Sword

23 czerwca 2015

Gdybym tylko...


Niebo nad Kirkwall w ułamku sekundy zabarwiło się szkarłatem. Zakon, a wraz z nim Wielebna Matka, został zmieciony z powierzchni ziemi. Ja to uczyniłem. Ja się tego dopuściłem i nie miałem w związku z tym najmniejszych wyrzutów sumienia. Stałem przed tobą z uniesioną brodą i obserwowałem cię. Nie mogłem przewidzieć, co uczynisz. Nigdy nie byłem w stanie, bo zawsze byłeś trochę nieobliczany i trochę szalony. Gdyby nie to, czy stałbym tu teraz przed tobą? Jako przyjaciel, towarzysz, kochanek.
W momencie, gdy dotarło do ciebie, dlaczego uderzył nas podmuch ciepłe, dlaczego budynek Zakonu rozsadziła eksplozja, spojrzałeś na mnie tak, jakbyś widział po raz pierwszy w życiu. Nie, to złe określenie. Doskonale pamiętam, jak wtedy na mnie patrzyłeś. Jak badałeś wzrokiem moją twarz zmęczonego człowieka, doszukując się w niej krzty wrogości, którą rzekomo emanowałem, grożąc ci, tak naprawdę bez powodu.
Nigdy nie chciałeś dla mnie źle. Zawsze się o mnie troszczyłeś, pomagałeś, ufałeś. I jak ci odpłaciłem za tę dobroć? Za miłość, bo mówiłeś, że kochasz, że będziesz trwać przy moim boku.
            Powiedz mi, Hawke, czy mam prawo stać tu teraz przed tobą i prosić, byś mi wybaczył?
            Twoje niebieskie niczym szafiry oczy wpatrywały się w niebo za mną. Gorejące od wybuchu, od tego, co uczyniłem. Ale czy nie widzisz, że nie było innej drogi?
            Nie, Hawke, nie mogłem postąpić inaczej. I mówię to ja, Anders, człowiek, którego ciało obejmowałeś co noc przez ostanie lata. Człowiek, który dla ciebie zrobiłby wszystko.
            Nie patrz tak na mnie, Hawke. Myślałem, że to zniosę. To spojrzenie.
            Twój wyraz twarzy… nie wiem, co myślisz. Nigdy nie mogłem tego stwierdzić. Draconisie Hawke, zawsze taki byłeś. Nieodgadniony. Nieposkromiony.
            – Andersie, coś ty uczynił? – W końcu się odezwałeś.
Wyczułem w twoim głosie wahanie, ale nie trwogę.
            Gdybym tylko mógł, zaśmiałbym się, ale nie wypadało. Ku memu zdziwieniu ty wcale nie byłeś zaskoczony moim występkiem, więc dlaczego czułem emanującą od ciebie wściekłość?
            – Nie było innego rozwiązania, Hawke – odpowiedziałem.
            – Dlaczego mi nie powiedziałeś? – wybuchłeś. – To dlatego kazałeś mi odwrócić uwagę wielebnej? – spytałeś, a ja tylko mogłem patrzeć ci w oczy.
            – Brałeś w tym udział?! – Gdzieś zza moich pleców doszedł głos Sebastiana.      Jak ten człowiek mnie denerwował. Ale ty się uparłeś, nie mogłeś nie przejść obojętnie obok kogoś, kto został niesprawiedliwie potraktowany. Tak samo było z magami i, mam nadzieję, nadal jest. Ty, ja… nie, tu już nie chodzi o nas, o naszą przyszłość.     
– Zabiję go, Hawke! – zagrzmiał Sebastian, mierząc we mnie z łuku.
            Nie zdziwiłem się, gdy ruszyłeś z miejsca, stając między mną a naciągniętą na cięciwę, gotową zadać śmierć strzałą.
            – Tylko spróbuj – wysyczałeś.
Mogłem wyczuć twoją magię. Łaskotała skórę, pieściła niczym stara, dobrze znana kochanka.
Hawke, jak mogłem w ciebie wątpić?
            Patrząc w twoje plecy, kiedy znów mnie osłaniałeś, zrozumiałem, że źle zrobiłem, nie ufając ci. Czy mi wybaczysz? Nie wiem. Pierwszy raz w życiu nie byłem niczego pewien.
            Hawke… nie musisz mnie już bronić.
            Położyłem dłoń na twoim ramieniu. Rozejrzałem się wokół, wszędzie widziałem ludzi patrzących na mnie z pogardą, wściekłością i przerażeniem. Merril, Avelin… Nawet ty, Varriku? Spuszczam przed krasnoludem wzrok. Miał mnie za przyjaciela. Ciekawe, czy też czuł się zdradzony, czy był wściekły. Bo ty byłeś, Draconisie, nie oszukasz mnie.
            Twoje zmarszczone brwi, drgająca górna warga, którą szpeciła mała blizna w kształcie litery „s”, twoje rozszerzające się nozdrza i nierówny oddech, to wszystko cię zdradzało. Starałeś się nie okazywać emocji, ale przez to, jak dobrze cię znałem, potrafiłem dostrzec, kiedy się wsiekałeś.
            Zastanawiało mnie w tamtym momencie tylko jedno, czy to ja byłem tego powodem, czy Sebastian, z którym teraz się kłóciłeś o moje życie.
            Nie broń mnie już, Hawke. Nie zasługuję na to.
            – Jeśli taka będzie twoja wola, to mnie zabij – wyszeptałem.
            Odwróciłeś się. Patrzyłeś na mnie, jakbym był dla ciebie obcą osobą. To boli. Ten wzrok. W niczym nie przypomina tego, którym mnie obdarzałeś przez te lata.
            Nie milcz, błagam, nie zniosę tego.
            Nie zasługiwałem na przebaczenie, wiedziałem to. Nie zasługiwałem na ułaskawienie, na miłość, na ciebie.
            – Za kogo ty mnie masz?! – wrzasnąłeś. – Nie zabiję cię, ale dlaczego, do cholery jasnej, niczego mi nie powiedziałeś, Andersie?! Aż tak mi nie ufasz? Po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłem?!
Nie mogłem, uciekałem przed twym wzrokiem.
            – Gdybym tylko… – zacząłem niepewnie. – Gdybym tylko ci zaufał, jaką miałbym pewność, że nie będziesz mnie chciał powstrzymać? – spytałem. – Jaką miałbym pewność, że nie chciałbyś w tym wziąć udziału? A na to pozwolić nie mogłam, Draco – mówiłem ostro, podchodząc do ciebie.
            Czułem twój oddech. Pachniesz tevinterskim winem. Pieprzony Fenris zawsze ci je wciskał, a ty nigdy nie potrafiłeś odmówić. Nikomu nie potrafiłeś odmówić. Nie potrafiłeś odmówić mnie I gdzie nas to zaprowadziło?
            – Gdybyś mi tylko powiedział, wszystko potoczyłoby się inaczej – odpowiedziałeś, szarpiąc włosy.
            – Nie będę w tym brał udziału – ostrzegł Sebastian, a za nim stanął Fenris.
            Widziałem w jego elfich oczach, że mną gardził. Zawsze gardził.
            – Ja również, Hawke. Lepiej się zastanów, co zamierzasz zrobić.
            – Chyba nie chcesz stanąć przeciwko mnie – warknąłeś na elfa, , a on tylko dumnie uniósł głowę, jego tatuaże z lyrium zaczęły połyskiwać.
            Nie chcę, ale nie widzę innego wyjścia.
            – Teraz się rozstaniemy, Hawke – syknął Sebastian. – A gdy walka się skończy, znajdę go – mówiąc, wskazał mnie palcem – i przyrzekam, że nie spocznę, dopóki go nie znajdę i własnoręcznie nie zabiję.
            – Będziesz mógł spróbować – odparłeś, nawet nie kryjąc groźby, znów zasłaniając mnie własnym ciałem, a w twym głosie słyszałem dziwną nutę.
            Zawiodłeś się. Zawiedli ci, na których przez te lata mogłeś polegać, a ja to zapoczątkowałem.
            Hawke, myślę, zaciskając pięść na szacie w miejscu, gdzie miałem to robaczywe serce.
            Gdybym tylko cię nie spotkał…
Gdybym tylko cię nie spotkał, czy byłbyś szczęśliwy?
___________________________________________
Miast miniatury o Morrigan, powstało to.
Natchnienie? O tutaj
Rozdział pojawi się do piątku.

