelli dawały mieszankę wybuchową, o czym niektórzy mieli nieprzyjemność się przekonać.
Po zakończonej sprzeczce wszyscy ruszyli w dalszą drogę, mimo zbliżającego się zmierzchu nadgonili tempo, stawiając sobie za cel dotarcie do Azylu przed nocą. Wszyscy czuli, że było to już niedaleko, wręcz na wyciągnięcie ręki.
           
Gdy zapadła noc, a ciemne niebo ozdobiły jaśniejące w górze gwiazdy, drużyna Szarych Strażników dotarła na skraj tajemniczej wioski. Szare budynki zdawały się być w koszmarnym stanie. W oknach nie paliły się światła, z kominów nie unosił się dym, a dziedziniec straszył pustką. Jedynie w oddali słychać było miauczenie kota oraz pogdakiwania kur.
Isabella spojrzała po twarzach przyjaciół i pewnie wkroczyła na nieznany teren nieznanych ludzi. Jednak po zaledwie czterech krokach na krtani poczuła zimną stal miecza.

4 komentarze:

  1. no w końcu <3 jakoś nie lubię wątku azylu w grze i szlajania się po świątyni ale czuję, że rozwiniesz go ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak bardzo byłam zachwycona miniaturką, że zapomniałam przeczytać rozdział. Więc zacznijmy od naszego uroczego elfickiego kochanka: miałam ochotę po prostu mu przywalić za takie gadanie. Do tego, jak zaczął wpatrywać się w Lelianę... Jestem ciekawa czy pociągniesz ten wątek.
    A ja w przeciwieństwie do poprzedniczki, lubię wątek z Azylem. Szczególnie podobało mi się, spotkania z duchami i te zagadki, próby. Teraz będe z niecierpliwością czekać na Twoją wersję.
    Jedynie o co mam teraz żal, że rozdział zdecydowanie za krótki... :<

    OdpowiedzUsuń
  3. '– Przez to, że jesteś z nią, głąbie. Pamiętam, jak się zachowywała, nim cię pojmaliśmy. Była nie do zniesienia. Roztaczała wokół siebie tak depresyjną aurę, że ja czasem miałem ochotę powiesić się na pobliskim drzewie. Była agresywna…' - ahahaha, ale się uśmiałam <3

    Mam ogromną nadzieje, że opisałaś później próby! Samo chodzenie po ruinach nieszczególnie mnie pasjonowało, ale po pokonaniu smoka sprawa wyglądała inaczej, uwielbiam momenty, jak spotykasz na swojej drodze ducha z przeszłości <3
    Rozdział cudny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    Stein i Leila dogonili ich w końcu, czyżby właśnie dotarli do wioski, której szukali, och Zev czemu wygrywasz się na pniu…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń