Sword

9 maja 2013

ROZDZIAŁ 26. Zbyt wiele.

W jadalni na zamku Recliffe zaczynało się robić tłoczno. Służba co i rusz podawała nowe potrawy, które mimo uszczuplonych przez Plagę zapasów, prezentowały się zachęcająco. Lekka zupa z korzennych jarzyn pachniała wspaniale, mimo że nie uraczyło się w niej mięsa. Potrawka z soczewicy, grochu i fasoli, oprószona skwarkami, aż zachęcała, by wziąć sowitą porcję na talerz. Pieczeń z  młodego prosiaka, nadzianego kaszą i podrobami cieszyła oko oraz sprawiała, że drużynie Szarych Strażników zaczęła lecieć ślinka na samą myśl o sowitym posiłku. Prócz gorących potraw podano świeże pieczywo. Ciemny chleb z dynią, malutkie bułeczki z makiem, oraz słodkie chałki na miodzie. Gwiazdą uczty był deser – spore ciasto marchewkowe z karmelem oraz orzechową posypką. Wszystko prezentowało się i pachniało wspaniale.
Oghren z radosnym błyskiem w oku nakładał sobie co raz to nowe smakołyki. Leliana wraz z Wynne jadły w ciszy, napawając się chwilą posiłku. Morrigan siedziała na końcu długiego stołu, na wprost Teagana, grzebiąc widelcem w swoim talerzu. Wyglądała, jakby nie miała apetytu. Sten nie towarzyszył drużynie. Uważał się za wojaka, więc jak na woja przystało, nocował i jadł w koszarach w towarzystwie rycerzy arla.

Isabella przyglądała się przyjaciołom. Cieszyła się z ich radosnych min, wykluczając w tym Morrigan. Tej to chyba nigdy nic nie odpowiadało, pomyślała uszczypliwie. Po chwili dotarło do niej, że przy stole były trzy wolne miejsca. Izolda dosadnie wyraziła zdanie na temat spożywania posiłków z mordercami swojego dziecka. Zaczęła się zastanawiać, gdzie się podziewali Alistair i Zevran.
– Widział ktoś Zevrana? – zapytała niby od niechcenia.
Oghren podniósł wzrok na Szarą Strażniczkę, wzruszając ramionami.
– Jak żem się o świcie zbudził, to tej łajzy nie było w izbie. Później ino na chwilę wrócił, zrzucił stare łachmany, założył świeże i tylem żem go widział.
– Dziwne – wyszeptała pod nosem, zastanawiając się, gdzie mógł zniknąć, że nikt go nie widział przez cały ranek i przedpołudnie. Sama po przebudzeniu spędziła całe przedpołudnie w komnacie, czytając. Wyszła, gdy zajrzała do niej Wynne, proponując zejście na obiad.
Bann Teagan zauważył zdezorientowanie szlachcianki.
– Coś się stało, Isabello? – spytał z ojcowską troską w głosie, a na zamku rozbrzmiały uderzenia zegara, oznajmiające, ze wybiło południe.
Isabella pokręciła głową.
– Nie, to nic ważnego.
– Rankiem rozmawiał z Alistairem na korytarzu – odezwała się Morrigan, nie podnosząc wzroku znad swojego talerza.
– Rozmawiali? – Couslandówna patrzyła na kobietę z uniesionymi wysoko brwiami.
– Tak, rozmawiali – odparła czarodziejka, opierając łokcie na drewnianym blacie. Zwróciła żółte oczy ku twarzy liderki i posłała jej cyniczny uśmiech. – Alistair chciał z tobą porozmawiać, niestety kiedy zamierzał zapukać do twojej komnaty, wpadł na Zevrana.
Isabella przewróciła oczyma.
– Insynuujesz coś? – spytała.
Reszta osób przy stole obserwowała z ciekawością wymianę zdań pomiędzy dwiema kobietami. Te najwyraźniej nic sobie nie robiły z obecności innych.
– Mówię, co widziałam – odparła Morrigan, patrząc na swoje dłonie. – Alistair zaciągnął elfa do swej komnaty. Byli strasznie hałaśliwi.
– Jak to widziałaś? – odezwała się w końcu Leliana. Rudowłosa dziewczyna świdrowała
 współlokatorkę wzrokiem.
– Normalnie, Leliano, widziałam. Moimi oczyma. Mam ci to przeliterować? – warknęła wiedźma.
Łuczniczka wstała od stołu, dziękując za posiłek.
– Czasem warto trzymać język za zębami, Morrigan. Szczególnie, gdy ocieka jadem – powiedziawszy to, udała się do pokoju.
– Mam wrażenie, że służba źle przydzieliła wam komnaty. – Teagan zaśmiał się, poddenerwowany zaistniałą sprzeczką.
– Najwidoczniej – odparła wiedźma, podnosząc się z miejsca.
Isabella wraz z innymi odprowadziła kobietę wzrokiem.
Szlachcic odchrząknął, upijając łyk piwa z kufla.
– Wybacz mi, Isabello – zwrócił się do dziewczyny. – Powinienem się ciebie poradzić, nim…
– To nie twoja wina, panie – przerwała mu. – Zmęczenie, niedożywienie, choroby oraz frustracja w końcu dają się każdemu we znaki. Proszę mi wybaczyć zachowanie Morrigan. Jest trudną i specyficzną kobietą – westchnęła. – Nigdy wcześniej nie była na zamku.
– Chasyndka? – dopytywał.
– Powiedzmy. – Isabella uśmiechnęła się porozumiewawczo do banna.

