Sword

28 lutego 2015

ROZDZIAŁ 44. Dwie drogi.

         – Nic tu nie ma – powiedziała Morrigan, przypatrując się Zevranowi, który z pasją dźgał sztyletem czoło jednego z denatów.
Elf, najwidoczniej z nudów, lubił profanować zwłoki.
– Marnujemy tylko czas – dodała, skupiając uwagę na Isabelli szukającej nie wiadomo czego przy ścianie obok ołtarza.
         Liderka rozglądała się po murze, jakby wypatrywała jakichkolwiek anomalii czy wskazówek do tego, co mogło kryć się za nim i jak go otworzyć. Leniwie przenosiła wzrok z jednego punktu na drugi. Wpatrywała się w roztrzaskane po bijatyce ławki, gobeliny zwisające z balustrad, pęknięcia w podłodze. Przyglądała się też zwłokom, chcąc rozgryźć ten cały kult, o jakim wspominał kapłan. W końcu zrezygnowana odsunęła się od ściany i przyjrzała się przyjaciołom.

Alistair starał się doprowadzić do porządku włosy, które po rażeniu błyskawicą sterczały mu na wszystkie strony. Sam wyszedł z tej opresji bez szwanku. Stenowi nic nie dolegało – zaklęcia Morrigan zdążyły już uleczyć wszystkie rany, zaś Leliana przechadzała się po budynku, rabując wszystko, co uznała za przydatne. Zevran z pasją wydłubywał nieżyjącemu mężczyźnie oko.
Przeczesali budynek, a mimo to niczego nie znaleźli. Byli w kropce. Nie mieli pojęcia, jak dotrzeć do miejsca, gdzie spoczywały doczesne szczątki prorokini Andrasty.
Isabella zaczynała wątpić, czy cała ta historia aby na pewno była prawdziwa. Mogło się okazać, jak niejednokrotnie podczas całej wyprawy mówiła Morrigan, że gonili za czymś, co nigdy nie miało prawa bytu.
Jednak ściana, której Isabella z taką pasją się przypatrywała, nie dawała jej spokoju. Strażniczka czuła, wiedziała, że za nią znajdowało się ukryte pomieszczenie.
         – Tu musi coś być – odezwała się Couslandówna po długich minutach milczenia.
         – Trupy. Tylko to tu zostało – odparła jej Morrigan.
         – Ja bym nie była tego taka pewna – powiedziała Leliana, zatrzaskując zakurzony kufer i chowając do kieszeni buteleczkę z podejrzaną zielonkawą substancją. –  Jeden wariat nigdy nie zwraca czyjejś uwagi, bo każdy wie, że zwariował, ale cała grupa wygadująca głupoty świadczy o tym, że coś musi być na rzeczy.
         – Przecież nie postawiliby znaku: „Andrasta – prosto i w lewo”, prawda? – zagaił Alistair, na chwilę przerywając walkę z blond pasmami. – Gdy czegoś strzeżesz, nie dasz nikomu się do tego dostać.
         – Przeczesałem ten przybytek i nie znalazłem nic, co mogłoby służyć jako przejście – powiedział stanowczo Sten. – Powinniśmy wracać. Kto wie, czy arl nie odzyskał sił.
         Leliana przystanęła w miejscu, wlepiając wzrok w tajemniczy mur. Zmarszczyła brwi, a po chwili z ożywieniem wskazała palcem szare cegły w prawym rogu.
         – Tam – powiedziała, podchodząc do Isabelli. – Widzisz? – spytała, nakierowując twarz liderki na punkt, który ją tak zainteresował.
         – Leliano, jesteś genialna – pochwaliła ją Isabella i czym prędzej podeszła do muru.
         Stanęła na palcach i wcisnęła odznaczający się kamień. Wtem kawałek ściany odsunął się, ukazując ukrytą komnatę, pośrodku której leżał nieprzytomny mężczyzna.
         – Na Stwórcę! – krzyknęła zszokowana Leliana i czym prędzej podbiegła do starca.
         Uklęknęła przy nim i z przerażeniem w oczach przyjrzała się ranom na jego ciele. Twarz szpeciły fioletowe sińce, a na wysuszonych ustach znać było ślady krwi. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w nierównych oddechach. Lewa noga, ułożona pod nienaturalnym kątem, zdawała się złamana.
         Leliana niepewnie dotknęła ramienia mężczyzny, jakby bała się, że przysporzy mu jeszcze większego cierpienia. Starzec nieznacznie uchylił powieki. Gdy spostrzegł, że nie był sam, drgnął jakby w przerażeniu.
         – Nie – wychrypiał. – Dość już wyrządziliście mi krzywdy – dodał, łamiącym się głosem.
         – A jednak żyje – powiedziała z przekąsem Morrigan, która wraz z resztą towarzyszy wkroczyła do pomieszczenia.
         – Nie jesteśmy tu po to, by cię skrzywdzić – zapewniła mężczyznę Leliana.
         – Ktoś ty? – spytała Isabella stojąca z boku.
