Sword

6 marca 2013

ROZDZIAŁ 15. Niech się piwo leje.


W tawernie „Rozpuszczona Księżniczka” od wielu dni już nie było tylu gości. Piwo lało się strumieniami, a kelnerki nie nadążały z obsługą stolików. Wśród tego harmideru przy najbardziej wsuniętym w mrok stoliku siedziała trójka osób, przy nogach jednej z nich spoczywał olbrzymi ogar bojowy.

Elf oraz młoda czarnowłosa kobieta w ciszy pili piwo. Ich nowa towarzyszka, czarodziejka, którą uratowali przed Prawem Likwidacji, siedziała z opuszczoną głową. Od wydostania się z wieży nie odezwała się słowem. Twarz ciągle posiniaczoną i poharataną skrywała w cieniu kaptura. Trudno stwierdzić, czy była wdzięczna młodej szlachciance za ratunek, czy wręcz przeciwnie.

Złotowłosy elf, siedzący naprzeciwko dwóch kobiet, z nieukrywana ciekawością przyglądał się nieznajomej. Oprócz jej imienia oraz stanowiska, jakie pełniła w Kręgu, nie wiedzieli o niej niczego, ale Zevran miał wrodzony instynkt. Elfy wyczuwały, kiedy ktoś posiadał magiczne zdolności, a ta staruszka na pewno nie była zwykłą czarodziejką.


Młoda Couslandówna spojrzała na towarzysza; intrygował ją jego wyraz twarzy. Nie widziała jeszcze takiego skupienia w jego wzroku. Ten, widząc przyglądającą się mu Isabellę, tylko uśmiechnął się nieznacznie, starając się uspokoić dziewczynę. Pokaz wymownych spojrzeń przerwała czarodziejka, wstając z miejsca.

– Pozwolicie, że udam się do swojego pokoju na spoczynek? – spytała spokojnym tonem głosu. – Jeżeli chcecie dokończyć napitki, mogę również zaopiekować się waszym psem. – Zerknęła na śpiącego Rufusa. – Wydaje mi się, że nie jest to odpowiednie miejsce dla zwierzęcia, niektórzy mogą się go wystraszyć.

Isabella nieznacznie kiwnęła głową. Wynne już miała budzić Rufusa, kiedy Szara Strażniczka postanowiła się odezwać:

– Wynne, jeśli będziesz czegoś potrzebować, daj mi znać. Dobrze?

– Oczywiście. – Spod kaptura dało się zauważyć delikatny uśmiech. – Chodź, piesku. Jak się wabi? – zwróciła się do elfa.

– Bestia. Znaczy się, Rufus. – odparł. – Ma na imię Rufus, to jej pies – kiwnął głową na Isabellę – ja tylko jestem jego nianią. – Wynne zaśmiała się cicho.

– Rufus, chodź do pokoju.

Mabari z ociąganiem wstał i spojrzał na swoją panią pytającym wzrokiem.

– Możesz iść, tylko słuchaj się Wynne, bo jak nie… – Rufus z podkulonym ogonem i teatralnym skomleniem udał się za czarodziejką.

– Dobrze wiesz, że bez problemu by za nią poszedł. Nie trzeba było go straszyć. – Zevran spojrzał na nią wymownie.

– Uważaj, bo jeszcze pomyślę, że polubiłeś mojego psa. – Strażniczka odparła od niechcenia wspierając brodę na dłoni.

– A jeśli powiem, że tak? Zdziwi cię to? Na pewno jest sympatyczniejszy od ciebie. – Elf oparł łokcie o stół, uśmiechając się przy tym cynicznie.

Isabella przewróciła tylko oczami.

– Właściwie powiedz mi, Strażniczko, dlaczego zwerbowałaś tę czarodziejkę? – Zevran patrzył bursztynowymi oczami na Couslandównę, dziewczyna jednak nie potrafiła znieść jego spojrzenia i spuściła wzrok,  zatapiając go w piwie.

– Słyszałeś, co mówił Gregor. Jest uzdrowicielką, przyda nam się taka osoba w drużynie. Plus nie wiemy nawet, co ze Stenem, nie mamy pojęcia, czy się ocknął, czy… – Pokręciła szybko głową, starając się wyrzucić przykre myśli z umysłu.

– Na pewno nic mu nie grozi. Jest silnym mężczyzną, najsilniejszym, jakiego do tej pory poznałem. Nie masz powodów do obaw. Poza tym czuwa nad nim Morrigan. Z jej umiejętnościami i magią nic mu nie zagraża – powiedział, kładąc rękę na jej dłoni.

Isabella wzięła głęboki wdech i wyszarpnęła ją z objęć Zevrana, pospiesznie dopijając trunek.

– Masz rację – powiedziała, odkładając gliniany kufel na stół. 

Rozejrzała się po wnętrzu tawerny. Było to przytulne miejsce. Ściany miały kremowy kolor, w równych odstępach podzielone na segmenty dębowymi deskami. Ciepłej atmosfery dopełniały skóry wiszące nad stolikami. Ławę Zevrana i Strażniczki zdobiła biała. Couslandówna nie miała pojęcia, z jakiego zwierzęcia mogła zostać ściągnięta. Na całej sali znajdowało się dziesięć stołów, przy każdym z nich ustawiono cztery drewniane krzesła. Zaraz przy schodach znajdujących się naprzeciwko drzwi tawerny szło dostrzec sporą wnękę, która była oświetlona nikłym światłem świec. W tej wnęce stały trzy potężne ławy zdobione przeróżnymi żłobieniami, blaty pokryto materiałem w kolorze jesiennych liści; przy jednym z tych stołów siedzieli właśnie oni, Antivański Kruk oraz Szara Strażniczka.

Isabella instynktownie wybierała najciemniejsze zakamarki, z obawy, że mogliby zostać rozpoznani. Pomimo że Alistair z Isabellą starali się jak mogli, by oczyścić imię Szarej Straży,  nadal zdarzali się śmiałkowie, którzy z chęcią zanieśliby ich głowy na tacy prosto do Loghaina.

– Nad czym tak myślisz, Strażniczko? – Isabella zerknęła na towarzysza, nic nie mówiąc. – Mam propozycję. – Zevran nachylił się nad stołem. – Ja zamówię ogromny dzban piwa, a ty w tym czasie udasz się do pokoju i zrzucisz z siebie tę okropną zbroję. W luźnym odzieniu będziesz zwracać na siebie dużo mniejszą uwagę.

– A co z tobą?

– Gdy tylko wrócisz, ja uczynię to samo. Ktoś musi pilnować naszego ustronnego miejsca – dodał łobuzersko. – To jak będzie?

– Chyba jestem szalona, że to robię, ale zgoda. – Isabella wstała z miejsca. – Daj mi chwilkę. – Po tych słowach ruszyła schodami na górę.

Elf bez skrępowania odprowadził ją wzrokiem.

Zastanawiało go, co miała znaczyć poprzednia noc. Czy Isabella oddała się mu w przypływie chwilowej żądzy, czy zaczynała wpadać w utkaną przez niego pułapkę, a może sama zastawiła sieci, a on dał się w nie złapać. Tego nie wiedział. Z drugiej strony, wyznanie Isabelli, że była świadoma rychłej śmierci z jego rąk wytrąciło go z równowagi. Nigdy z czymś takim się nie spotkał, a myślał, że po tylu latach bycia skrytobójcą potrafił przejrzeć zachowanie każdej istoty i odgadnąć jej pragnienia. Najbardziej intrygował go, i denerwował zarazem, fakt, że on i Isabella byli do siebie bardzo podobni. Szczególnie to widział, jak miał możliwość patrzenia jej w oczy. Miały taki sam wyraz jak jego, gdy jedyne czego pragnął to zaznać ukojenia w śmierci.

W końcu wstał i wziął dwa kufle w dłoń.

_____


Isabella wędrowała ciemnym korytarzem, co i rusz starając się dopatrzeć numerków mijanych przez nią drzwi. Jedynka, dwójka, trójka, brak numerka, piątka, kolejny brak numerka oraz kolejny. Przystanęła sfrustrowana; kiedy ona zamawiała piwo, to Zevran zanosił ich rzeczy do pokoi. Wynne spała pod dziesiątką, Zevran mówił, że ich sypialnie to trzynasta i piętnastka.

Te dwa brakujące numery po piątce to pewnie szóstka i siódemka, pomyślała Couslandówna, drapiąc się po głowie. O, jest dziesiątka, ucieszyła się, spoglądając na drzwi za sobą. Ruszyła korytarzem skręcającym w lewo; ku jej zdziwieniu ten hol był idealnie oświetlony. Na jego końcu dostrzegła pokój z numerem czternastym. Tak jak się spodziewała, dwie pary prostopadle przylegających drzwi były tymi, których szukała.

Cholerny elf, nie powiedział mi, która sypialnia jest moja. 

Licząc na łut szczęścia, nacisnęła klamkę spod piętnastki. Weszła do środka.

Pokój wydawał się w porządku. Duże okno, za którym roztaczał się widok na jezioro i góry w oddali, wielkie dwuosobowe łóżko stało zaraz po lewej, z prawej strony znajdowała się mała komoda, której gałki szuflad były rzeźbione na kształt niedźwiedzich głów.

Na wiklinowym bujanym fotelu dostrzegła swój plecak. Całkiem tu przytulnie. Uśmiechnęła się, wyciągając po kolei rzeczy. Zastanawiała się, w co ma się przebrać. Każdy strój wydawał się jej nieodpowiedni. Przywykła do ciągłego noszenia zbroi, na zmianę z typowo żołnierskim odzieniem. Jej kobiecość utonęła w morzu przelanej krwi pomiotów, nad czym tak często ubolewała Leliana, wychwalająca jej czarne włosy, urodę i figurę. Łucznikcza nie mogła zrozumieć, dlaczego Isabella tak stroniła od bycia sobą, kobietą szlacheckiego pochodzenia. Jednak Isabella powoli zapominała, co znaczyło być damą. Nie przeszkadzał jej rubaszny Oghren, jedzenie rękoma zamiast sztućcami, poplamiona koszula, czy żarty mocno mijające się z pojęciem  dobrego gustu.

W końcu odpięła pasy skórzanej zbroi, którą zwykła nosić. Ściągnęła naramienniki, gorset oraz nagolenniki. Została w skórzanych spodniach i koszuli, co sprawiało, że wyglądała na typową wojowniczkę w cywilu. Isabella dostrzegła ciepłą kamizelkę z owczej skóry, lecz po chwili zrezygnowała z założenia jej. Było by jej za gorąco, gdyż właściciel przybytku nie skąpił drwa do kominka. Nagle jej wzrok przykula zwiewna, błękitna sukienka. Długa za kolana, wykonana z najlepszego atłasu, sznurowana z przodu, z lekko odkrytymi ramionami.

Pamiętała, kiedy za namową Leliany ją kupiła. Zmierzali wtedy do Orzammaru. Po drodze spotkali krasnoludzkiego kupca, który handlował wszystkim, co znalazł w podróży. Tę sukienkę zdobył podobno od wysoko postawionego mężczyzny w Amarancie.

Musiałam jej nigdy nie wyjąć z plecaka i o niej zapomnieć, pomyślała Isabella, podchodząc do lustra stojącego obok fotela. Trzymała suknię przed sobą, przyglądając się odbiciu w zwierciadle. Kolor materiału, z jakiego była uszyta kreacja, idealnie współgrał z głębią jej oczu. Podeszła do łóżka, delikatnie położyła na nim swoje znalezisko, po czym zgrabnymi palcami zaczęła rozplątywać węzeł lnianej koszuli.

_____


 – Co dla ciebie, mój ostrouchy przyjacielu? – Karczmarz oparł się o ladę, patrząc wyczekująco na elfa stojącego przed nim.

– Dobry wieczór. – Zevran lekko skłonił głowę. – Największy dzban piwa, jaki macie na składzie, oraz po butelce alkoholu, jaki posiadacie w swych zapasach. – Uśmiechnął się szeroko.

– Nie za dużo jak dla jednej osoby? – spytał mężczyzna, nalewając złocistego płynu do szklanego dzbana.

– Piwo dla mnie i dla towarzyszki, a reszta trunków dla pewnego opijusa, z którym niestety dane jest mi podróżować.

– Rozumiem – zaśmiał się karczmarz, podając dzban młodzieńcowi. – Przez żołądek do serca?

– Raczej przez alkohol do braterstwa. – Zaśmiał się donośnie.

Nagle na sali ucichło, słychać było tylko pojedyncze gwizdy, wszyscy zwrócili twarze ku schodom. Zevran podążył za spojrzeniami innych; to, co ujrzał, przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Jego oczom ukazał się zniewalający widok.

Isabella przystanęła na ostatnim stopniu lekko zawstydzona. Jej blade lico zdobił delikatny rumieniec wywołany zachowaniem mężczyzn zgromadzonych w tawernie. Ciasno ściągnięte sznurowania sukni podkreślały piersi, kruczoczarne włosy luźno opadające na ramiona kontrastowały z białą skórą. Czerwone usta zdawały się być zroszone krwią, a oczy skrzyły się jak najszlachetniejsze szafiry; kolor sukni tylko podkreślał jej szlachetną urodę.