______

– Jesteś niepoważna! – krzyczała Leliana na czarodziejkę siedzącą wygodnie w  wiklinowym bujanym fotelu.
Komnata kobiet wyglądała jak pokój małych dziewczynek. Ściany pomalowano na kolor brudnego różu. Dwa duże okna wpuszczające światło ozdobiono bladoróżowymi zasłonami wykończonymi białą wstążką. Łóżka, każde z nich położone pod jednym z parapetów, miały złotą narzutę zupełnie niewspółgrającą z kolorystyką pomieszczenia. Po prawej od drzwi znajdowała się biała toaletka z obszernym lustrem. Przy niej stało małe krzesełko kolorem pasujące do mebla.
Morrigan bujała się w fotelu stojącym zaraz przy drzwiach, obok których wciśnięta została obszerna dębowa szafa.
– Ja, niepoważna?
– Tak, ty! – Rudowłosa kobieta usiadła na brzegu swojego łóżka. – Dobrze wiesz, że Isabellę coś łączy z Zevranem, więc po co kłapałaś dziobem?
– Łączy? Od kiedy seks jest jakimkolwiek łącznikiem wśród ludzi? – spytała Morrigan ze śmiechem. – Nie rozumiem twojego podejścia, Leliano, naprawdę. Poza tym, co jest niepoważnego w chęci zejścia na śniadanie? To, że tych dwóch nie mogło znaleźć sobie dogodniejszego miejsca na rozmowę, to nie moja wina. Nie chciałam im przeszkadzać, więc zawróciłam.
– Trzeba było zamknąć drzwi, a nie podsłuchiwać jak jakaś stara plotkara.
Kobiety siedziały naprzeciwko, ciskając w siebie niewidzialnie błyskawice. Żółte oczy wpatrywały się w niebieskie.
– Poza tym wątpię, by Isabella pomyślała, że tych dwóch… – ponowiła Morrigan.
– Skończ. – Leliana przeszkodziła czarodziejce.
Obie kobiety doskonale słyszały, co działo się w pokoju obok.
Głośne odgłosy, urywane rozmowy, śmiech i głośny krzyk Alistaira „pocałowałeś mnie”  tylko utwierdzały kobiety w przekonaniu, że tych dwóch zrobiło jakieś głupstwo.
Morrigan spuściła wzrok. Nigdy nie przepadała za tą idiotką, której objawił się Stwórca, ale musiała przyznać, że lepsze takie towarzystwo niż żadne. Lub, co gorsza, tej staruchy, Wynne.
– Nie powinnaś się do tego mieszać. Poza tym nie mamy pewności – powiedziała już spokojnie łuczniczka.
– Słyszałaś to samo, co ja.