         – Ja… nazywam się Genitivus. Jestem uczonym – odpowiedział z trudem. – Szukałem Urny Świętych Prochów, gdy tylko mieszkańcy dowiedzieli się o celu mojego przybycia… – Zamilkł, jakby mówienie przychodziło mu z trudem. – Sami widzicie.
         – Wiesz, gdzie znajduje się urna? – spytała Isabella.
         – Tak, jednak by się tam dostać, potrzebny jest specjalny klucz. Przywódca tych barbarzyńców nosił go zawsze przy sobie. Przypomina stary medalion.
         Isabella spojrzała wymownie na Zevrana, ten w mig zrozumiał, o co chodziło liderce. O nic nie pytając, wyszedł z komnaty z zamiarem przeszukania trupa szalonego kapłana. Po chwili wrócił, trzymając w dłoniach coś na kształt kwiatu.
         – Czy to jest to, o czym mówiłeś? – spytał, pokazując fant Genitivusowi.
         Starzec tylko pokiwał głową.
         – Mogę wam pokazać, jak tego użyć i dać wskazówki jak dojść do świątyni – powiedział. – Sam bym oddał wiele, by móc tylko ujrzeć ją na własne oczy, ale nie jestem w stanie – mówiąc to, spojrzał z bólem na ranną nogę.
         – Idźcie, ja z nim zostanę – zaoferowała się Leliana.
___
         Wnętrze rozpadającej się świątyni wyglądało jak lodowa forteca. Szczeliny kamiennej posadzki wypełniał śnieg wpadający do środka przez liczne wyrwy oraz pęknięcia znajdujące się w sklepieniu. Wiatr zawodził, zwiedzając liczne komnaty, zdające się być od dawna opuszczone i zapomniane. Oszronione ściany skrzyły się w promieniach słońca wdzierających się tą samą drogą, co biały puch tańczący na podmuchach powietrza.
         Piątka przybyszy stała przy wielkich wrotach, chłonąc zapierający dech w piersi widok.
         – To jest… – wyszeptał zdumiony Alistair, robiąc parę kroków na przód, patrząc dookoła. – Nigdy czegoś takiego nie widziałem.
         Isabella ruszyła za przyjacielem, zerkając to na prawo, to lewo, kręcąc z niedowierzania głową.
         – Lepiej znajdźmy te prochy, bo inaczej zamarzniemy na śmierć i sami staniemy się reliktami – warknęła Morrigan, stawiając twardo stopy. – Tu nie ma nic szczególnego. Kupa kamieni, lodu i śniegu – dodała, kopiąc leżącą lodową bryłę.
         – I nastrój prysł – powiedział Alistair, siląc się na uśmiech.
         – Wiele korytarzy do wielu komnat – odezwał się z powagą Sten, a idący jako ostatni Zevran odparł:
         – Nas interesuje ta, która będzie najbardziej strzeżona. Ruszajmy na przód, aż trafimy na tych wariatów z rogami na głowach.
         – To dobry plan – poparła go Morrigan, chuchając w zmarznięte dłonie.  – Pospieszmy się.
         Drużyna zaczęła się wspinać po kamiennych stopniach, a nie jedne z nich kruszyły się im pod stopami. Na szczycie schodów Isabella uniosła dłoń, nakazując tym samym ciszę, po czym wskazała wejście z lewej strony, skąd dochodziły przytłumione odgłosy ludzi.
         Reszta przystanęła, sięgając po broń, na co Coulandówna pokręciła głową i ruszyła przed siebie, wprost do obszernej sali o kształcie koła.
         – To chyba jakaś kpina – wyszeptała, gdy dołączyli do niej towarzysze.
         – Co się stało? – spytał Alistair.
         Szara Strażniczka tylko rozpostarła ramiona. Po obu stronach pomieszczenia były dwa wejścia do dalszej części budynku. W obu korytarzach nie zalegał śnieg, a posadzka wydawała się nienaruszona. Na ścianach wisiały pochodnie oświetlające drogę przygasającym ogniem.
         – Rozdzielmy się – zaproponował Zevran, podchodząc do jednego z wejść.
         – To będzie głupie – powiedziała Morrigan. – Nie wiemy, co tam jest i ilu ludzi stanie nam na drodze. Jest nas tylko pięcioro, jeśli się rozdzielimy, to równie dobrze od razu powinniśmy poderżnąć sobie gardła i ułatwić tym szaleńcom sprawę.
         – Jak zawsze jesteś nastawiona na najgorsze, moja droga – odparł elf kokieteryjnym tonem. – Niemniej, masz trochę racji, ale jeśli na końcu jednej, nie wiadomo jak długiej drogi niczego nie znajdziemy, będziemy zmuszeni się cofnąć, a sama powiedziałaś, że zależy nam na czasie.
         – To jakie mamy wyjście? – spytał Sten. – Gdybanie nam nic nie da. Podejmij jakąś decyzję, kadan – zwrócił się do Isabelli, która stała, gorączkowo myśląc.
         – Zevran, jakie są szanse, że poradzisz sobie sam? – spytała elfa, a ten uniósł kącik ust w chytrym uśmieszku.
