Sword

20 maja 2013

ROZDZIAŁ 28. Dziedzic tronu.

Była noc. Na dworze hulał lodowaty wiatr, szarpiąc usychające gałęzie drzew i zrywając z nich powiędłe liście. Ostre krople deszczu oraz grad przecinały bezlitośnie powietrze. Niespokojny, czarny jak węgiel ogar bojowy mabari leżał w jadalni przy ognisku.  Jego jarzące się w półmroku ślepia były wpatrzone w bladą kobietę siedzącą przy stole.
Isabella nie potrafiła zasnąć, grad głośno obijał się o okna, nie pozwalając nawet na chwilę zmrużyć oczu. Nie potrafiąc leżeć bezczynnie w łóżku, ubrała się i wyszła z pokoju. Zaczęła wędrować nikło oświetlonymi korytarzami, aż zawędrowała do jadalni.
Pochylona nad drewnianym kubkiem, z którego leniwie unosiła się para, starała się wyciszyć. Ubrana w lekkie skórzane spodnie i białą koszulę wyglądała jak wojowniczka, która właśnie skończyła wartę. Na stole, obok kubka, leżał jej ulubiony sztylet; mimo że nie był jej na zamku potrzebny, instynktownie wolała mieć go przy sobie. Broń prezentowała się imponująco. Ostrze wykonano z najlepszej stali, wygięte lekko w łuk, imitowało kieł potężnego zwierza. Rękojeść skrzyła się w świetle świec złotym blaskiem, a czerwony rzemień zawieszony na końcu głowicy zdawał się być smugą krwi ostatniego dźgniętego wroga.

