Sword

8 marca 2013

ROZDZIAŁ 17. Zmiana nastroju.


Wiał zimny wiatr. Czarne chmury nadchodzące z północy zapowiadały zbliżającą się burzę. Gwałtowne powiewy zrywały brązowe liście z drzew.

– Zevran! Powinniśmy gdzieś przeczekać! Zaraz przemarzniemy do szpiku kości! – Isabella starała się z całych sił przekrzyczeć skowyt wichury.

Niewzruszony elf lekko odwrócił głowę. Złociste włosy trzepotały na wietrze jak flaga podczas sztormu. Jego bursztynowe oczy iskrzyły się w panującym półmroku. Od chwili, gdy opuścili „Rozpuszczoną Księżniczkę”, nie odezwał się słowem. Pogrążony był w nad wyraz ponurych myślach. W tamtym momencie irytował Isabellę.

Nie wiedziała, jak miała sobie tłumaczyć jego zachowanie. Czy był to przykry skutek nadużycia alkoholu, a może coś zupełnie innego, coś o czym nie miała pojęcia.

– Gdzie niby chcesz przeczekać? Jesteśmy na środku szlaku handlowego. Zero drzew, zero czegokolwiek. Musimy dojść do lasu – powiedział, podchodząc do niej.


Nagły poryw wiatru zerwał z głowy Isabelli kaptur, a krucze włosy zaczęły tańczyć na wietrze.

– Po prostu idealnie! – Spojrzała na towarzysza wyraźnie zdenerwowana jego zachowaniem, pogodą i własnym złym samopoczuciem.

Przez pierwszych parę kilometrów zatrzymywała się niemal co paręnaście kroków i, zgięta w pół za sprawą silnych torsji, opróżniała bolący żołądek.

Odwróciła się za siebie, spoglądając na czarodziejkę. Z twarzy starszej kobiety całkowicie zniknęły sińce i krwiaki. Musiała być naprawdę zdolną uzdrowicielką.

– Wynne, a ty co o tym myślisz? – spytała, a magini spojrzała na nią szarymi oczami.

– Myślę, że twój przyjaciel ma rację – mówiąc, zwróciła wzrok ku czarnym chmurom. – Burza wydaję się być blisko, ale wątpię, by nas dosięgła. Zmierzamy w odwrotnym do niej kierunku. Wydaje mi się, że jeszcze dzisiaj ujrzymy słońce. 

Couslandówna na te słowa wyminęła elfa, trącając go ramieniem. Zevran tylko prychnął i pokręcił głową. Dostrzegł, że Wynne się mu przyglądała.

Czarodziejka stała na wprost antivańczyka. Nie rozumiała jego zachowania. Zanim zaczęła się zastanawiać nad jego zmianą nastroju, ten ruszył przed siebie, starając się zanadto nie zbliżać do Isabelli podążającej przed nim.

Resztę drogi do lasu przemierzali rozdzieleni.

Isabella znacznie wyprzedziła towarzyszy. Szła w ciszy, podziwiając krajobraz, czy rzucając Rufusowi gałęzie, które ten ochoczo aportował. Zevran i Wynne powolnym krokiem, bez pośpiechu, wędrowali kilkanaście metrów za liderką. Jedynie pies zdawał się być w dobrym humorze, jak nie aportował to biegał wokół i szczekał, dając upust emocjom. 

Zgodnie ze słowami Wynne, niebo po paru godzinach zmieniło kolor z szarego na błękitne.

Isabella wycieńczona szybkim marszem oparła się o najbliższe drzewo, które zwiastowało, że za niedługo zaczynał się las. Nawet nie poczuła, kiedy ugięły się pod nią nogi. Patrzyła przed siebie.

Wieczorne promienie słońca wszystko wokół zabarwiały pomarańczową barwą. Na wprost niej ciągnęła się szeroka piaszczysta ścieżka szlaku handlowego. O tej porze dnia wyglądała jak spokojna rzeka z wodami koloru dojrzałych kłosów pszenicy.

Takiego samego koloru jego włosy, pomyślała Isabella, wpatrując się w antivańczyka idącego spokojnym krokiem u boku magini. Rozmawiali ze sobą.

Odwróciła wzrok, fukając cicho pod nosem, łapiąc się na tym, że sama by chciała z nim porozmawiać. Dowiedzieć się czegoś więcej. Nie znała go. Wiedziała tyle ile sam jej powiedział, gdy to przemierzali ten sam szlak, starając się dotrzeć do Kręgu Maginów.

