Pogoda
dopisywała już od rana. Zaraz o świcie trójka podróżnych zebrała bagaże i ruszyła
w głąb lasu, ku swoim towarzyszom.
Isabella była
w doskonałym nastroju. Miała wrażenie, że teraz wszystko zacznie się układać
należycie – Wynne uleczy Stena i będą mogli podjąć dalszą podróż.
Zevran całą
drogę gwizdał wesołe melodyjki pod nosem. Dopisywał mu dobry humor. W nocy był
zmuszony spać z Isabellą pod jednym namiotem. Ona na wstępie, gdy tylko udali
się na spoczynek, powiedziała, że nawet niech nie myśli o tym, że dojdzie do czegoś intymnego. Widać Isabella nie grzeszyła silną wolą, bo nie
minęła godzina, a sama zaczęła się o niego sugestywnie ocierać, zupełnie jakby
samo towarzystwo mężczyzny rozpalało ją od środka.
Wynne zaś nie
odzywała się słowem. Nie miała pojęcia, czy w nocy działo się coś
niepokojącego. Intensywny marsz oraz tempo narzucone przez Isabellę, tak ją wymęczyły,
że jak tylko po zjedzeniu lekkiej kolacji zaszyła się w namiocie, zasnęła.
Zbudziła ją dopiero poranna krzątanina.
Wkroczyli do
obozu w dobrych nastrojach. Już z niewielkiej odległości słyszeli Oghrena
droczącego się z Alistairem. Ich głosy doskonale było słychać zanim wyszli spomiędzy drzew.
– Chłopie,
patrz, ile pięknych gołąbeczek cię otacza. Ruszże wodze fantazji, użyj finezji
i wyrwij którąś. – Krasnolud uśmiechnął się do dwa razy wyższego młodzieńca.
– Czy ty nie
rozumiesz, że jestem dżentelmenem?
– Jo, znaczy
się pedałem? – Śmiał się w najlepsze Oghren.
Alistair wywrócił
oczami, odwracając wzrok od jakże uroczego rozmówcy. Nagle zauważył znajomą
twarz.
– Isabella!
Szara Strażniczka
rozchyliła gałęzie i wyszła z cienia; za nią podążyli Zevran z Wynne. Olbrzymi
mabari, który spostrzegł znajomego mężczyznę, rzucił się biegiem z zamiarem
obskoczenia go.
– Rufus! Nie!
Stój! – Alistair machał rękoma przed sobą, starając się zablokować szarżującego
z zadowoleniem psa.
Nim zdołał
jakkolwiek zareagować, leżał na ziemi przygwożdżony ogromną masą mięśni i
czarnego futra.
– Witaj,
Alistairze. – Isabella wyminęła szamocącego się przyjaciela, uśmiechając się;
pomachała Lelianie siedzącej obok namiotu.
Ta uśmiechnęła
się z ulgą w oczach. Zawsze się zamartwiała, gdy któryś z towarzyszy odłączał
się od grupy, wyruszając na misję. Oghren wyszczerzył zęby, kiwnął głową w
powitalnym geście i podbiegał do Couslandówny.
– Szybko żeście
to załatwili. Mam nadzieję, żeście wyciągli co przydatnego z tej wyprawy, bo ze
Stenem raz lepiej, raz gorzej.
– Nie martw
się, Oghrenie. – Isabella położyła rękę na ramieniu krasnoluda. – Wynne, chodź
za mną! – zawołała do czarodziejki stojącej w niewielkiej odległości od
Alistaira leżącego na ziemi.
– Co to za
babsztyl? – spytał krasnolud, obracając się na pięcie.
– Ten babsztyl,
Oghrenie, to uzdrowicielka z Kręgu Maginów. Będzie nam towarzyszyć.
– Witaj. –
Wynne podeszła do niego, wyciągając rękę; ten pochwycił szczupłą dłoń kobiety i
potrząsnął nią dwa razy zachwycony.
– Witam,
witam. Dobrze będzie mieć taki talent w grupie.
– Chodźmy do
Stena. – Isabella ponagliła dwójkę stojącą przy niej.
– Złaź ze
mnie, ty cholerny kundlu. – Alistair szamotał się na ziemi; zadowolony Rufus
nie miał najmniejszej ochoty schodzić z młodzieńca.
Dalej w
euforii wylizywał twarz templariusza.
Zevran patrzył
na tę scenę z wyraźnym rozbawieniem. Rzucił swoje rzeczy w miejscu, gdzie zwykł
spać, po czym podszedł nieśpiesznie do szamocącej się dwójki.
– Może ci
pomóc? – spytał z nutą wesołości w głosie, krzyżując ręce na piersi.
– Jakbyś nie
zauważył, to daję sobie świetnie radę. Rufus, siad! – Alistair bardzo szybko
przekonał się, że źle dobrał komendę do sytuacji.
Rozochocony
mabari usiadł całym ciężarem ciała na torsie młodzieńca, przygniatając go
jeszcze bardziej.
Alistair wyglądał
już jak siedem nieszczęść. Potargana koszula, ubrudzona błotem i ziemią,
spodnie miał w nie lepszym stanie, a z jego złocistych włosów wystawały
zaschnięte liście oraz cienkie gałązki, zaś twarz była zlepiona cuchnącą śliną.
Zevran zaśmiał się donośnie.
– No to widzę,
że nic tu po mnie. Nawet się ciebie słucha, jak na porządnego psa przystało.
– Zevran,
czekaj – wykrztusił resztką tchu Szary Strażnik. – Mógłbyś…?
– Mógłbym co?
– Elf nachylił się bezczelnie nad twarzą niedoszłego templariusza, nadstawiając
teatralnie ucho.
