„Kim jestem? Od jakiegoś czasu zadaję sobie
to pytanie. Wiem, kim byłem kiedyś. Bezwzględnym sukinsynem, który nie wahał
się przed niczym. Byłem w stanie zabić kobietę w trakcie obcowania z nią. Przy
ostatnim pchnięciu napawać się tym, jak dławi się własną krwią. A teraz? Patrzę
w lustro i kogo widzę?
Niby siebie. Niby ta sama twarz, te same
oczy, ale jednak już inne. Już od dawna nie zauważałem w nich ani krzty
zrozumienia, żadnych uczuć. Moje uczucia umarły wraz z nią.
Dzisiaj spojrzałem w zwierciadło. Zobaczyłem
elfa podobnego do mnie. Podobnego, bo jego oczy już nie straszyły pustką. W
tych oczach widać było życie. To, co kreuje nas samych. Pytanie brzmi, kiedy
tak naprawdę się zmieniłem?
Dzisiejszą noc spędziłem z Isabellą. Wbrew
pozorom nie tak, jak bym chciał. Tylko rozmawialiśmy. O mnie, o niej. O tym,
jakie mieliśmy życie przed Plagą. Sam się zdziwiłem, że mogłem się przed kimś
tak otworzyć. Może to przez to, że ona i ja się nie różnimy. To tak, jakby jedna
dusza mieszkała w dwóch osobnych ciałach. Nielogiczne, a jednak.
Powiedziałem jej wszystko, co chciała
wiedzieć. Opowiedziałem o życiu w Anitivie. O dniu, w którym z targu
niewolników wykupił mnie Mistrz Antivańskich Kruków. Jakiż szok malował się na twarzy
Isabelli, kiedy jej powiedziałem, na czym polegała uległość rekrutów. Nie
potrafiła w to uwierzyć.
Ciągle widzę przed oczami wyraz jej twarzy.
Z jakim zapałem mnie słuchała, chłonąc każde słowo jak wysuszony kwiat wodę.
Ten blask w jej lazurowych oczach dodawał mi większej odwagi, by mówić. I
mówiłem.
Z zapartym tchem słuchała, jak opowiadałem
jej o życiu wśród Kruków. Jak przebiegało szkolenie. Jak poznałem Taliesena,
mojego ówczesnego przyjaciela. O tym, co było między nim a mną od czasu do czasu.
Spytała mnie wtedy, czy wolę mężczyzn, a ja jej odpowiedziałem: seks to seks,
prawda?
Jednak to nie była prawda. To i to jest
przyjemne. Jednak przy kobiecie zwraca się uwagę na nią, by ją
usatysfakcjonować, a dwóch mężczyzn pragnie się tylko zaspokoić. Jest to takie
dzikie i prymitywne. Takie prawdziwe. Czasem mi tego brak.
Za oknem świta, a ja ciągle siedzę w jej
pokoju, patrząc na nią, jak spokojnie śpi. Z sypialni Isabelli wyszedłem tylko
po swój dziennik. Chciałem zostać u siebie, ale Oghren umiejętnie mi to
uniemożliwił. Poza tym pragnąłem wrócić. Czuwać przy niej, by miała spokojny
sen. Co pewien czas ją obserwuję, rzucając okiem znad brudnopisu. Śpi jak
zabita. Jest to aż dziwne, biorąc pod uwagę
jej zachowanie w ciągu innych wspólnie spędzonych nocy.
Nigdy
nie spała tak błogo jak dziś. Zawsze chociażby drżały jej powieki i miała
nierówny, przyspieszony oddech. Zawsze nawiedzały ją koszmary. Kiedy spaliśmy razem w
namiocie, gdy mieliśmy postój podczas drogi do Kręgu, niejednokrotnie krzyczała
przez sen. Nie potrafię wytłumaczyć tego stanu, ale gdzieś w głębi mojej
robaczywej duszy jestem szczęśliwy, że w końcu może odetchnąć. Przyda jej się
odpoczynek. Pomimo swoich niespełna dwudziestu dwóch lat przeszła sporo. Mogę
sobie tylko wyobrazić, co czuła.
Też straciłem kogoś mi bliskiego. A raczej pozwoliłem
zabić z zimną krwią. Niestety o tym nie potrafiłem jej opowiedzieć. Za każdym
razem, kiedy sobie przypominam tamtą twarz, czuję się jak śmieć. Nawet nie mam
siły o tym pisać. Nie. Jeszcze jest za wcześnie.
Moje myśli są już niejasne. Od praktycznie
dwóch dni jestem ciągle na nogach. Bez chwili wytchnienia. Tracę siły.
Przydałby mi się odpoczynek. Długi odpoczynek, a przede wszystkim spokój”.