Z tego, co Zevran opowiadał wywnioskowała, że nie miał wstydu. Zdziwiła ją otwartość z jaką mówił o tym, że urodził się w jednym z Antivańskich burdeli, jak to wychowywały go dziwki, gdyż matka zmarła podczas porodu. Jak on sam twierdził, była jego pierwszą ofiarą. Isabella nie rozumiała, jak można tak myśleć, ale czy właśnie takie myślenie nie pasowało do niego, czy nie było jedną z wielu rzeczy, które sprawiały, że Zevran był właśnie tym kim był – skrytobójcą bez skrupułów, wulgarnym i pozbawionym pruderyjności mężczyzną, żartownisiem i lubieżnikiem. Nie wyobrażała sobie, by ktoś inny mógłby zastąpić jego osobą w historiach, którymi ją zabawiał ostatnio. Nie potrafiła zwizualizować sobie innego mężczyzny, który z taką nonszalancją, jaką Zevran opisał, pozbawił życia księcia, czy członka Zakonu, lub po wykonaniu zlecenia obudził się bez ubrań w rynsztoku.

Isabella uśmiechnęła się niemrawo, głaszcząc Rufusa, który padł obok niej, a teraz pochrapywał cicho.

_____

– Chyba będę mogła mu pomóc. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, to już po paru dniach wasz przyjaciel będzie w stanie utrzymać miecz. – Wynne uśmiechnęła się ciepło do towarzyszącego jej elfa.

– To dobrze – odparł Zevran, patrząc przed siebie.

Isabella siedziała już pod drzewem, czekając na nich. Czarodziejka podchwyciła wzrok kompana.

– Zależy ci na niej – powiedziała spokojnym głosem.

Zevran zszokowany spojrzał na Wynne.

– Słucham?

Czarodziejka przystanęła na chwilę, dając im czas na rozmowę. Polubiła tego młodzieńca. Był inteligentny, a jednocześnie bardzo zagubiony w tym wszystkim. Miała wrażenie, że sam jeszcze nie do końca zdawał sobie sprawę, jak ważną misją było powstrzymanie Plagi oraz jakie wiązały się z tym niebezpieczeństwa. Patrząc na niego, czuła, że jego historia, a konkretnie część, gdy zaczął towarzyszyć Isabelli Cousland nie była usłana różami, a decyzja jaką podjął, została uwarunkowana bodźcami daleko mającymi cokolwiek wspólnego z ratowaniem innych. Po wieloma względami przypominał Wynne dawnego ucznia. Także elfa – lekkoducha, zagubionego, myślącego, że może wszystko. Magini podparła swoje plecy, rozmasowując je delikatnie dłońmi.

– Jestem już starą kobietą. Wiele widziałam i potrafię stwierdzić, kiedy młode osoby mają się ku sobie. Nie wiem tylko, co jest między waszą dwójką oraz jakie są wasze relacje, ale wiem, że w pewien sposób zależy ci na niej. To widać – powiedziała poważnie.

Zevran stał i z zainteresowaniem słuchał czarodziejki, ukradkiem rzucając spojrzenia na Isabellę odpoczywającą w cieniu drzew w znacznej od nich odległości.

– Po czym to wywnioskowałaś?

– W karczmie bardzo dobrze się bawiliście – odparła i uśmiechnęła się figlarnie, po czym ręką wskazała na drogę, by ponowili marsz.

Zevran, ruszając z miejsca, spojrzał na rozmówczynię pytającym wzrokiem.

– Słyszałam was, bardzo późno wróciliście do pokoi. Długo też byłeś u niej. Wydawało mi się, że rozmawialiście, po pewnym czasem jej głos całkowicie ucichł. Domyślam się, że zasnęła, a ty zamiast się udać do siebie, zostałeś na jakiś czas u niej.

Zevran odwrócił głowę na samo wspomnienie. Isabella była w agonalnym stanie. Upiła się do takiego stopnia, że musiał wnieść ją na piętro, zaciągnąć korytarzem do pokoju oraz ułożyć na łóżku. Nawet nie zorientował się kiedy zasnęła. Miał przeczucie, że spała już w momencie, gdy starał się nie upaść na schodach. Gdy spała zdjął z jej stóp buty, a pod łóżko podsunął miskę, czując, że będzie jej potrzebować.

Fakt. Został dłuższą chwilę, ale bardziej z troski o to, czy nic jej nie będzie po takiej ilości alkoholu, niżeli z faktu…

– Między nami nic nie ma – powiedział bardziej do siebie niż do Wynne.

– Ja tylko mówię, co zaobserwowałam. Wydaje mi się, że zdałeś sobie sprawę wczoraj z tego, co cię z nią łączy, i dlatego jesteś taki dla niej nieuprzejmy.

Zevran zaśmiała się lekceważąco.

