Sword

12 marca 2013

ROZDZIAŁ 18. Powrót.


Pogoda dopisywała już od rana. Zaraz o świcie trójka podróżnych zebrała bagaże i ruszyła w głąb lasu, ku swoim towarzyszom.

Isabella była w doskonałym nastroju. Miała wrażenie, że teraz wszystko zacznie się układać należycie – Wynne uleczy Stena i będą mogli podjąć dalszą podróż.

Zevran całą drogę gwizdał wesołe melodyjki pod nosem. Dopisywał mu dobry humor. W nocy był zmuszony spać z Isabellą pod jednym namiotem. Ona na wstępie, gdy tylko udali się na spoczynek, powiedziała, że nawet niech nie myśli o tym, że dojdzie do czegoś intymnego. Widać Isabella nie grzeszyła silną wolą, bo nie minęła godzina, a sama zaczęła się o niego sugestywnie ocierać, zupełnie jakby samo towarzystwo mężczyzny rozpalało ją od środka.

Wynne zaś nie odzywała się słowem. Nie miała pojęcia, czy w nocy działo się coś niepokojącego. Intensywny marsz oraz tempo narzucone przez Isabellę, tak ją wymęczyły, że jak tylko po zjedzeniu lekkiej kolacji zaszyła się w namiocie, zasnęła. Zbudziła ją dopiero poranna krzątanina.


Wkroczyli do obozu w dobrych nastrojach. Już z niewielkiej odległości słyszeli Oghrena droczącego się z Alistairem. Ich głosy doskonale było słychać zanim wyszli spomiędzy drzew.

– Chłopie, patrz, ile pięknych gołąbeczek cię otacza. Ruszże wodze fantazji, użyj finezji i wyrwij którąś. – Krasnolud uśmiechnął się do dwa razy wyższego młodzieńca.

– Czy ty nie rozumiesz, że jestem dżentelmenem?

– Jo, znaczy się pedałem? – Śmiał się w najlepsze Oghren.

Alistair wywrócił oczami, odwracając wzrok od jakże uroczego rozmówcy. Nagle zauważył znajomą twarz.

– Isabella!

Szara Strażniczka rozchyliła gałęzie i wyszła z cienia; za nią podążyli Zevran z Wynne. Olbrzymi mabari, który spostrzegł znajomego mężczyznę, rzucił się biegiem z zamiarem obskoczenia go.

– Rufus! Nie! Stój! – Alistair machał rękoma przed sobą, starając się zablokować szarżującego z zadowoleniem psa.

Nim zdołał jakkolwiek zareagować, leżał na ziemi przygwożdżony ogromną masą mięśni i czarnego futra. 

– Witaj, Alistairze. – Isabella wyminęła szamocącego się przyjaciela, uśmiechając się; pomachała Lelianie siedzącej obok namiotu.

Ta uśmiechnęła się z ulgą w oczach. Zawsze się zamartwiała, gdy któryś z towarzyszy odłączał się od grupy, wyruszając na misję. Oghren wyszczerzył zęby, kiwnął głową w powitalnym geście i podbiegał do Couslandówny.

– Szybko żeście to załatwili. Mam nadzieję, żeście wyciągli co przydatnego z tej wyprawy, bo ze Stenem raz lepiej, raz gorzej.

– Nie martw się, Oghrenie. – Isabella położyła rękę na ramieniu krasnoluda. – Wynne, chodź za mną! – zawołała do czarodziejki stojącej w niewielkiej odległości od Alistaira leżącego na ziemi.

– Co to za babsztyl? – spytał krasnolud, obracając się na pięcie.

– Ten babsztyl, Oghrenie, to uzdrowicielka z Kręgu Maginów. Będzie nam towarzyszyć.

– Witaj. – Wynne podeszła do niego, wyciągając rękę; ten pochwycił szczupłą dłoń kobiety i potrząsnął nią dwa razy zachwycony.

– Witam, witam. Dobrze będzie mieć taki talent w grupie.

– Chodźmy do Stena. – Isabella ponagliła dwójkę stojącą przy niej.



– Złaź ze mnie, ty cholerny kundlu. – Alistair szamotał się na ziemi; zadowolony Rufus nie miał najmniejszej ochoty schodzić z młodzieńca.

Dalej w euforii wylizywał twarz templariusza.

Zevran patrzył na tę scenę z wyraźnym rozbawieniem. Rzucił swoje rzeczy w miejscu, gdzie zwykł spać, po czym podszedł nieśpiesznie do szamocącej się dwójki.

– Może ci pomóc? – spytał z nutą wesołości w głosie, krzyżując ręce na piersi.

– Jakbyś nie zauważył, to daję sobie świetnie radę. Rufus, siad! – Alistair bardzo szybko przekonał się, że źle dobrał komendę do sytuacji.

Rozochocony mabari usiadł całym ciężarem ciała na torsie młodzieńca, przygniatając go jeszcze bardziej.

Alistair wyglądał już jak siedem nieszczęść. Potargana koszula, ubrudzona błotem i ziemią, spodnie miał w nie lepszym stanie, a z jego złocistych włosów wystawały zaschnięte liście oraz cienkie gałązki, zaś twarz była zlepiona cuchnącą śliną.

 Zevran zaśmiał się donośnie.

– No to widzę, że nic tu po mnie. Nawet się ciebie słucha, jak na porządnego psa przystało.

– Zevran, czekaj – wykrztusił resztką tchu Szary Strażnik. – Mógłbyś…?

– Mógłbym co? – Elf nachylił się bezczelnie nad twarzą niedoszłego templariusza, nadstawiając teatralnie ucho.