Alistair
wyszedł zaspany ze swojej sypialni. Z przymrużonymi oczami, podpierając się
ręką ściany, kierował się w stronę drzwi prowadzących do pokoju Isabelli.
Chciał z nią pomówić. Większość nocy spędził na rozmyślaniu o wydarzeniach z
poprzedniego wieczora. Potrzebował porozmawiać z przyjaciółką. Przeprosić i
starać się zrozumieć. Przystanął w miejscu. Wziął parę głębokich oddechów i
spuścił głowę.
Wyglądam okropnie. Zaśmiał się sam z
siebie, kiedy spostrzegł, jak był ubrany, a raczej jak nie był. Wymięte
bawełniane spodnie przewiązane sznurkiem ledwo trzymały się na biodrach.
Niedbale zarzucona błękitna koszula pozbawiona guzików świetnie podkreślała
jego wyrzeźbione, a jakże poharatane ciało. Zrezygnowany dotknął dłonią policzka.
Niech to szlag. Przydałoby się ogolić, książę.
W końcu będzie
musiał jej powiedzieć. Najlepiej jeszcze dzisiaj. Nim Teagan się wygada.
Młodzieniec zebrał się w sobie i podszedł do drewnianych drzwi na końcu
korytarza. Już podniósł dłoń zaciśniętą w pieść, by zapukać, gdy te stanęły
przed nim otworem.
– Zevran?! –
Mężczyzna wydał z siebie stłumiony okrzyk pełen zdziwienia.
– Ciszej –
zganił go elf. – Obudzisz ją.
Szary Strażnik
stał, nie wierząc własnym oczom. W jego ciele się gotowało. Miał podejrzenia co
do nich obojga, ale nigdy nie przyłapał ich na gorącym uczynku.
Elf, nie
zwracając najmniejszej uwagi na mężczyznę, cicho zamknął drzwi.
– Co to jest?
– spytał Alistair, wyciągając dłoń po skórzany brudnopis, który elf trzymał w
ręku.
Zevran
poderwał ramię do góry, starając się utrzymać swój dziennik poza zasięgiem
dłoni Alistaira.
– Nie twoja
sprawa. –
Uśmiechnął się szarmancko. – Czego tu szukasz? – spytał, zawieszając oko na
nagim torsie templariusza.
Sam nie
wyglądał lepiej. Odziany tylko w spodnie. Koszula zwisająca niedbale z
ramienia.
– Chciałem
porozmawiać z Isabellą, ale z tego, co widzę, miała męczącą noc – prychnął,
świdrując skrytobójcę wzrokiem.
Zevran,
zorientowawszy się, o czym mówił jego towarzysz, parsknął śmiechem. Starał
sobie zasłonić usta, by nie obudzić wszystkich wokół.
– Myślałeś, że
ja i Isabella sobie pofiglowaliśmy w
nocy? – śmiał się nadal.
Alistair
patrzył na niego zdumiony. Antivańczyk, kiedy się opanował, położył wolną dłoń
na ramieniu mężczyzny.
– Tylko rozmawialiśmy. Naprawdę. Przyszedłem
do niej wieczorem. Jednak po chwili chciałem wyjść, lecz ona poprosiła mnie,
bym został i najzwyczajniej w świecie z nią porozmawiał. To wszystko. A teraz
pozwól, ale nie spałem od wczoraj.
Antivańczyk
wyminął Strażnika z zamiarem udania się do swojej komnaty. Miał cichą nadzieję,
że krasnolud już nie spał i da mu święty spokój.
Niestety jego
zamiary najwyraźniej nic nie znaczyły dla Alistaira, który szybkim krokiem
dogonił elfa i pchnął go na przeciwległe drzwi, do swojej komnaty.
To działo się
tak szybko, że Zevran nie zdążył zareagować. Poczuł tylko tępy ból, kiedy jego
potylica uderzyła o chłodną ścianę w pokoju templariusza.
Alistair stał
przed nim z założonymi rękoma na piersi. Wpatrywał się w niego wzrokiem
wyrażającym pogardę i coś jeszcze. Zevran spojrzał głęboko w oczy Strażnika i
nagle doznał szoku. Tak to było to. Niejednokrotnie widział ten złowrogi błysk
w oku, kiedy spoglądał na Taliesena, kiedy ten przyłapywał go na tym, że spędził
noc z innym Krukiem. Zazdrość.
Mimowolnie się
zaśmiał.
– Co cię znowu
tak bawi? – spytał zbity z tropu templariusz.
– Zostawię to
dla siebie, kochasiu – odparł, rozglądając się po komnacie.
Wyglądała
identycznie jak ta Isabelli. Widać ten, kto urządzał wnętrza na zamku, nie miał
wyobraźni. Rozejrzawszy się po pokoju, spojrzał z powrotem na mężczyznę stojącego
przed nim. – Po co mnie tu
przytargałeś? Wystarczyło zapytać lub poprosić – powiedział, rozcierając bolące
miejsce.