Szafirowe oczy patrzyły w półmrok, błądząc po pustej komnacie. Krzesła, na których wcześniej siedzieli jej przyjaciele, przerażały pustką. Beznamiętny wzrok prześlizgnął się z siedzisk na kamienną posadzkę ozdobioną niebieskim dywanem pamiętającym grozę poprzednich dni. Ślady krwi, które najwidoczniej nie chciały zejść, straszyły i przypominały o tym, jakich zbrodni dopuszczono się w tych murach.
Czarne włosy zafalowały pod wpływem ruchu. Szara Strażniczka mocno pokręciła głową, starając się wyrzucić upiorne obrazy z myśli. Nie chciała zaprzątać sobie umysłu makabrą minionych dni.
Jednak przeszłość i teraźniejszość przez chwilę zdawały się splatać ze sobą.
– Isabello, za tobą! – słysząc wołanie matki, Isabella odwróciła się, automatycznie blokując cios miecza, który dzierżył rycerz spod herbu Howe.
Dziewczyna zrobiła ręką kołowrotek, a w powietrzu wśród krzyków i syków ognia rozbrzmiał dźwięk ścierającej się stali. Nogą odepchnęła wroga; mężczyzna stracił równowagę, zachwiał  się. To była jej szansa. Świst przeciął noce powietrze, a blada twarz została zroszona krwią.
Isabella zamrugała. Przez chwilę zadawało jej się, jakoby na posadzce leżał martwy Connor. Drżącą dłonią dotknęła policzka, sprawdzając, czy aby na pewno nie był ubrudzony krwią. Zamknęła oczy z ulgi, że to tylko wspomnienie. Jednak ta czynność przywołała ich kolejną falę.
Ktoś zaatakował od tyłu. Brudna męska dłoń zacisnęła się boleśnie na ustach, nie pozwalając złapać oddechu. Mocne ramię obejmowało szamoczącą się córkę teyrna wokół piersi, tak, że nie była w stanie dobyć miecza.
W niebieskich oczach błysnęły łzy wzbierające pod powiekami, gdy widziała zbliżających się do niej dwóch mężczyzn. Wyciągali ku niej zakrwawione łapska, śmiejąc się przy tym szyderczo, a jeden z nich rzucił w jej kierunku krótkim wulgarnym zdaniem, dając do zrozumienia, co chcą z nią zrobić.  Isabella,  chcąc się obronić, zaczęła wierzgać nogami z całej siły.
Jej paniczne krzyki tłumiły grube palce napastnika. Z zaciśniętych ust słychać było tylko niezrozumiałe jęki.
W momencie gdy ręka jednego z podchodzących ku dziewczynie rycerzy zanurzyła się pod zwiewną koszulą nocną, dziewczyna wydała z siebie stłumiony, lecz głośny pisk. Chwilę po tym jeden z rycerzy upadł, a z jego rozdartej szyi wypływała czerwona pulsująca krew. Rosły mabari rzucił się ku następnemu.
Szlachcianka zaparła się w sobie i z całej siły ugryzła napastnika, który uniemożliwiał jej poruszanie się. Żołnierz tylko zaklął, jednak oswobodził usta dziewczyny.
– Rufus! Zabij! – krzyknęła nienawistnie, poprzez łzy.
Isabella na powrót otwarła oczy, ujmując przy tym w dłoń ciepłe mleko. Warknięcie, jakie wydał z siebie leżący nieopodal pies, zwróciło jej uwagę.
– Cicho, Rufus. Nic mi nie jest – powiedziała, wstając i ruszając w stronę psa, starając się go uspokoić.
Delikatnie przy nim ukucnęła i pogłaskała czule za czarnym uchem. Ogar tylko położył łeb na łapach i przymknął powieki, wydając z siebie westchnienie.
– Z kim rozmawiasz? – Pod wpływem emocji i zdenerwowania Isabella nie zauważyła nawet, kiedy do jadalni wkroczył Alistair.
Wystraszona wpatrywała się w przyjaciela stojącego w futrynie. Muskularny tors miał zakryty wełnianym swetrem, najwidoczniej w jego komnacie musiał panować chłód. Szare, lniane spodnie miał przewiązane sznurkiem w pasie. Całości dopełniały rozczochrane jasne włosy oraz zaspane piwne oczy. Po dwudniowym zaroście, który miał wcześniej na twarzy, nie było śladu.
– Z nikim – odparła. – Mówiłam do psa – dopowiedziała, wracając na wcześniejsze miejsce, pochwyciła swój kubek w dłoń i jednym haustem wypiła znajdujące się w nim mleko.
Alistair nie miał pojęcia, jak się zachować. Mając w pamięci jej gwałtowną reakcję podczas posiłku, nie wiedział, jak zagaić rozmowę. Przestąpił niepewnie z nogi na nogę, po czym podrapał się po głowie. Już miał otworzyć usta, jednak zrezygnował, wzdychając ciężko. Nie miał pojęcia, co powiedział Isabelli Zevran, a nie chciał dokładać przysłowiowej oliwy do ognia.
– Skąd wzięłaś coś do picia? – palnął pierwsze, co mu przyszło na myśl.
Couslandówna wyciągnęła rękę przed siebie i wskazała na drzwi za paleniskiem.
– No tak. – Alistair walnął się teatralnie w czoło. – Kuchnia. – Kręcąc głową z niedowierzania do własnego kretynizmu, skierował kroki wprost do pomieszczenia na przeciwko.
Isabella odprowadzała go wzrokiem. Wydawał się zmieszany. Miał do tego prawo, jednak nie była na niego zła. Tak naprawdę nie powinna na nikogo. Z Zevranem nie łączyło ją nic prócz dwóch wspólnie spędzonych nocy. I jeśli elf mówił prawdę, to Alistair nie był niczemu winien.
Kiedy Alistair powrócił, trzymał dwa kubki. Spojrzał niepewnie w niebieskie oczy.
– Och… siadaj wreszcie. – Couslandówna warknęła rozbawiona.