______

Oghren zabawiał towarzystwo w najlepsze, opowiadając przygody za czasów, gdy mieszkał w Orzammarze. Chełpił się tym, jak pokonał syna lorda Vartagha z kasty wojowników. Opowiadał o Brandzie, o ich ślubie i weselu. Z radosnym blaskiem w oczach cieszył się, że mógł zabawić kogoś swoimi opowieściami. Zazwyczaj był niezauważany przez resztę drużyny, nieraz ignorowany. Tak naprawdę z Alistairem i z Isabellą mógł pożartować i pogadać, jak równy z równym. Ta dwójka nie patrzyła na niego z góry, nie przyklejała mu metki obchlejusa, który myślał tylko o tym, by zalać się w trupa.
Wesołe śmiechy i krzyki przerwało wejście do jadalni dwójki mężczyzn.
Nie patrzyli na siebie. Zevran wydawał się być sobą, jednak z jego twarzy nie schodził głupkowaty uśmieszek. Kłaniając się nisko Teaganowi, przysiadł przy Isabelli. Najwyraźniej miał dobry humor. Alistair powiedział cicho „dzień dobry”, po czym spoczął zaraz obok krasnoluda. Wzrok miał pusty, nieobecny.
Kiedy Isabella na niego patrzyła, uciekał przed jej intensywnym spojrzeniem. Co jak co, ale ze wszystkich zgromadzonych w jadalni tylko ona mogła przejrzeć go na wylot. Był pewny, że już się domyślała. Oghren zamilkł.
Wokół atmosfera stała się tak gęsta, że można było kroić ją nożem. Wynne, odczuwając zmianę nastrojów, grzecznie podziękowała za posiłek. Na odchodnym oznajmiła, że idzie do wioski pomóc wieśniakom.
Isabella i reszta nawet nie raczyli spojrzeć na uzdrowicielkę. Couslandówna wpatrywała się w Alistaira, mrużąc powieki. Wyraz jej twarzy mówił sam za siebie. Czuła, że ten coś przed nią ukrywał. Teagan odchrząknął, zwracając na siebie uwagę. Wszyscy, jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki, skierowali oczy na gospodarza domu.
– Jak wiecie, z Eamonem jest źle. Bez niego tak naprawdę nic nie wskóracie przeciwko Loghainowi. Moja władza niestety nie sięga tak daleko, bym był w stanie wam w tym pomoc. Mogę jedynie za was poświadczyć, gdyby mój brat zwołał Zjazd Możnych w stolicy.
– Zdajemy sobie z tego sprawę, Teaganie. – Alistair przemówił drżącym głosem. – Możemy się tylko modlić do Stwórcy, by Eamon szybko ocknął się ze śpiączki.
– Lub znaleźć inny sposób – powiedział wesoło elf, pakując sobie w usta widelec z potrawką.
– Nie żartuj – upomniała go Isabella, zerkając na niego z ukosa. – Co ci się stało w  twarz? – zawołała przejęta, widząc opuchliznę i małą ranę, która jeszcze niedawno musiała krwawić.
– Miałem zderzenie z rzeczywistością – opowiedział zagadkowo, lekko dotykając prawego policzka.
– Nie, twój przyjaciel ma rację – ożywił się Teagan, wyraźnie nie zwracając uwagi na poruszenie Isabelli stanem zdrowia elfa.
– Jak to? – spytał Alistair, unosząc brew.
– Ponoć to tylko legenda, ale w każdej legendzie jest ziarno prawdy – odparł Teagan.
– Do rzeczy – ponaglił go zniecierpliwiony już Oghren.
– Prochy prorokini Andrasty. Powiadają, że mają właściwości lecznicze. Mogą nawet wrócić umierającego człowieka, który już znalazł się za Zasłoną. Wiem, że w stolicy mieszka mężczyzna prowadzący badania na ten temat. Brat Genitivus.
– Pobożne życzenia chorego wariata – żachnęła się Isabella.