Zevran stał oparty plecami o kontuar. W myślach zrywał materiał z osłoniętego ciała, całując i pieszcząc każdy skrawek alabastrowej skóry Isabelli. Zamruczał lubieżnie pod nosem na własne fantazje.

Isabella w końcu dostrzegła znajomą twarz w morzu pożądliwych spojrzeń skierowanych na nią, uśmiechnęła się delikatnie i skierowała kroki do miejsca, na jakim siedziała, zanim poszła się odświeżyć.

 – Proszę poprosić kelnerkę, by dostarczyła piwo oraz kufle do stolika, przy którym właśnie usiadła ta zjawiskowa kobieta – powiedział Zevran do wciąż oniemiałego karczmarza, zastawił pieniądze na ladzie, zgarnął trzy butelki alkoholu i niczym goniony przez stado rozwścieczonych wilków popędził ku schodom.

Po niecałych pięciu minutach zasiadł naprzeciwko Isabelli. Zarzucił na siebie czarną koszulę zapinaną na srebrne guziki. Skórzane spodnie zamienił na szare, bawełniane, przyozdobione złotymi sznurkami po zewnętrznych bokach nogawek.

– Coś się tak wystroił? – spytała Isabella, taksując towarzysza spojrzeniem.

– Ja? I kto to mówi? Połowa tych mężczyzn na twój widok musiała mieć taki wzwód, że mogliby sobie zęby powybijać własnymi…

– Nawet nie kończ! – Isabella wymownie pomachała mu przed oczami dłonią. – Wiem, co masz na myśli.

Elf tylko zaśmiał się łobuzersko.

– Jak zwykle bezpruderyjny. – Isabella odgarnęła włosy z twarzy.

– A czym się mam przejmować? W takich miejscach zazwyczaj panuje wolność obyczajów. – Teatralnym gestem wskazał ręką wnętrze tawerny.

Bez pytania o zgodę napełnił ich kufle po brzegi.

– Zamierzasz mnie upić?

– Poprawka, zamierzam nas upić. – Elf chwycił kufel w dłoń. – Nie wiadomo, kiedy następnym razem będziemy mieli okazję raczyć się alkoholem.

– Oghren nam tego chyba nigdy nie wybaczy – odparła Strażniczka, biorąc napitek do ręki.

– Nim się nie przejmuj. Kupiłem mu małe co nieco. Nazwijmy to pamiątkami z podróży. – Uśmiechnął się szeroko, wznosząc piwo. – Za rozpustę! – powiedział donośnym głosem.


5 komentarzy:

  1. Hej,
    to było dobre Zevran jest tylko niańką Rufusa, Isabella się wystroiła, tak, że wszyscy na nią spoglądali…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć :)
    Taka drobna rada, powinnaś jakoś czytelniej rozdzielać przejścia akcji :) same odstępy to za mało, szczególnie kiedy tekst się trochę rozlewa (w sensie, że pomiędzy kolejnymi zdaniami również są odstępy). Jakiś ~***~ czy inne ustrojstwo pomogłoby czytelniki rozdzielić co się kończy, a co zaczyna.

    'Isabella w końcu dostrzegła znajomą twarz w morzu pożądliwych spojrzeń skierowanych, uśmiechnęła się delikatnie' - chyba zabrakło skierowanych na nią :)

    Przyjemny rozdział, uwagi Zevrana są wręcz boskie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawiłam znalezione przez Ciebie błędy,a nawet wyłapałam parę innych.
      Dzisiaj idzie mi trochę opornie.
      Wszystkie obowiązki domowe robię w zwolnionym tempie ze powodu nadwyrężonych kostek i stawów skokowych, stawy łokciowe też dają o sobie znać pulsacyjnym bólem, co za tym idzie pisanie dzisiaj nie idzie mi tak szybko i sprawie jakbym chciała :(
      ...a powiadają, że sport to zdrowie :D

      Usuń
    2. A tak poza tym: jak się podoba nowy nagłówek? Sama robiłam. Zresztą jak każdy na każdym z moich blogasów.

      Usuń
    3. Ja słyszałam inne powiedzonko 'ruch to zdrowie, sport to kalectwo' :P

      Miałam już o nim wcześniej pisać, byłam na blogu akurat jak zmieniałaś go. W jednej chwili jest stary w następnej: bach, nowiutka perełka. Kolejna rzecz, którą w Tobie podziwiam. Tyle rzeczy tu narobiłaś! Nie dość, że piszesz od takiego czasu i ciągle to robisz i masz ochotę wszystko zmieniać, to na dodatek zrobiłaś piękną oprawę graficzną. Jestem wniebowzięta <3

      Usuń