Mężczyzna z ulgą przyjął zaproszenie i opadł na przeciwlegle krzesło, jeden z kubków postawił przed kobietą. Zaciekawiona spojrzała do środka, unosząc brew.
– Miód pitny – powiedział, widząc jej pytający wzrok.
Siedzieli tak przez chwilę w ciszy, każde wpatrzone w naczynie przed sobą. Jedynym dźwiękiem panującym w tym ogromnym pomieszczeniu był świst oddechu śpiącego psa oraz przyjemne dla uszu strzelanie drewna w ogniu.
– Isabello, muszę z tobą porozmawiać. To ważne – powiedział Alistair, przerywając ciszę.
Dziewczyna, słysząc swoje imię, spojrzała na przyjaciela, próbując odczytać jego intencje.
– Niby o czym? – spytała beznamiętnie, upijając łyk alkoholu. – Jeśli chodzi o Zevrana, to zostawmy ten temat. Powiedział mi, co między wami zaszło – dopowiedziała, uśmiechając się na wspomnienie siniaka na twarzy elfa.
– Tak? – spytał zszokowany, jednak po chwili zmarszczył brwi. – Powiedz mi, czy ty naprawdę sądziłaś, że byłbym w stanie, ot tak, pójść z kimś do łóżka? – odezwał się urażony. – Na dodatek z Zevranem? Isabello, albo mnie nie znasz, albo masz o mnie paskudne zdanie – powiedział, wytykając ja palcem, po czym pociągnął łyk alkoholu.
– Co mam ci powiedzieć? – spytała retorycznie, jednak w tonie jej głosu Alistair wychwycił nutę żalu. – Dałam się sprowokować Morrigan. Dodaj do tego stres i gotowe. Jednak wiedz, że mi przykro, Alistairze i przepraszam za to, że zapomniałam o twej szlachetności – powiedziała przyjaźnie, unosząc przy tym kubek. – Jesteś zacnym mężczyzną, przyjacielu i nie powinnam nigdy w to wątpić.
– Jak już przy szlachetności jesteśmy… – Alistair spoważniał i mocno zacisnął palce wokół naczynia z alkoholem.  – Pamiętasz naszą rozmowę na mój temat? Jak pytałaś mnie, gdzie się wychowałem? Jak dopytywałaś, kim jest mój ojciec? – Isabella zmrużyła oczy, przyglądając się mu uważnie.– Powiedziałem ci wtedy, że na pewno nie jest nim arl Eamon oraz, iż nie mam pojęcia, kto nim był. Prawda jest taka, że ja to wiem, Isabello.
– Jak to? – Isabella zdawała się być zbita z tropu, jednak już przeczuwała, że nie spodoba jej się to, co usłyszy.
– To nie jest coś, czym warto się chwalić.
– To czemu mówisz mi to właśnie teraz? – spytała już wyraźnie zaniepokojona.
Alistair nerwowo potarł skronie; zawsze tak robił, gdy zostawał przyparty do muru w niekomfortowej dla niego konwersacji.
– Bo lepiej, jak usłyszysz to ode mnie, niżeli od Teagana – powiedział jednym tchem, wlepiając w nią wzrok.
Isabella oparła się plecami o drewno.
– Teagan? Co on ma z tym wspólnego? – dopytywała.
– Ponieważ on jest moim wujem. – Isabella patrzyła na Alistaira, nie wiedząc w pierwszej chwili, co powiedzieć.
Z jej twarzy nie można było wyczytać żadnych emocji. Po chwili jednak zamrugała i pokręciła ustami w geście zdenerwowania. Prychnęła ze zdenerwowania, po czym zaśmiała się szyderczo, a w jej oczach znać było narastającą wściekłość.
– Że co, kurwa?! – krzyknęła, a jej głos odbił się echem od kamiennych ścian.
Alistair patrzył oniemiały na przyjaciółkę. Nie miał pojęcia, jak ją uspokoić. Doskonale wiedział, że gdy wpadła w złość, to klękajcie narody.
– Chcesz mi powiedzieć, że…? Nie! – Wstała od stołu, kręcąc z niedowierzania głową. – Więc Król Cailan…
– Był moim bratem – dopowiedział Alistair, spuszczając głowę.
Isabella odeszła od stołu, podejmując nerwowy pochód.
– Do reszty cię popierdoliło?! – zaczęła krzyczeć. – Czy ty w ogóle masz chociaż trochę rozumu w głowie?!
– Isabello, uspokój się...
– Pierdol się, Alistairze! – przerwała mu wulgarnie, przystając na chwilę. Rozsierdzona wpatrywała niebieskie oczy w nad wyraz rozluźnionego przyjaciela. – Kto o tym wie? – spytała ostro, jednak już trochę spokojniej.
– Teagan i Eamon, ale ten drugi jest na łożu śmierci. Nie jestem pewny co do Isoldy. Wcześniej wiedział o tym Duncan oraz sam Cailan, możliwe, że wie o moim pochodzeniu królowa Anora…
– Pieprzony idioto! Anora? Córka Loghaina? Wdowa po Cailanie? – Alistair pokiwał tylko głową.– A ja zachodzę  głowę od bitwy pod Ostagarem, dlaczego Loghain tak usilnie chce się nas pozbyć! Już nie chodzi tylko o Szarą Straż, na którą zwalił klęskę królewskich żołnierzy, chodzi mu o ciebie, o dziedzica tronu Marica, brata króla Cailana, jebanego bękarta!
– Isabello, błagam cię, zamilcz, bo pobudzisz cały zamek. O ile już tego nie zrobiłaś. – Alistair sam już był zdenerwowany. Wstał z miejsca.
Wiedział, że ta rozmowa nie będzie łatwa, ale nie sądził, że Isabella aż tak się wzburzy.
– Sam zamilcz! – przerwała mu. Jej klatka piersiowa unosiła się pod wpływem głębokich oddechów spowodowanych zdenerwowaniem.
– Co tu się dzieje? Co to za krzyki? – Do jadalni wpadła niemal cała rozbudzona drużyna wraz z Teaganem.
Isabella popatrzyła na przybyłych i wskazała palcem na stojącego Alistaira.
 – Czy ktoś jeszcze prócz Teagana wiedział, że ten kretyn jest dziedzicem tronu Marica?!