Isabella nigdy nie należała do zbyt religijnych. Owszem chłonęła nauki rodziców oraz Matki Mallol, która opiekowała się świątynią w zamku Couslandów. Znała podstawy wiary, znała historię Stwórcy oraz jego prorokini, Andrasty, wiedziała czym jest Zakon, Pustka, Zasłona, czy Złote Miasto oraz znała niektóre wersety z Pieśni Światła. Jednak mimo tej wiedzy, nigdy nie czuła obecności Stwórcy w swoim życiu. Nie wznosiła do niego modłów, gdy czegoś pragnęła. Miast tego wolała brać sprawy we własne ręce i sprawić, że osiągnie wszystko, czego pragnęła własną ciężką pracą. Gdy zaś coś szło nie po jej myśli, nie tłumaczyła się, jak inni, że taka była wola Stwórcy. Isabella zawsze starała się znaleźć we wszystkim logiczne rozwiązanie, zawsze potrafiła wszystko wytłumaczyć i nigdy nie mieszała do przyziemnych spraw wiary, którą ograniczała do nabożeństw, na które udawała się wraz z rodziną, czy obchodów świąt. W chwili śmierci rodziców jej wiara spadła do zera, o ile nie niżej.
– Warto spróbować – powiedział Alistair, nalewając sobie wina.
– Musicie wiedzieć, że w momencie zapadnięcia przez arla w śpiączkę, rycerze Redcliffe wykazali się ogromną wolą walki i lojalnością. Samozwańczo część zgłosiła się na ochotników, aby wyruszyć w poszukiwaniu ratunku dla mego brata. Oczywiście zezwoliłem im na to, bo jakbym mógł im tego zabronić, gdy widziałem ich stanowczość. Podzielili się na wiele grup, a każda ruszyła w innym kierunku. Jedna z nich dotarła do stolicy, Denerim, a tam trafili na ślad uczonego, który wierzył, że szczątki prorokini Andrasty są tu, w Fereldenie oraz mają właściwości lecznicze wykraczające ponad umiejętności najlepszych uzdrowicieli z całego Thedas. – Zgromadzeni słuchali uważnie słów banna. – Niestety okazało się, że brat Genitivus zniknął, jednak pozostawił w swym domu zapiski badań, notatki oraz mapy. Co jest dziwne, jego uczeń zaatakował moich ludzi. Dopiero później okazało się, że był to uzurpator, a prawdziwy uczeń Genitivusa leżał martwy w schowku na miotły.
– A to historia – rzekł Oghren, wycierając usta i brodę w serwetkę. – Po co ktoś miałby udawać kogoś kim nie jest?
– Dokładnie – przyznał Tegan, kiwając głową. – Moi ludzie mieli podejrzenia, że ten ktoś miał za zadanie strzec tajemnicy Urny Świętych Parchów. Ucznia Genitivusa zabił, ale gdzie podział się sam uczony?
– I co dalej? – zagaiła Isabella. – Z tymi notatkami?
– Mam je tu na zamku, schowane w gabinecie mego brata. Jasno z nich wynika, że szczątki prorokini Andrasty zostały ukryte przed światem w Górach Mroźnego Grzbietu. Tym śladem ruszyło już wielu ludzi z Redcliffe, jednak do tej pory, prócz jednej jedynej ekspedycji, żaden śmiałek nie powrócił. Z tym, że ci, co wrócili nie zapuścili się daleko.
– Trop jest, wytyczne są, ale nadal brak kluczowych iformacji – oznajmiła Isabella.
– Wiem i rozumiem twoje wahanie – przyznał Tegan, wstając od stołu. – Dlatego czym prędzej, raz jeszcze, przestudiuję notatki brata Genitiivusa.
Gdy Teagan opuścił komnatę, Oghren zaśmiał się głupkowato, przyglądając się mężczyźnie siedzącemu obok.
– Z czego rżysz, krasnalu? – spytał już podirytowany zachowaniem kompana Alistair.
– Może się pochwalisz staremu Oghrenowi, co? – Krasnolud szturchnął przyjaciela w ramię.
– Niby czym? – Isabella patrzyła to na Alistaira, to na Oghrena.
Zevranowi wyjątkowo uśmiech zszedł z twarzy.
– Jak to czym? – Orzammarski wojak bawił się w najlepsze. Upił łyk piwa. – Przeca widzę, co masz na szyi, kochasiu.
Alistair zmieszany zaczął błądzić wzrokiem po komnacie, starając się za wszelka cenę nie spojrzeć na Isabellę.
– Nie wiem, o czym mówisz – powiedział, zerkając w pusty już talerz.