3 komentarze:

  1. No cóż, dawno mnie już tu nie było...
    Obiecuję poprawę, będę częściej tu zaglądać i nadrobię zaległości.
    Spodobał mi się pomysł z czasem teraźniejszym i bardzo tu pasuje, oddaje dynamikę i w ogóle chciałabym aby pojawiał się częściej. Fajnie brzmi.
    Podoba mi się tez paring. Można taki zrobić w DA? Można? Proszę powiedz że można.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że można. Pisałam to.właśnie na podstawie własnej osttniej rozgrywki w DA II :-)

      Usuń
  2. Uroczy rozdział! Nawet nie wiedziałam, że można romansować z Andersem facetem :D Sama miałam z nim romans tylko raz, kobietą. Jaką podjęłaś decyzję na samym końcu?
    Ja nie umiałam go zabić, absolutnie nie, został ze mną ku niezadowoleniu reszty. :D
    Zdałam sobie sprawę, iż każda postać, z którą romansowałam po raz pierwszy, miała blond włosy... Alistair, Anders, w Inkwizycji Cullen (huehue, kolejny rycerzyk jak ten pierwszy :D). Dopiero po kilku rozgrywkach moje fanmode przeszło na innych, niemniej to dziwne, bo wolę brunetów. Taka tam moja mała dygresja, haha.

    OdpowiedzUsuń