Sword

7 marca 2013

ROZDZIAŁ 16. Rachunek sumienia.


„Bałem się być z Isabellą sam na sam. Jakaś część mnie nie chciała przebywać blisko niej. Ta część wołałaby słuchać, jej żałosnych krzyków i błagania o śmierć, patrzeć na jej powolną agonię, aż w końcu ujrzeć martwe ciało z ogromną dziurą w miejscu serca. Z drugiej strony chciałbym ją pieprzyć do utraty tchu. Chcę, by się wiła pode mną w zmysłowym tańcu. Ta część mnie chciałaby codziennie móc bezwstydnie patrzeć na jej nagie piersi. 

Cholerny Loghain. Cholerny Howe. Cholerne Kruki. Cholerne zlecenie.

To wszystko jest popieprzone. Świat stanął na głowie. Skrytobójcy zabrakło wewnętrznej siły do wykonania zlecenia z powodu ślicznej buźki ofiary.

A powinienem? Jaki mój w tym cel? Co z tego będę mieć? Satysfakcję? Może. Wyrzuty sumienia? Nie jestem pewien.

Czyż nie lepiej po prostu zasmakować jej ust, ciała?

Dzień wymarszu. Alistair, Morrigan, obydwoje tacy troskliwi, martwiący się o swoją Strażniczkę. A mimo to zezwalający na to, by ruszyła Stwórca wie gdzie z jej niedoszłym mordercą.

Czy Isabella się bała? Teraz już wiem, że nie.

 Szalona kobieta. Nieobliczalna. Zimna. Przebiegła. Temperamentna.


Głowa mi pęka. Za dużo wypiłem, a jednocześnie za mało.

Kiedy czarodziejka zniknęła nam z oczu, zaczęliśmy się dobrze bawić. Piliśmy, śmialiśmy się, tańczyliśmy. Zupełnie, jakby świat nie zmierzał ku końcowi, jakby za murami tawerny nie szalała Plaga, a ja nigdy nie dostałem zlecenia uśmiercenia Szarych Strażników.

Isabella pewnie już śpi. Oczami wyobraźni widzę, jak jej pierś unosi się i opada od równomiernego oddechu. Jak pod powiekami drżą oczy z powodu kolejnego koszmaru.

Obiecaliśmy sobie, że tamta sytuacja, w lesie, nie miała znaczenia. Niech skonam, tak cholernie jej pragnę. Nigdy nie miałem takiej kobiety. Najlepsze kurwy z Antivy nie mogą się z nią równać.

Gdy tylko sobie przypomnę tamtą noc. Blask księżyca, krople deszczu oraz czyste pożądanie. Wtedy nic innego się nie liczyło. Żyliśmy chwilą. Naszymi zmysłami zawładnęła rozkosz. Noc się skończyła, a jej obraz na zawsze wyrył się w naszej świadomości. Oboje staramy się o tym nie myśleć. Udajemy, że to nie miało miejsca. Jak banda cholernych dzieciaków.

Powinienem się wziąć w garść i przestać myśleć fiutem.

Jutro wracamy do reszty grupy. Ciekawe, jak tamci zareagują na obecność Wynne. Wątpię, by Morrigan była zachwycona. A Alistair? Intersujący mężczyzna, jednocześnie bardzo tajemniczy i ciężki do rozgryzienia. Oghren ma wszystko w dupie. Jest oddanym Strażniczce krasnoludem, więc nie będzie sprawiał problemów. Mam nadzieję, że mój plan wkupienia się mu w łaski zadziała.

Już późno. Czas iść spać. Wolę nie wiedzieć, jak bezsensownie brzmią moje słowa.”



Isabella, jak tylko otworzyła oczy, wiedziała, że będzie to długi i koszmarny dzień. Ledwo uchyliła powieki, a już tego pożałowała. Światło sprawiło, że boląca głowa dała o sobie znać z potrojoną siłą.

Powoli, z najzwyklejszą ostrożnością usiadła. Nie wiedziała, czy powinna być zaskoczona faktem, że nadal miała na sobie niebieską suknię. Nagle usłyszała huk. Odwróciła głowę w kierunku skąd doszedł ją ten dźwięk. Na parapecie siedziała wrona, złośliwie stukając w okno. Isabella szybko zrozumiała, że ten gwałtowny ruch nie był wskazany. Niczym rażona piorunem zgięła się w pół i zwymiotowała.

Zdumiona, że nie zabrudziła podłogi, zobaczyła przy łóżku podstawioną miskę. Nie miała siły zastanawiać się, skąd się tam wzięła. Zatykając noc, wstała i, zataczając się, dopadła swoich rzeczy.

W myślach przeklinała Stwórcę, choć tak naprawdę za swój stan powinna obwiniać tylko i wyłącznie siebie.

Po paruminutowej szarpaninie z suknią, koszulą, spodniami, butami i zbroją była gotowa do wyjścia. Nie wysilając się wcisnęła wszystko, co miała ze sobą do plecaka i zarzuciwszy go sobie na ramię, opuściła pokój.