– O tym cholernym długim złotym włosie. No więc gadaj. Którą to służkę żeś se przygruchał w nocy? Ostrouchy też się dobrze bawił, nie? – Krasnolud spojrzał na zdezorientowanego elfa.
Isabella zauważyła, że się zmieszał.
– C-co? – spytał Zevran, nie bardzo wiedząc, o co chodziło.
– No jak to co? Wiedźma się wypaplała, że widziała, jak od Isabelli nad ranem się wymykałeś. Później wpadłeś na tę ofermę na korytarzu i… – Oghren spojrzał uważnie na Zevrana i Alistaira.
Chyba właśnie do niego dotarło. Widać było, jak Orzammarczyk starał się połączyć fakty.         – Ło, cholera – wyszeptał i po chwili zatopił swoje usta w alkoholu.
Isabella wyszła z jadalni, kręcąc głową. Suknia, w jaką była ubrana, szeleściła przy każdym kroku. Zevran zerknął na Alistaira. Alistair pochwycił spojrzenie bursztynowych oczu elfa.
– Mamy przesrane – powiedział.
– Nie my. Tyko ja. – Zevran zerwał się z miejsca, wybiegając za Isabellą.
Kątem oka zauważył, jak kobieta znikła za wrotami prowadzącymi na dziedziniec. Nie namyślając się, wybiegł za nią, starając się dogonić rozwścieczoną piękność.
Kiedy stał na szczycie schodów, ujrzał ją, jak siedziała na kamiennym murku, podkulając nogi, starając się je ukryć przed zimnym wiatrem pod cienkim materiałem niebieskiej sukni. Po chwili zauważył, że była to ta sama kreacja, którą miała założoną wtedy w tawernie. Obserwował Isabellę, starając się rozgryźć, o czym mogła teraz myśleć.
Szlachcianka siedziała skulona, bijąc się z myślami. Mówiła sobie, że to nic nie znaczyło. Zevran to dorosły mężczyzna, który mógł sobie robić, co chciał.
Tylko, do jasnej cholery, czy musi być aż takim kurwiarzem?! Spojrzała w niebo, głęboko oddychając. Błękit nieboskłonu działał kojąco na jej zszargane w tamtym momencie nerwy. Nie, ona nie była zdenerwowana. To inne uczucie.
Nie jestem o niego zazdrosna, pomyślała pospiesznie. Nie mogła, bo przecież nic ich nawet nie łączyło. Dwie upojne noce, to wszystko. To nic nie znaczyło.
– Isabello – usłyszała za swoimi plecami.
Ten głos byłaby w stanie rozpoznać nawet i na końcu świata. Tylko on miał taką barwę. Brzmiał jak młodzieniaszek. Dodawało mu to swoistego uroku, biorąc pod uwagę fakt, w jakim był wieku.
Pamiętała, jak jej mówił, że jest starszy od niej o sześć lat. Nie był tego pewien, ale tak powiedział mu dowódca Kruków, kiedy spytał go o swoją datę urodzenia.
– Nie mamy o czym rozmawiać – odparła. 
Idź sobie, proszę. Nie każ mi na ciebie patrzeć.
Przeklinając przewrotny los, patrzyła, jak elf klęka przed nią. Położył ciepłe dłonie na ochłodzonej przez wiatr skórze jej kolan.
– Właśnie, że mamy. Głupio wyszło, przyznaję się. Masz prawo być urażona. Pewnie sobie myślisz, że rucham wszystko, co się rusza; niestety cię rozczaruję. Między mną a Alistairem do niczego nie doszło.
Isabella prychnęła, odwracając głowę.
– Kłamca.
– Uach, a gdzie się podział „Zev”? – Dziewczyna zgromiła elfa wzrokiem. – Isabello, mówię prawdę. Widzisz to? Alistair mi przypierzył, bo dla zabawy go pocałowałem.
– Dla zabawy? Dla zabawy to się nianiom do kolacji suszonych robaków dosypuje, a nie całuje mężczyzn. Po prostu mnie zostaw. Odejdź. Wierzę ci, ale chcę chwili spokoju. Muszę pomyśleć.
– Nad czym?
– Nad wszystkim. Nade mną, nad tobą, o Pladze i o arlu.
Isabella zdenerwowana zamknęła oczy i nerwowo pocierała czoło. Usłyszała, jak Zevran podnosi się z klęczek i poczuła, jak na odchodnym, pocałował ją w czubek głowy, po czym wszedł po schodach i zniknął za drewnianymi wrotami zamku.