         – Mam wrażenie, że była to obelga – odparł, na co Isabella wywróciła oczami. – Idźcie w czwórkę – powiedział, robiąc krok w korytarz po prawej stronie.
         – Jesteś pewny? – spytał Alistair, który wydawał się nieprzekonany co do planów.
         – Jestem dużym chłopcem, przyjacielu, ale dziękuję za troskę – powiedziawszy to,  ruszył przed siebie, nawet się nie odwracając.
         Isabella stała i patrzyła na niknącą sylwetkę kochanka. Poczuła niemiły ścisk, jakby niewidzialna macka owinęła się jej wokół wnętrzności. Z trudem przełknęła ślinę.
         – Nie traćmy czasu – powiedziała, a Sten wraz z Morrigan ruszyli w przeciwległy tunel.
         Tylko Alistair stał, patrząc to na Isabellę, to na korytarz, w którym przed paroma sekundami zniknął Zevran.
         – Zależy ci na nim, prawda? – zagaił, kładąc dłoń na plecach przyjaciółki.
         – Gdybyś ty tam wszedł, też bym się martwiła – odpowiedziała, idąc za pozostałą dwójką.
         – Ale nie patrzyłabyś takim przerażonym wzrokiem. – Alistair zerknął kątem oka na Couslandównę. – Nic mu nie będzie. Niejeden demon pozazdrościłby mu przebiegłości i sprytu.
         – Chwalisz go, a przecież go nie cierpisz – powiedziała z przekąsem.
         – Och, czy wy wszyscy zawsze musicie mnie brać pod włos? – spytał retorycznie, śmiejąc się przy tym pod nosem. – Zevran to szuja i zdania nie zmienię, ale jest jednym z nas i najwidoczniej cię uszczęśliwia.
         Morrigan idąca parę metrów przed nimi prychnęła rozbawiona, a Alistair wbił zrezygnowane spojrzenie w jej smukłe plecy.
         – Naprawdę o tym rozmawiamy, czy to jakiś koszmar?      
– Po prostu nie chcę znów oglądać twojej twarzy, na której nie gościł uśmiech. Zresztą, sama wiesz, jaka byłaś, nim ten szkodnik się pojawił i spartaczył powierzone mu zadanie.
         – Ciągle będziesz przypominać, że miał nas zabić? – Isabella spojrzała w oczy Alistaira, a ten tylko wzruszył ramionami. – Otrzymał rozkaz, rozkazy się wypełnia. I ty powinieneś wiedzieć o tym najlepiej, jako Szary Strażnik i templariusz.
         – Niedoszły templariusz – poprawił ją, a ona poklepała go po ramieniu. – Wiesz, o co mi chodziło.
         – Tak, wiem – westchnęła. – Aż za dobrze, przyjacielu, aż za dobrze… ale na szczęście to przeszłość, którą postanowiłam pozostawić za sobą – dodała z uśmiechem. – Mamy cel, misję i nie możemy zawieść.
         – A co, gdy na horyzoncie pojawi się Howe? – spytał Alistair z powagą w głosie.
         Isabella zacisnęła dłonie w pięści, słysząc znienawidzone nazwisko. Na moment zaschło jej w ustach.
         – Nie będziesz mieć prawa, by mnie powstrzymać – odparła równie poważnie.
         – Stójcie – usłyszeli mocny głos należący do Stena.
         Cała czwórka przystanęła w niewielkiej odległości od wyjścia z korytarza. Widzieli kręcących się po pomieszczeniu ludzi. Trzech mężczyzn odzianych w lekkie zbroje.
         – Jednak ciemne korytarze mają swoje plusy – wyszeptał Alistair, dobywając tarczy i miecza.
         – Odłóż to, rycerzyku od siedmiu boleści – fuknęła Morrigan, po czym wyszła z dającego osłonę mroku, zgarniając dłonią kurz z posadzki.
         – Kim jesteś?! Stój! – krzyknął wrogo jeden z wartowników.
         Morrigan posłusznie wykonała polecenie. Pozostałych dwóch podeszło do niej na odległość paru kroków, mierząc w nią orężem.
         – Pytałem, kim jesteś – powtórzył ten, który ją zauważył.
         Zniecierpliwiony podszedł bliżej. Wiedźma tylko na to czekała.
         – Dobranoc – powiedziała szczerze rozbawiona, po czym zdmuchnęła kurz z dłoni, a mężczyźni jeden po drugim zwalili się na ziemię. – Droga wolna! – zawołała do kryjących się w cieniu towarzyszy.
         – Mówiłem ci już, że jesteś przerażająca? – spytał Alistair, robiąc krok nad jednym z  nieprzytomnych wartowników.
         – Nie raz, nie dwa – odparła Morrigan, wzruszając ramionami. – Ruszajmy dalej.
         – A co, jeśli zaalarmują innych, gdy się zbudzą? – dopytywał Sten, patrząc podejrzliwie na czarodziejkę.
         – Nie zbudzą – odparła głosem, od którego ciarki przelatywały po plecach.