Nie czekając
na odpowiedź, udał się w stronę foteli. Zrezygnowany i zmęczony opadł na jeden z nich. Alistair
poszedł za przykładem elfa i dosiadł się obok. Rozłożył szeroko nogi, opierając
na nich łokcie, splótł palce dłoni ze sobą.
– Co cię łączy
z Isabellą?
– Może wpierw
zdefiniujesz słowo „łączy” – odpowiedział Antivańczyk. Widząc
piorunujący wzrok Alistaira, od razu się zreflektował. – Lubimy się, ot co. A
dwa razy zdążyło nam się polubić bardziej.
– To już drugi
raz, jak nad ranem się od niej wymykasz. Najpierw w obozie. Teraz tu.
– Ma to jakiś
związek? – spytał wyraźnie znudzony Zevran.
– Wiesz, co mi
powiedziała Isabella, kiedy opuściłeś jej namiot? – skrytobójca tylko uniósł
brwi. – Oznajmiła, że kiedy my już spaliśmy, ty i ona rozmawialiście, po czym u
niej zasnąłeś.
Zevran zaśmiał
się na samo wspomnienie, ponieważ było dokładnie na odwrót. Przebiegła lisica, nie ma co, pomyślał.
– Bo to prawda.
Wtedy musiałem ją przeprosić za moje zachowanie. Zraniłem ją, nieświadomy tego,
co ta dziewczyna przeszła w życiu. Później, na wyprawie do Kręgu, zwierzyła mi
się. – Zevran uciekł wzrokiem przed czujnym spojrzeniem mężczyzny.
Umiał
doskonale kłamać, ale nie chciał, by Alistair cokolwiek odczytał z jego oczu.
Tym bardziej jeśli chodziło o tamtą noc.
– Zaufała mi.
Wbrew pozorom ja i ona doskonale się rozumiemy.
Alistair
siedział zdumiony, słuchając skrytobójcy. Był to pierwszy raz, kiedy tak
naprawdę szczerze ze sobą rozmawiali. Nie chciał się do tego przyznawać, ale
coraz bardziej lubił tego parszywego elfa. Jednak pomimo sympatii był wściekły.
Wściekły na to, że to Isabella zwierzała się Zevranowi, nie jemu.
– A
dzisiejszej nocy? – spytał Alistair niemalże szeptem, starając się ukryć nutę
zazdrości w głosie.
– Ja
zwierzyłem się jej. – Dwie pary oczu o podobnej barwie skrzyżowało spojrzenia.
– Widzę, że
blisko ze sobą jesteście…
– Nie bierz
mnie na półsłówka, Alistairze. Powiedz mi, z kim mam rozmawiać? Isabella zna
mnie na wylot. Torturowała mnie. Możesz nie wierzyć, ale poprzez znęcanie się
nad kimś można kogoś doskonale poznać. Oprawca rozszyfrowuje ofiarę, tak samo ofiara
swojego oprawcę. – Elf pochwycił zdumiony wzrok templariusza. – I tak nie
zrozumiesz. – Machnął niedbale ręką. – Nie rozmawiam z tobą o sobie, bo z nas
dwóch tylko ty masz serce po właściwej stronie. Nie gadam z Lelianą, bo na siłę
wciskałaby mi te brednie o Stwórcy. Z Oghrenem mógłbym, ale dnia następnego obaj
byśmy nie pamiętali, o czym biadoliliśmy. Sten – prychnął – to Sten. Wynne jest
za stara, a Morrigan, mój drogi, nadaje się tylko do wydymania. Za nic bym jej
nie zaufał. W ogóle do czego ta rozmowa prowadzi, Alistairze? Bo mam wrażenie,
że donikąd.
Zevran wstał z
fotela, czekając na jakąkolwiek odpowiedz. Alistair spojrzał na niego piwnymi
oczami. W tych oczach czaiła się tęsknota.
To może być nawet zabawne, pomyślał elf
i, nad niczym więcej się nie zastanawiając, pochylił się nad mężczyzną,
muskając jego wargi swoimi. Długo nie musiał czekać na reakcję.
Od razu poczuł,
jak silna dłoń Alistaira wbija mu się w twarz.
Potworny ból
pękającej kości sprowadził skrytobójcę na ziemię. Zatoczył się i upadł na
deski. Podparł się jedną ręką, by drugą dotknąć rozwalonego policzka, z którego
zaczęła sączyć się krew.
Alistair stał
nad elfem, mierząc go morderczym spojrzeniem.
– Co to miało
być, do cholery?! – krzyknął zdenerwowany.
Zevran w
odpowiedzi uniósł głowę i zaniósł się donośnym śmiechem.
– Jesteś
nienormalny.