Alistair zamrugał parę razy. Odchrząknął.

– No wiesz, ściągnąć to coś ze mnie?

Elf wyprostował się, uśmiechając się łobuzersko.

– Rufus, noga.

Pies posłusznie zszedł z torsu Alistaira, grzecznie siadając przy nodze antivańczyka. Zdumiony Szary Strażnik uniósł się na łokciach.

– Jak tyś to zrobił? Ten pies zna mnie najdłużej z was wszystkich, a słucha się wtedy, kiedy dla niego jest to korzystne.

Zevran poklepał mabari po łbie, dając mu tym samym znak, by zajął się sobą. Bursztynowe oczy zwróciły się ku twarzy wciąż leżącego mężczyzny. Skrytobójca wzruszył ramionami.

– Może wystarczy być stanowczym? – Nachylił się lekko, wyciągając pomocną dłoń.

Alistair niechętnie przyjął pomoc. W momencie, kiedy Zevran poczuł uścisk ręki Alistaira, szarpnął z całej siły. Pech chciał, że młody Strażnik nie złapał równowagi, tym samym wpadając prosto na elfa. Leżeli przez chwilę na ziemi.

– To miłe, że tak bardzo ci mnie brakowało, templariuszyno. Przypieczętujemy nasz związek pocałunkiem? – Zevran spytał leżącego na nim mężczyznę.

– O tak, oczywiście. Śpieszmy się rozesłać zaproszenia  na nasz ślub. – Alistair wstał niczym oparzony.

Zevran zwinnym ruchem stanął na nogi, otrzepał się z kurzu, po czym spojrzał kokieteryjnie na Alistaira. Ten w mig dostrzegł jego subtelny wzrok.

– Na co się tak patrzysz? – spytał, rozkładając ramiona.

– Nie ma mnie parę dni, a ty już podejmujesz na mnie próbę gwałtu – zacmokał elf. – Nieładnie, kochasiu – zaśmiał się.

Mijając zszokowanego Alistaira, klepnął go lekko w ramię. Nie obracając się za siebie, skierował kroki do grupki stłoczonej wokół Stena.



Morrigan stała na uboczu, przyglądając się nowej członkini grupy. Nie ufała obcym, a szczególnie magom z Kręgu. Od razu spostrzegła, jakim wzrokiem patrzyła na nią stara magini. Był to wzrok wyrażający dezaprobatę. Większość magów pochodzących z Kręgu Maginów tak reagowało na apostatów, tak jakby wolność była czymś, czego trzeba się brzydzić.

Morrigan prychnęła, oddalając się od całego zamieszania. Minęła Zevrana, przyglądając się mu uważnie, jakby szukała poszlak dotyczących tego, czy on i Isabella zacieśnili więzi.

Zauważyła, że coś się zmieniło. Tak i on, tak i Isabella byli w doskonałych humorach. Zupełnie, jakby oboje zażyli złoty środek, który niwelował frustrację,  zmęczenie, obolałe stawy i spięte mięśnie.

– Hej, piękna i niebezpieczna czarodziejko, już uciekasz?

– Nie mam zamiaru brać udziału w tej szopce – odparła ostro, zadzierając przy tym głowę.

Elf tylko wzruszył ramionami i poszedł w stronę towarzyszy.

Wynne ze skupieniem przesuwała szczupłe dłonie nad nieruchomym ciałem olbrzyma. Oghren wraz z Lelianą oraz Isabellą patrzyli na to wszystko w głębokim skupieniu, nie mając nawet odwagi odezwać się słowem. Zevran podszedł powoli, przystając obok.

– I co z nim? – spytał jako jedyny ze zgromadzonych.

– Wszystko w porządku, brak poważniejszych obrażeń wewnętrznych. Wygląda na to, że najniebezpieczniejsze rany już zostały uleczone – odpowiedziała uzdrowicielka, szukając wzrokiem Morrigan. – Zostały tylko złamania i stłuczenia. Uporam się z tym w ciągu jednej nocy.

Stojący po jej lewej stronie przyjaciele wypuścili ze świstem powietrze, odczuwając nagłą ulgę.

4 komentarze:

  1. "– Chłopie, patrz, ile pięknych gołąbeczek cię otacza. Ruszże wodze fantazji, użyj finezji i wyrwij którąś. – Krasnolud uśmiechnął się do dwa razy wyższego młodzieńca.
    – Czy ty nie rozumiesz, że jestem dżentelmenem?
    – Jo, znaczy się pedałem? – Śmiał się w najlepsze Oghren."

    "– To miłe, że tak bardzo ci mnie brakowało, templariuszyno. Przypieczętujemy nasz związek pocałunkiem? – Zevran spytał leżącego na nim mężczyznę.
    – O tak, oczywiście. Śpieszmy się rozesłać zaproszenia na nasz ślub."

    Oghren robiący wyrzuty z powodu dziewictwa Alistaira.
    Na dodatek ten specyficzny dowcip.
    Udało ci się to. Oddałaś idealnie panujący klimat w rozmowach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie się zgadzam z tą wypowiedzią :)

      Usuń
  2. Hej,
    no i w końcu dotarli do obozowiska, uzdrowicielka zajęła się Stanem, a to przywitanie Alistera przez Rufusa świetne…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hello!

    'z pomiędzy' - spomiędzy :)

    I to tyle moim uwag w tym rozdziale :D Jest cudowny, jak podkreśliłam wyżej rozmowy kompanów Strażniczki są wspaniałe :)

    OdpowiedzUsuń