_____
        
         Zevran dyszał głośno, z czoła skapywał mu pot. W dłoniach trzymał zakrwawione sztylety, a wokół niego leżało sześć trupów. Podłoga była brudna od krwi. Wtem do pomieszczenia wpadło kolejnych dwóch osiłków z toporami. Ich wykrzywione gniewem twarze oświetlił płomień buchający z obszernego paleniska. Zevran miał wrażenie, że temperatura w tej małej komnacie podskoczyła o parę stopni.
         Zmęczony, ale z uśmiechem na ustach otarł przegubem czoło, po czym wyzywająco wystawił dłoń i pomachał palcami.
         – No chodźcie – zachęcił mężczyzn, którzy na chwilę zwątpili, widząc martwych towarzyszy broni.
         W końcu jednocześnie ruszyli z zamiarem zabicia elfa. Zamachnęli się ciężkimi toporami, jednak Zevran był szybszy. Pochylił się, unikając śmiercionośnych ostrzy. Gdy się wyprostował, przeciął powietrze sztyletem.
         Jeden z wojowników zacharczał gardłowo. Upuściwszy broń, złapał się oburącz za gardło, z którego trysnęła krew.
         – Jedenaście! – zawołał Zevran.
         Drugi napastnik, widząc partnera padającego trupem, zaczął w furii robić zamach za zamachem.
         Elf odskakiwał to w tył, to w bok, unikając śmierci i szukając dogodnej pozycji do wykonania precyzyjnego ciosu. Potężny topór śmignął mu nad głową. Pochylony, zrobił krok na przód, po czym, wyprostowawszy się, przylgnął do ciała napastnika.
         Mężczyzna zakasłał, wypluwając przy tym parę kropel krwi, która osiadła elfowi na ustach. Zevran z chorą satysfakcją patrzył, jak z oczu wroga znika życie. Poczuł, jak zwiotczały jeszcze przed sekundą napięte mięśnie.
         Wyszarpnął z piersi wojownika sztylet, wbity po rękojeść, a martwe ciało zwaliło mu się pod nogi.
         – Dwanaście – wyszeptał, zlizując posokę z warg.
         Strzepnął z ostrzy krew i ruszył dalej przed siebie, myślami krążąc wokół Isabelli, mając nadzieję, że była bezpieczna w towarzystwie Morrigan, Stena oraz Alistaira.