_____

– I co, jesteś z siebie zadowolona? – spytała Leliana, nachylając się nad Morrigan, która obserwowała całe zdarzenie z okna.
Zauważyła, jak Isabella wybiegła z zamku.
Najwyraźniej była roztrzęsiona. Usiadła na lodowatym murku, wlepiając oczy w niebo. Wiedźma doskonale widziała, jak jej przyjaciółka drżała z zimna, jednak nie dawała po sobie tego poznać. Po chwili jej uwagę zwrócił elf wychodzący zaraz po Isabelli. Przyklęknął przy niej. Krótka wymiana zdań. Chwilę później zrezygnowany oddalił się do zamku, zostawiając Szarą Strażniczkę samą na mrozie.
Morrigan odwróciła się od okna. Spojrzała na łuczniczkę. Leliana stała ze skrzyżowanymi rękami na piersi.
– Zamknij się, kobieto – warknęła, wychodząc z pokoju, nie dając nawet otworzyć ust łuczniczce.

7 komentarzy:

  1. hej, jeśli mogłabym Ci coś doradzić, to zmienić tło tekstu, bo tekst jest kiepsko czytelny, a kolor czcionki powoduje, że oczy często się męczą.

    Zapraszam też do mnie - potterowy konkurs z magicznymi nagrodami!

    OdpowiedzUsuń
  2. Och... To jak Zev przyklęknął przy Isabelli było takie urocze *-* Ale on i ten Jak-Mu-Tam Alaistr, czy jakoś tak, powinni się wstydzić. Ja na miejscu Isabelle spoliczkowałabym Zeva i napluła mu na twarz, a do Alistaira bym się już więcej nie odezwała. Taka moja mściwa natura.

    PS Rozdział wcale nie jest zły, co ty gadasz :P

    OdpowiedzUsuń
  3. "Głośne odgłosy, urywane rozmowy, śmiech i głośny krzyk Alistaira „pocałowałeś mnie” tylko utwierdzały kobiety w przekonaniu, że tych dwóch zrobiło jakieś głupstwo."
    Jak to przeczytałam zaczęłam się śmiać.
    Ten rozdział chyba był jednym z najlepszych (według mnie).

    OdpowiedzUsuń
  4. "Służba co i rusz podawała nowe potrawy." - a może by dodać opis tego wszystkiego, nie zostawiać tylko krótkich, zdawkowych zdań. Określić co było podane, jakie potrawy, co się działo w kuchni, między służącymi, wtrącić jakąś ploteczkę. Ot, takie zwykłe historie z życia zamku. Oczywiście pamiętając, że wokół szaleje plaga, ziemie są ubogie (sama to zaznaczyłaś, w rozdziałach wcześnie). Wioska jest w rozsypce po atakach ożywieńców i trupów, a i Eamon leży złożony chorobą. Na pewno nie podaliby kawioru. Brakuje mi po prostu opisów, szczegółowych i dokładnych tu i ówdzie.

    "– Insynuujesz coś? – spytała już wytrącona z równowagi." - nie rozumiem, JUŻ wytrącona z równowagi? Czym?

    "Alistair przemówił bezpłciowym głosem" - wybacz, ale głos nie może być bezpłciowy xD

    "– Prochy prorokini Andrasty. Podobno mają właściwości lecznicze. Mogą nawet cofnąć człowieka, który już znalazł się za Zasłoną. Wiem, że w stolicy mieszka mężczyzna prowadzący badania na ten temat. Brat Genitivus." - gdyby ktoś mi coś tak byle jak opowiedział, w życiu nie poszłabym ich szukać. Co to znaczy cofnąć człowieka? Wiem o co chodzi, ale... No nie pasuje to.
    "– Pobożne życzenia chorego wariata – żachnęła się Isabella." - no brawo Izka, wyjęłaś mi to z ust.