Szara Strażniczka wyglądała jak siedem nieszczęść. Oczy czerwone od popękanych naczynek, okolone pięknym, intensywnym, fioletowym sińcem. Była bardzo blada. Przy każdym ruchu miała wrażenie, że wypluje żołądek wraz z zawartością, a pulsujący ból głowy rozsadzi jej czaszkę.

Gdy stanęła w korytarzu coś ją tchnęło, by zajrzeć do Zevrana. Intuicja podpowiadała jej, że elf był pewnie w nie lepszym stanie i nawet się nie obudził.

Z niechęcią podeszła do drzwi spod numeru trzynastego i uderzyła w nie pięścią.

– Zevran! – zawołała, ponawiając czynność, jednak bez skutku.

Sfrustrowana zrzuciła bagaż na podłogę i nacisnęła klamkę.

Jak tylko przeszła przez próg, musiała zatkać usta dłonią, by powstrzymać torsje. W pokoju elfa cuchnęło gorzej niż w gorzelni. Przez moment zastanawiała się, czy jej tymczasowa sypialnia też powalała tak intensywnym aromatem zwietrzałego alkoholu.

– Zevran, wstawaj. Musimy ruszać – powiedziała Isabella, podchodząc do leżącego na łóżku elfa.

Gdyby nie fakt, że oddychał to ktoś postronny mógłby go wziąć za zwłoki.

Bez ceregieli złapała antivańczyka za ramię i potrząsała nim.         

– Zev, do cholery jasnej, wstawaj! – krzyknęła, nachylając się.

Nagle ktoś mocno szarpną ją za włosy. Jej głowa gwałtownie odchyliła się, odkrywając białą skórę szyi. Poczuła chłód stali naciskającej na gardło.

 – Śmiało – powiedziała lekceważąco.

Uścisk zelżał, czarne włosy swobodnie opadły na ramiona.

– Stare przyzwyczajenia – burknął i odłożył sztylet, po czym wstał, zataczając się, niczym kulawa sarna.

Couslandówna przyglądała się mu. Wydawał się być w paskudnym humorze. Brwi miał mocno ściągnięte, przy czym jego czoło brzydko się marszczyło. Zawsze pogodny wyraz twarzy znikł. Teraz usta miał wykrzywione w grymasie niezadowolenia.

– Ubieraj się – nakazała.

– Dam sobie radę – odpowiedział szorstko, nie racząc Isabelli spojrzeniem.

Couslandówna tylko kiwnęła głową i opuściła pokój skrytobójcy.

_____



– Gdzie Zevran? – spytała Wynne, siedząca przy jednym ze stolików.

Czerwona szata sięgała jej do kostek. Złote mankiety rękawów miała mocno zaciągnięte na zziębnięte palce.

– Już się szykuje – odpowiedziała Isabella bez emocji.

Stara czarodziejka przyglądała się jej z ciekawością. Wyczuwała, że młodzi musieli się posprzeczać, mimo że poprzedniego wieczora zdawali się być udaną parą.

Młoda Couslandówna siedziała zgarbiona z zamkniętymi oczami. Ten zabieg sprawiał, że wszystko wokół na chwilę przestawało wirować.

Rufus skamlał, domagając się pieszczot. Nosem szturchał bladą dłoń, starając się skłonić Isabellę do jakiejkolwiek reakcji.

 – Spokój, Rufus – odwarknęła na psa.

Ten z podkulonym ogonem posłusznie położył się u jej stóp.

Chwilę grobowej ciszy przerwały miarowe kroki odbijające się echem po pustej tawernie. Zevran z niemrawym wyrazem twarzy spojrzał na dwie kobiety.

– Gotowy? – spytała Isabella.

Elf wyglądał, jakby miał się rozchorować.

– Możemy ruszać – odparł, dotykając ręką brzucha w miejscu żołądka.

Isabella prychnęła niemal rozbawiona, ciesząc się sadystycznie z tego, że i jego nie ominęły przykre skutki nadużycia alkoholu.

6 komentarzy:

  1. Spodobał mi się opis przeżyć z punktu widzenia naszego kochanego skrytobójcy ;) Oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Istotnie, opis wyszedł ci iśce zacnie. Hm... Albo ja mam tak kiepską pamięć, że nie pamiętam sprzeczki, albo Zevran obraził się bez powodu? Dziwne jak na niego...

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę mnie zdziwiło to, że liczy się teraz tylko Isabella. Zevran kochał przecież Rinnę a o niej ani słowa.
    Może stąd taki zły nastrój?

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    Zev ma dylematy, ale naprawdę nie potrzebnie tak oschle potraktował Isabelle...
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. "Nagle ktoś mocno szarpną ją za włosy. Jej głowa gwałtownie odchyliła się, odkrywając białą skórę szyi. Poczuła chłód stali naciskającej na gardło.
    – Śmiało – powiedziała lekceważąco. " - no kocham to <3

    Nie wiem już, jakimi komentarzami sypać, bo powoli mi się kończą xD :D bardzo mi się podoba!

    OdpowiedzUsuń
  6. hm hm hm miało być 'komplementami' :D

    OdpowiedzUsuń