– Nie chcę cię rozczarować, ale nieznośny byłem z jednego powodu. Miałem cholernego kaca. Poza tym, z dniem wczorajszym, znalazłem sobie inny obiekt pożądania – wyjaśnił, uśmiechając się łobuzersko i mrugnął do czarodziejki.

Wynne zaniosła się gromkim śmiechem.

– Co was tak bawi? – spytała Isabella, głaszcząc leżącego obok niej psa.

Wynne oraz Zevran spojrzeli po sobie. Nawet nie zauważyli, kiedy dotarli do celu.

– Z niczego specjalnego, Strażniczko. – Elf uśmiechnął się do Isabelli, podając jej rękę.

– Skąd taka nagła zmiana? – zdziwiła się, podnosząc się z ziemi.

– Źle się czułem i wszystko mnie irytowało.

– Och, doprawdy? – Strażniczka patrzyła na niego spod byka, po czym zwróciła się do czarodziejki:

– Wynne, pójdziesz przodem? Idąc na wprost, za około pięćdziesiąt metrów natrafisz na pozostałości po naszym obozie.

Uzdrowicielka pokiwała głową i wyminęła młodych.

– Zdajesz sobie sprawę, że jesteśmy w impasie? – spytała Isabella, gdy Wynne zniknęła za drzewami.

– Co masz na myśli?

– Rozmawiałam z Wynne w tawernie, kiedy ty byłeś jeszcze w pokoju. Mamy tylko dwa namioty.

Zevran świdrował wzrokiem rozmówczynię. Kiedy się irytowała, marszczyła nos, a blizna na lewym policzku lekko drżała. Wyglądała wtedy jak mała dziewczynka próbująca wymusić na rodzicach kolejny kawałek ciasta lub upragnioną lalkę.

– Mam cię już dzisiaj dosyć! – Isabella nagle wybuchła. – Wczoraj świetnie się bawiliśmy. Dzisiaj od rana zachowujesz się, jakbym ci coś zrobiła! Całą drogę mnie ignorowałeś, byłeś wredny i niemiły, nie mając nawet ku temu powodów! Teraz, po rozmowie z Wynne, nagle się rozchmurzyłeś i znowu masz te swoje kurwiki w oczach. Wziąłbyś chociaż raz moje słowa na poważnie, a nie będziesz się zachowywać jak gówniarz, który wiecznie chodzi ze wzwodem w spodniach, nie wiedząc, co z tym fantem zrobić! Doroś… – potok słów został przerwany.

Zevran trzymał twarz Isabelli w dłoniach, a jego usta wpiły się w wargi dziewczyny. Strażniczka odepchnęła elfa.

– Co, do cholery?!

– W końcu się zamknęłaś. – Uśmiechnął się. – Naprawdę, kiedy krzyczysz, masz bardzo piskliwy głos, okropnie się tego słucha. – Isabella stała oniemiała, patrząc na rozbawionego skrytobójcę.

– Jesteś niemożliwy – powiedziała, nie kryjąc zdenerwowania.

Ten tylko wzruszył ramionami i ruszył przed siebie.

– A, i jeszcze jedno. – Odwrócił się w stronę dziewczyny. – Ja śpię po prawej stronie.


4 komentarze:

  1. Hahaha! Końciwa sytuacja wyszła ci przegenialnie xD No i w końcu dowiedziałam się dlaczego Zevran się boczył na Isabelle. Bez powodu. ;P

    Czytam dalej j postaram się zostawiać komentarz tam, gdzie nie ma, bo rozdział bez komentarzy wygląda pusto.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaskoczył mnie koniec.
    Mam nadzieję, że sytuacja między Zevranem i Wenny się trochę zaostrzy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    o tak Zevran cały dzień ignoruje Isabelle, dopiero po rozmowie z Wyann zacząłem nią rozmawiać, o Weynne od razu spostrzegł, że ich ciągnie do siebie…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej hej!

    'Myślę, że twój przyjaciel ma rację – mówić' - zjadłaś ą :)

    'Takiego samego koloru były jego włosy, pomyślała Isabella, wpatrując się w antivańczyka idącego spokojnym krokiem u boku magini.' - były? Zdecydowanie powinno być są., bo z reszty zdania (wpatrywanie się) właśnie to wynika.

    'Czarodziejka przystanęła' oraz 'Zevran stał i z zainteresowaniem słuchał czarodziejki' A za chwilę 'Nawet nie zauważyli, kiedy dotarli do celu.' :D teleportejszyn!

    Od razu lepiej, rzekłabym nawet sto razy lepiej, rozdziału czyta się meeega przyjemnie <3

    OdpowiedzUsuń