– Wybacz –
rzekł elf przez śmiech. – Miałeś wyraz twarzy zbitego psa i chciałem cię jakoś
pocieszyć.
– Nie żartuj
sobie ze mnie. Pocałowałeś mnie! To było perfidne i okropne posunięcie z twojej
strony. Fuj! – Alistair skrzywił się, by po chwili jego ciałem wstrząsnął
nieprzyjemny dreszcz i odruch wymiotny.
Zevran,
widząc, jak towarzysz przeżywał niewinny psikus, rozłożył się na plecach,
zanosząc się jeszcze donośniejszym śmiechem.
– Gdybyś tylko
widział swoją twarz, mości rycerzu.
– Bardzo
śmieszne – odwarknął Alistair, zginając się w pół. – Lubię kobiety, więc nigdy
więcej tego nie rób, jasne?
– Jak słońce,
a teraz pomóż mi wstać – powiedziawszy to, Zevran wyciągnął rękę ku
Strażnikowi.
– Sam sobie
wstań. Jeszcze mnie złapiesz i wykorzystasz.
– Nie kuś
mnie. Z moim ciałem i z moimi umiejętnościami zapomniałbyś o kobietach –
powiedział elf, podnosząc się z podłogi.
Alistair w tym
czasie zdążył dojść do siebie i teraz przyglądał się twarzy skrytobójcy.
– Idź do
Leliany lub Wynne. Niech cię któraś opatrzy. Paskudnie to wygląda – powiedział,
wskazując dłonią na krwawiący policzek.
– Dam sobie
radę – odpowiedział elf, kierując się do drzwi. – Cios masz niezły.
Zevran, łapiąc
za klamkę, spojrzał jeszcze raz na Alistaira.
– Jednak
jakbyś zmienił zdanie, to to ciało – powiedział, wskazując na siebie – może być
twoje.
– Niech mnie
Stwórca broni – odparł templariusz i ruchem ręki wygonił skrytobójcę za drzwi.
Alistair, ty niegrzeczny... xD Rozdział muszę przyznać, że niezły :D Strasznie mi się podoba, gdy piszesz jako Zev. Oby więcej takich rozdziałów :]
OdpowiedzUsuńFallen.
Cześć tu znowu ja ;D
OdpowiedzUsuńJak tylko ograne trochę lekcji i.t.p zabieram się twoje historie ( Na HP masz odemnie podobny kom XD )
Oj, nieładnie wobec Isabelli, nieładnie. Powinni się wstydzić tak zdradzić przyjaciółkę.
OdpowiedzUsuńNie potrafię sobię wyobrazić Alastira w sytuacji intymniej, a już w ogóle z mężczyzną...
No, nareszcie jakiś opis Zevrana. Ta nota powinna być zdecydowanie gdzieś na początku. Wtedy to całe 'znam Cię i wiem, kiedy mnie okłamujesz' miałby jakiś sens, pomijając, że Zevran jest Krukiem i kłamać umie jak z nut. (ha, nawet sama to podkreślasz, kiedy Zev rozmawia z Alim). Strażniczka musiałaby więc być jak dr House, żeby zauważyć, co ten myśli i czuje. No, ale nareszcie, coś wiadomo. Fakt, faktem jest to taki ogólny opis, ale zawsze coś.
OdpowiedzUsuńZev i Alistair? noł. ... Uff, Ali, nie zawiodłeś mnie <3 Sytuacja trochę naciągana. Wiesz prawda, jaki jest Alistair? Moim zdaniem, łupnął by go ponownie i kazał się wynosić, bez jakiegokolwiek gadania. A może i nie? :)
Hej,
OdpowiedzUsuńoch Alistair jest księciem, ciekawe jak Isabella zareaguje, och to było boskie Alistair zazdrosny…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
'– Niech mnie Stwórca broni – odparł templariusz i ruchem ręki wygonił skrytobójcę za drzwi.' - uwielbiam Alistaira, już wspominałam, że to moja miłość Originowa; w Twoim opowiadaniu jest cudowny, zresztą Zevran podobnie. Nie raz wyobrażałam sobie jego przemianę. Opuścił kiedyś Twoją drużynę? Grając pierwszy raz wcale nie wiedziałam, jak duży jest w niej potencjał. Prezenty rozdawałam na chybił trafił, z nikim nie rozmawiałam, nawet nie byłam świadoma obozu, a o romansowaniu nie wspomnę.Ot takie sobie przechodzenie w grze, dla samego przejścia. Pamiętam, jaka byłam zła, kiedy Zev mnie zdradził, jednak kiedy przeszłam grę drugi raz tak jak powinnam, byłam wniebowzięta, kiedy na moje 'musiałbyś mnie zabić' rzucone do Teliseana odparł 'na to nie pozwolę' <3.
OdpowiedzUsuń