         Nie napotkawszy już nikogo, w spokoju szedł przed siebie, dopóki nie spostrzegł wyrwy w ścianie. Podszedł do niej i zajrzał do środka. Zdziwiony uniósł brwi, widząc wnętrze jakiejś jaskini.
         Lepiej znajdę resztę i  im o tym powiem, pomyślał. Już obracał się na pięcie, gdy to usłyszał. Tak dobrze znane mu dwa głosy – kobiecy i męski – przekomarzające się w najlepsze.
         Z uśmiechem na ustach wszedł w szczelinę.
         – …miałem na myśli to, jak się zachowujesz, Morrigan.
         – Zamilcz, bo uszy więdną od twojego żałosnego skomlenia – odcięła się kobieta.
         – Jestem tylko ciekaw…
         – I niezwykle irytujący! – zawołał Zevran, wychodząc zza wielkiego kamienia.
         Morrigan odwróciła się w stronę, skąd dobiegł ją znajomy głos. Alistair zamarł w poł słowa, stojąc z otwartą gębą i uniesionym w powietrze palcem, Sten tylko wydał z siebie pomruk zadowolenia i kiwnął elfowi na powitanie.
         Isabella wyjrzała zza pleców qunari, a jej spojrzenie skrzyżowało się z bursztynowymi oczami elfa.
         Mimo że był cały uwalani w krwi, uśmiechnął się szczerze i ze spokojem, widząc, Szarą Strażniczkę całą i zdrową.
         – Jak ty wyglądasz?! – zawołała Isabella ze znacznej odległości.
         – Normalnie – odparł Zevran, rzucając pobieżnie okiem na zasychającą posokę. – To was ominęła cała zabawa – dodał, idąc w stronę towarzyszy. – Dwanaście trupów w pojedynkę! – zawołał dumnie.
         Zewsząd otaczała ich lita skała.
         – Myślicie, że to tu? – spytał elf, gdy był już przy nich.
         – Wydaje mi się, czy tam jest światło? – odezwała się Morrigan, pokazując palcem we wskazanym kierunku.
         – Dziura w skale – stwierdził Alistair. – Może to wyjście.
         – Sprawdźmy to – powiedziała Isabella, ruszając z miejsca.

7 komentarzy:

  1. Podoba mi się. Po tak długiej przerwie bałam się, że to będzie rozdział GIGANT. Wszystko skróciłaś, trochę szkoda ale jednocześnie się cieszę , czytanie (i pisanie) o tych wszystkich przejściach, komnatach i przeciwnikach byłoby męczące, a zwłaszcza dla mnie, bo ja pragnę czytać o kolejnych wydarzeniach.
    Jestem ciekawa i już nie mogę się doczekać prób, walki z samym sobą, tworzenia mostu i spotkania z duchami przeszłości. Mam nadzieję, że zmieścisz to wszystko w jednym rozdziale. Życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Serdecznie zapraszam do nowo powstałego Spisu Opowiadań http://nasz-spis-opowiadan.blogspot.com/, na pewno znajdziesz tam coś dla siebie ;)
    Dopiero zaczynamy, więc każda nowa osoba i blog są dla nas ważne!

    Załoga Spisu Opowiadań.