9 komentarzy:

  1. Piękne opowiadanie, świetnie napisane. Niespotykana tematyka -a przynajmniej ja z takową się nie spotkałam. różnorodność opisów mną wstrząsnęła. Masz talent - nie zmarnuj go. Gratuluję. Na pewno tu wrócę by przeczytać kolejne Twoje rozdziały, a tym czasem dołączam do grona czytelników.
    Zapraszam także do siebie na zyjaca-dla-atona.blogspot.com - zajrzyj jeśli masz ochotę. Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno zajrzę :) Dziękuję za uznanie i pochwałę, każdy taki komentarz jest dla mnie na wagę złota :] Pozdrawiam i zapraszam na kolejne rozdziały, które pojawią się juz na dniach :)

      Usuń
  2. Nawet moje komentarze są na wagę złota? Uhuhu, poprawiłaś mi samoocenę. Polać ci. :D

    Isabella przy deszczu nie mogła zasnąć, a mnie ten odgłos właśnie uspokaja i usypia.


    Wow, pewnie gdybym się orientowała dlaczego Isabella tak się zdenerwowała i czy ten Maric jest dobry czy zły, moje emocje byłyby nieco inne. No cóż... Chyba pora zajrzeć do tego słownika...

    OdpowiedzUsuń
  3. "Bezpłciowy wzrok" nooł, bezpłciowy raczej niekoniecznie. Może beznamiętny? Rozumiem o co chodzi, ale pierwszy raz spotykam się z takim określeniem.

    No z dumą mówię - IDEOLO. Opis wspomnień Isabelli? Fantastyczny. Jej kreacja jest prześwietna, takiego opisu brakuje wcześniej, zdecydowanie. Urywki jej historii, przeplatające się z codziennością i tym, jak czasem ją przygniatają, tłumaczyłyby wiele z jej zachowań.

    "Alistair nie miał pojęcia, jak się zachować. Nie wiedział, jak zagaić rozmowę. Nie miał pojęcia, co powiedział jej Zevran." - o tym pisałam już wcześniej. Musisz zachować jedną formę, albo oddzielać jakoś zmianę narratora. Inaczej konstruować zdania może? np.; "Alistair przystanął, z jego ust wydobyło się ciche westchnienie. Postawa zdradzała niepewność; mężczyzna wykonał krok w stronę Strażniczki, jednak po chwili ponownie zmarł. "Co ja mam jej powiedzieć?" pomyślał strapiony". - wymyśliłam to na poczekaniu, ale chyba oddaje sens tego, o co mi chodzi. Pisać tylko z punktu widzenia narratora, bez wskakiwania w środku historii do głowy tego i tamtego.