Alistair
zamrugał parę razy. Odchrząknął.
– No wiesz,
ściągnąć to coś ze mnie?
Elf
wyprostował się, uśmiechając się łobuzersko.
– Rufus, noga.
Pies
posłusznie zszedł z torsu Alistaira, grzecznie siadając przy nodze antivańczyka.
Zdumiony Szary Strażnik uniósł się na łokciach.
– Jak tyś to
zrobił? Ten pies zna mnie najdłużej z was wszystkich, a słucha się wtedy, kiedy
dla niego jest to korzystne.
Zevran
poklepał mabari po łbie, dając mu tym samym znak, by zajął się sobą. Bursztynowe
oczy zwróciły się ku twarzy wciąż leżącego mężczyzny. Skrytobójca wzruszył
ramionami.
– Może
wystarczy być stanowczym? – Nachylił się lekko, wyciągając pomocną dłoń.
Alistair
niechętnie przyjął pomoc. W momencie, kiedy Zevran poczuł uścisk ręki
Alistaira, szarpnął z całej siły. Pech chciał, że młody Strażnik nie złapał
równowagi, tym samym wpadając prosto na elfa. Leżeli przez chwilę na ziemi.
– To miłe, że
tak bardzo ci mnie brakowało, templariuszyno. Przypieczętujemy nasz związek
pocałunkiem? – Zevran spytał leżącego na nim mężczyznę.
– O tak,
oczywiście. Śpieszmy się rozesłać zaproszenia na nasz ślub. – Alistair wstał niczym oparzony.
Zevran zwinnym
ruchem stanął na nogi, otrzepał się z kurzu, po czym spojrzał kokieteryjnie na Alistaira.
Ten w mig dostrzegł jego subtelny wzrok.
– Na co się
tak patrzysz? – spytał, rozkładając ramiona.
– Nie ma mnie
parę dni, a ty już podejmujesz na mnie próbę gwałtu – zacmokał elf. – Nieładnie,
kochasiu – zaśmiał się.
Mijając
zszokowanego Alistaira, klepnął go lekko w ramię. Nie obracając się za siebie,
skierował kroki do grupki stłoczonej wokół Stena.
Morrigan stała
na uboczu, przyglądając się nowej członkini grupy. Nie ufała obcym, a
szczególnie magom z Kręgu. Od razu spostrzegła, jakim wzrokiem
patrzyła na nią stara magini. Był to wzrok wyrażający dezaprobatę. Większość
magów pochodzących z Kręgu Maginów tak reagowało na apostatów, tak jakby
wolność była czymś, czego trzeba się brzydzić.
Morrigan
prychnęła, oddalając się od całego zamieszania. Minęła Zevrana, przyglądając
się mu uważnie, jakby szukała poszlak dotyczących tego, czy on i Isabella
zacieśnili więzi.
Zauważyła, że
coś się zmieniło. Tak i on, tak i Isabella byli w doskonałych humorach.
Zupełnie, jakby oboje zażyli złoty środek, który niwelował frustrację, zmęczenie, obolałe stawy i spięte mięśnie.
– Hej, piękna
i niebezpieczna czarodziejko, już uciekasz?
– Nie mam
zamiaru brać udziału w tej szopce – odparła ostro, zadzierając przy tym głowę.
Elf tylko
wzruszył ramionami i poszedł w stronę towarzyszy.
Wynne ze
skupieniem przesuwała szczupłe dłonie nad nieruchomym ciałem olbrzyma. Oghren
wraz z Lelianą oraz Isabellą patrzyli na to wszystko w głębokim skupieniu, nie
mając nawet odwagi odezwać się słowem. Zevran podszedł powoli, przystając obok.
– I co z nim? –
spytał jako jedyny ze zgromadzonych.
– Wszystko w
porządku, brak poważniejszych obrażeń wewnętrznych. Wygląda na to, że
najniebezpieczniejsze rany już zostały uleczone – odpowiedziała uzdrowicielka,
szukając wzrokiem Morrigan. – Zostały tylko złamania i stłuczenia. Uporam się z
tym w ciągu jednej nocy.
Stojący po jej
lewej stronie przyjaciele wypuścili ze świstem powietrze, odczuwając nagłą
ulgę.
"– Chłopie, patrz, ile pięknych gołąbeczek cię otacza. Ruszże wodze fantazji, użyj finezji i wyrwij którąś. – Krasnolud uśmiechnął się do dwa razy wyższego młodzieńca.
OdpowiedzUsuń– Czy ty nie rozumiesz, że jestem dżentelmenem?
– Jo, znaczy się pedałem? – Śmiał się w najlepsze Oghren."
"– To miłe, że tak bardzo ci mnie brakowało, templariuszyno. Przypieczętujemy nasz związek pocałunkiem? – Zevran spytał leżącego na nim mężczyznę.
– O tak, oczywiście. Śpieszmy się rozesłać zaproszenia na nasz ślub."
Oghren robiący wyrzuty z powodu dziewictwa Alistaira.
Na dodatek ten specyficzny dowcip.
Udało ci się to. Oddałaś idealnie panujący klimat w rozmowach.
Absolutnie się zgadzam z tą wypowiedzią :)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńno i w końcu dotarli do obozowiska, uzdrowicielka zajęła się Stanem, a to przywitanie Alistera przez Rufusa świetne…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hello!
OdpowiedzUsuń'z pomiędzy' - spomiędzy :)
I to tyle moim uwag w tym rozdziale :D Jest cudowny, jak podkreśliłam wyżej rozmowy kompanów Strażniczki są wspaniałe :)