    P.S. wciąż poszukujemy osób, które dołączyłyby do naszej załogi!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj! Szukając jakiegoś ciekawego FF w tematyce DA:O natknęłam się na Twojego bloga. Cóż, przeczytałam całość w dwa wieczory i jestem bardzo zaciekawiona i pod sporym wrażeniem. Kontynuujesz jeszcze pisanie? Czy na razie przerwałaś? :-) Napiszę moją skromną opinię: zacznę od plusów - bardzo, ale to bardzo podoba mi się, iż Twoja bohaterka nie jest typowym dobrym charakterem, czasem potrzeba zrobić z bohatera chociaż w jakimś małym stopniu sukinkota, gdzieś wsadzić te złe decyzje, bo właśnie o decyzjach moralnych czyta się najciekawiej. Tak samo Zevran - bardzo mi się podoba jak tworzysz jego image, nigdy nie wiadomo co wymyśli w kolejnym rozdziale. Bardzo, ale to bardzo dobrze się wczułaś w drużynę, ich rozmowy są bardzo klimatyczne i pasują humorem do gry/uniwersum. Ogólnie, całość bardzo ale to bardzo wciąga i ciężko się oderwać. Ale są również minusy - jedyne czego mogę się przyczepić, to język. Za dużo opisów, naprawdę nie trzeba co rozdział przypominać czytelnikowi że Strażniczka ma kruczoczarne włosy i niebieskie oczy, jak również nie trzeba opisywać dokładnie że koszula jest biała i niedopięta małymi srebrnymi guziczkami, zostaw parę smaczków dla wyobraźni a nie podawaj gotowego obrazu czytelnikowi na tacy. Czytający też nie są głupi, i nie potrzeba im po dziesięć razy przypominać o kolorze włosów czy oczu. Jednak całość wychodzi bardzo ale to bardzo pozytywnie. Czekam na kolejne części, które mam nadzieję powstaną. Życzę powodzenia w dalszym pisaniu! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ piszę! Gdybym opowiadanie w jakimkolwiek stopniu zawiesiła -poinformowałabym o tym. Masz rację, opisuję czasem za dużo, ale zawsze byłam za to rugana przez bety i taki dryg w sobie wyrobiłam.
      Nowy rozdział pojawi się tu jeszcze dzisiaj wieczorem lub jutro rano. Właśnie go kończę ;)
      W między czasie staram się skończyć miniaturkę, ale mozolnie to mi idzie.
      Dziękuję za komentarz i opinie. Cieszę się, że zachowałam kanon postaci, bo na tym najbardziej mi zależało.
      Ja sama lubię myśleć o Isabelli, jak o paru-procentowej socjopatce ;)
      Pozdrawiam i liczę, że zostaniesz ze mną do końca i klikniesz "obserwuję".
      Jedyne, co mi pozostaje to zachęcić Cię do przeczytania miniatur.
      Pozdrawiam serdecznie.
      P.

      Usuń
  4. 'Jednak ściana, której Isabella z taką pasją się przypatrywała, nie dawała jej spokoju. Strażniczka czuła, wiedziała, że za nią znajdowało się ukryte pomieszczenie.'- ale ma zmysł :D powaga. Myślałam, że to Alistair w swojej ciapowatości jakoś tą ścianę odsunie, całkiem przypadkiem.

    'Uklęknęła przy nim i z przerażeniem w oczach przyjrzała się ranom na jego ciele.' - mała dygresja. Leliana to jest dziwna czasem. Ktoś łamie sobie kark? jego własna głupota. Kilka ran na ciele, głównie złamana noga? przerażenie w oczach! :D

    '– Wiesz, gdzie znajduje się urna? – spytała Isabella.
    – Tak, ' - brakuje mi tu dyskusji, jakiegoś zdziwienia Strażniczki 'a więc to może być jednak prawda?'. Biorąc pod uwagę, jak w to wątpiła (szczególnie, że kiedyś pisałaś, że Izka nie była zbyt religijna, cała sprawa z Urną powinna jej się wydać ogromną fikcją. "urna? a może raczej ułuda?.

    Głupia decyzja Zeva, żeby poszedł sam, serio :P jest ich piątka, jedna osoba mogła iść z nim.

    Mimo wszystko, rozdział bardzo fajny. Mnie chodzenie po jaskiniach zawsze męczy, i moment tez przechodzę najszybciej, podobnie chodzenie po Głębokich Scieżkach. Jestem ciekawa jak rozwinęłaś motyw z próbami.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    o tak udało im się ruszyć we właściwym kierunku, mimo, że się rozdzielili to trafili s to samo miejsce…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Casino in Santa Rosa, CA | Mapyro
    See 충주 출장마사지 1027 traveler reviews, 13 전라남도 출장안마 tips, and 김포 출장마사지 11 photos of 광명 출장안마 Casino 순천 출장마사지 in Santa Rosa, CA. "Very nice place to stay if you like to gamble. I really liked the place. Rating: 3.7 · ‎11,279 reviews

    OdpowiedzUsuń