    "Dziewczyna nigdy nie należała do zbyt religijnych. W chwili śmierci rodziców jej wiara spadła do zera, o ile nie niżej." - z tego, co się orientuje, jako szlachcianka powinna być religijna. Przynajmniej w jakimś stopniu. Prochy Andraasty mogą brzmieć jak jakiś zabobon, a w to już nie musi wierzyć.

    "– Jedzcie, moi drodzy. Ja muszę zajrzeć do gabinetu brata. Powinny być tam notatki brata Genitivusa, które udało się zdobyć rycerzom w Denerim." - ale zaraz, jakim rycerzom? To co, znaczy że już szukali tych Prochów? (w grze, owszem, ale przypuśćmy, że w nią nie grałam). Kiedy zdobyli te notatki? Skąd? Jak? Dlaczego Teagan nic nie powiedział wcześniej?

    "Alistair mi przypierzył, bo dla zgrywy go pocałowałem." - Dragon Age to taki alternatywny świat trochę, właściwie nie wiadomo, w jakich czasach się dzieje fabuła. Przypuśćmy jednak, że gdzieś w okolicy znanego nam Średniowiecza. Konie, chatki, zamki, królowie, brak komputerów itd. Czy na pewno powiedziałby wtedy 'dla zgrywy'? Nie jestem pewna, czy takie słowa wtedy istniały.

    "– Chasyndka? – dopytywał.
    – Nie, wiedźma z Głuszy Korcari. – Isabella uśmiechnęła się porozumiewawczo do banna." wydaje mi się, że Morrigan była jednak chasyndką.

    "Isabella i reszta nawet nie raczyli spojrzeć na uzdrowicielkę. Couslandówna wpatrywała się w Alistaira, mrużąc powieki. Wyraz jej twarzy mówił sam za siebie. Czuła, że ten coś przed nią ukrywał.". No dobra, po pierwsze, czy jak Alistair i Zevran rozmawiali, to czy Strażniczka nie spała przypadkiem w swoim pokoju? Kiedy zdążyła się przeteleportować do jadalni? Trochę to dla mnie nieczytelne. Po drugie, trochę naciągana ta zazdrość. Nic nie wie, niczego nie słyszała, Morrigan coś powiedziała, ale wcale nie wiadomo o co jej chodziło. Może powinna się wygadać. Jasne, ja, domyśliłam się o co chodzi, niemniej musiałam się skupić.

    "Wiedźma doskonale widziała, jak jej przyjaciółka drży z zimna, jednak nie dawała po sobie tego poznać." - skąd wiedziała, skoro nie dała po sobie tego poznać? :)


    Kolejność cytatów nie współgra dokładnie z kolejnością z rozdziału, ale to przez to, że próbowałam komentować wszystko na bieżąco i czasem pisałam nie w tym miejscu, w którym trzeba.
    Piszesz ładnie, czasami tylko zdania nie brzmią idealnie, co nie zmienia faktu, że czyta się naprawdę przyjemnie to opowiadanie. Gdybym pominęła błędy, byłabym zachwycona. Oghren stałby się moją ulubioną postacią, za swoje teksty, jest cudowny. Niestety, kocham DA do bólu i na niektóre rzeczy nie mogę patrzeć z przymrużeniem oczu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach, no i opis 'wiedźma z głuszy' pasuje raczej do Flemeth, aniżeli Morrigan :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    już przez moment myślałam, że coś więcej się wydarzyło między nimi, Isabella jest zazdrosna, bardzo ją to zraniło
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Wracam z Woodstocku i co widzę? Cudownie piękny opis już od samego początku! <3
    Teraz wszystko pięknie się trzyma kupy, w końcu Teagan powiedział coś więcej o Urnie :D
    I Oghren jaki domyślny :D <3 super jest <3

    OdpowiedzUsuń