    " Niby o czym? – spytała beznamiętnie, upijając łyk alkoholu. – Jeśli chodzi o Zevrana, to zostawmy ten temat. Powiedział mi, co między wami zaszło – dopowiedziała, uśmiechając się w rozbawieniu na wspomnienie siniaka na twarzy elfa.
    – Nie o to mi chodziło. " - tu by pasowało wstawić coś na zasadzie zmieszania Alistaira i jego ulgę, że sobie to wyjaśnili z Zevem i wtedy przejście do konkretów :)

    "Powiedziałem ci wtedy, iż nie mam pojęcia Prawda jest taka, że ja to wiem, Isabello.
    – Chcesz mi powiedzieć, że przez ponad pół roku mnie okłamywałeś?" - ale paskudna odpowiedź tak na starcie. Jasne Izka może poczuć się 'oszukana', ale w sumie jeszcze nic nie wie. Powinna zapytać raczej 'nie rozumiem', czy coś.

    Em, trochę zabójcza ta wypowiedź Izki. Tzn. spoko,mogła się wkurzyć, czemu nie? To nie jest taka o sobie ploteczka o kupie króla. Ostra wymiana tutaj byłaby super, z przeplataniem myśli Isabelli (w sumie dopiero zauważyłam, że mało jej przemyśleń, a w sumie to o niej całe opowiadanie, głównie oczywiście). Jakieś "nie wierzę" - mówione do siebie. Ale pamiętasz jak to szło w grze? Alistair bardzo mocno tłumaczył sytuacje, pokazał jej dlaczego o niczym nie mówił (mnie osobiście to ujęło i zaraz złość za kłamstwo przeszła). Jakoś tak to powinno przejść - nerwy, tłumaczenie Alistaira, jakiś jego smuteczek, zaskoczenie Strażniczki, ciche pytanie "Bałeś się, że zmienię o Tobie zdanie?". Mimo wszystko są przyjaciółmi tak? Powinni mieć wobec siebie jakąś dozę zaufania i zrozumienia.

    "– Co tu się dzieje? Co to za krzyki? – Do jadalni wpadła cała rozbudzona drużyna wraz z Teaganem." - przerysowane, tak wszyscy na raz? spoko, mogli się pobudzić, no ale nie że aż tak!

    Podsumowując - kolejny bardzo dobrze napisany rozdział, zdecydowanie miałaś wenę i chęci przy jego pisaniu i zrobiłaś kawał dobrej roboty. Uwagi są oczywiście moją obiektywną oceną, raczej mini podpowiedzią, niekoniecznie czymś, co musisz wdrożyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, tak jak myślałam, że ta kłótnia Izki i Ala powinna mieć inny wydźwięk. Przynajmniej wiem, co tu poprawić.
      No ja prę jak burza: właśnie wrzuciłam poprawiony rozdział 3.

      Usuń
    2. Nie odstępuję Cię na krok i na bieżąco wszystko czytam :)
      ps. aleś mnie wciągnęła.

      Usuń
  4. "Powiedziałem ci wtedy, iż nie mam pojęcia Prawda jest taka, że ja to wiem, Isabello.
    – Chcesz mi powiedzieć, że przez ponad pół roku mnie okłamywałeś?" - jeszcze mam taki komentarz do tego zdania. Przecież jego ojcem mógłby być jakiś pijaczyna albo złodziej, którego Ali się wstydził. Wyobraź sobie, że nie wiesz co Ci chce powiedzieć, nie wiesz jak ważne jest jego dziedzictwo :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    Isabella się bardzo zdenerwował, na wiadomości jakie usłyszała.. Alistair jest dziedzice tronu, ciekawe jak zareaguje pozostali…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Wchodzę sobie pięknie tak o sprawdzić, czy są nowości i co widzę? Nowa wstaweczka, ja to mam szczęście <3
    No rozdział miażdży, jest cudowny <3
    podoba mi się bardzooo.

    OdpowiedzUsuń