– No i właśnie
tego nie rozumiem. Nie chodzi o to, że nie wierzę w Stwórcę, wręcz przeciwnie,
wierzę, ale to, co ty mówisz, to czysty absurd. – Alistair pilnował gotującej
się zupy, gestykulując przy tym trzymaną w ręce łyżką.
Leliana siedziała obok mężczyzny z poważną
miną.
– To twoja
sprawa, czy ufasz mym słowom, czy nie. Nie muszę ci się tłumaczyć. Stwórca mi
się objawił i nakazał za wami podążyć. Czułam, że muszę pomóc ochronić świat
przed ciemnością.
Łuczniczka
splotła ręce na piersi, dając tym znak, że koniec rozmowy. Isabella już z
daleka słyszała wymianę zdań tej dwójki, nie sądziła jednak, że skończy się to
kłótnią – zwykle były tylko kłótnie Alistaira i Morrigan.
Strażniczka
nachyliła się nad przyjacielem.
– Co gotujesz?
– Pewnie znowu
jakaś breję – wciął się Oghren.
Krasnolud
zawsze miał do wtrącenia swoje trzy grosze.
– Sam
wyglądasz jak breja! – warknął na Oghrena. – Leliana nazbierała trochę grzybów
i pomyślałem, by zrobić grzybową. – Alistair zwrócił się do Couslandówny.
Ta tylko
pokiwała głową i usiadła przy żarzących się drwach. Wyciągnęła dłonie przed
siebie, pozwalając, by kojące ciepło ogrzało skostniałe palce.
– Jak się
miewa Sten? – Leliana zwróciła się do Isabelli z zatroskaną miną.
– Morrigan
robi wszystko, co w jej mocy. Na ten czas ciężko stwierdzić, kiedy nasz olbrzym
stanie na nogi.
– Czyli
opóźnisz wymarsz do Kręgu? – spytał Zevran z niewielkiej odległości;
najwidoczniej oderwał się od swoich zapisków i postanowił dołączyć do
pozostałych.
Isabella,
nawet na niego nie patrząc, pokręciła głową.
– Nie mam zamiaru
niczego opóźniać. To nie jest niebezpieczna misja, trzeba tylko dostarczyć
magom traktaty. Alistairze, długo jeszcze? – Wskazała na gotujący się posiłek.
Mężczyzna
zanurzył koniuszek palca wskazującego w zupie, po czym wsadził go sobie do ust
z zamiarem spróbowania potrawy.
– Może być. – Uśmiechnął
się ni do wszystkich, ni do samego siebie.
– No nareszcie,
mości rycerzu, bo padam z głodu – ucieszył się krasnolud, podając mu miski.
Alistair
starannie nalewał gorącego wywaru tak, by nie uronić nawet kropli; w końcu cały
czas byli w podróży, każda porcja strawy była w tym momencie na wagę złota. Mogli
mieć tylko nadzieję, że Isabella zadba o wszystko i, będąc w Wieży Magów,
uzupełni zapasy.
– A co z
Morrigan? – spytał Strażnik, kiedy każdy zajadał zupę, a on trzymał w ręku
puste naczynie.
– Może po
prostu jej nalej i zanieś? Kto wie, jak dobrze pójdzie, zakopiecie topór
wojenny na jakiś czas – zasugerowała Leliana.
Isabella oraz
Oghren mało co ze śmiechu nie opluli zupą siedzących wokół, tylko Zevran, jako
iż był wśród nich nowy, nie zrozumiał żartu i w spokoju jadł swoją porcję.
– Co w tym
śmiesznego? – dopytywała się rudowłosa kobieta, patrząc to na krasnoluda, to na
rozbawioną dziewczynę.
– Wiesz co,
dziewucho? Tego twojego objawiającego się Stwórcę jeszcze można wziąć na
poważnie, ale żeby wypierdek i wiedźma się nie boczyli… – Oghren śmiał się w
najlepsze.
Alistair
spojrzał po towarzyszach, wziął pełną chochlę zupy, nalał do miski i wstał.
– Wiecie co?
Może to nie jest głupi pomysł? – Wzruszył ramionami. – Właściwie co mogę
stracić? Jedynie skończę oblany grzybową. – Ruszył wyprostowany ku namiocie
wiedźmy.
– Wolę nie
myśleć, jak to się skończy. – Isabella nadal z uśmiechem na twarzy mieszała
łyżką w glinianej miseczce.
– Dopóki
Alistair nie spróbuje, nie dowiemy się tego. – Leliana odłożyła już swoją miskę
i sięgnęła po łuk. – Pójdę do lasu, jeśli los będzie mi sprzyjał, to na kolację
zjemy kuropatwę. – Uśmiechnęła się do wszystkich i oddaliła w stronę
drzew.
– Tak sobie
myślę, Strażniczko – Oghren wycierał brodę wierzchem ręki, starając się usunąć
resztki jedzenia – kiedy masz zamiar wyruszyć? I z kim?
– Wezmę ze
sobą Rufusa. I ciebie, Zevranie, jeśli nie masz nic przeciwko – zwróciła się do
siedzącego naprzeciw elfa.
Skrytobójca
głośno przełknął i pokiwał głową.
– Jego? –
zdziwił się krasnolud.
– Tak, jego.
Alistaira wolę nie męczyć, był przecież templariuszem, zanim wstąpił do Straży.
Morrigan musi mieć baczenie na stan zdrowia Stena. Leliana poluje, a ty, mój
przyjacielu, nie wiem, jak byś zareagował na otaczającą cię magię.
– Jo, w sumie
masz rację, no i przy okazji będziesz mieć na oku tego ostrouchego.
– Siedzę
dokładnie obok ciebie, pijaczyno, nie mów o mnie tak, jakby mnie tu nie było. –
Zevran zgromił krasnoluda wzrokiem.
– Jak na razie znaczysz dla mnie tyle, co
łajno bryłkowca – odparł spokojnie krasnolud. – Kiedy twoja pozycja w tej
grupie będzie wyższa niż ranga podrzędnego dupczyciela, wtedy porozmawiamy na
równi, jo?
– Na równi,
proszę cię, przyjacielu, nie rozśmieszaj mnie. Najpierw musiałbyś sporo
podrosnąć – odgryzł się żartobliwie elf, jednak najwidoczniej trafił Oghrena w
czuły punkt.
– Lub ujebać
ci giry toporem.
Obaj już stali
i gromili się spojrzeniami.
– Hola,
panowie, spokój! Nie będę tego tolerować. Wystarczy mi wieczny konflikt
Alistaira i Morrigan.
Isabella
stanęła pomiędzy kłócącymi się mężczyznami. Oghren jako pierwszy dał za wygraną
i z ociąganiem poszedł do siebie.
– Co to miało
być? – dziewczyna patrzyła wyczekująco na antivańczyka.
– To on zaczął
pierwszy. Fakt, może jestem tu najkrócej. Wiem, że Alistair mnie nie akceptuje,
ale stara się tolerować. Obrończyni uciśnionych tak samo, ale ten obchlejus ma
wahania nastojów niczym ciężarna samica bronto. Miałem prawo się zdenerwować.
– Wydajesz się
być inteligentny. Więc następnym razem po prostu go ignoruj. To krasnolud, lubi
prowokować i lubi bójki. Mogę mieć tylko nadzieję, że żadne z was mi jej nie
zacznie. – Isabella stała jeszcze przez chwilę, czekając na reakcję, po chwili
jednak zrezygnowała. – Wyruszamy o zmierzchu, przygotuj się – wydała rozkaz, po
czym skierowała się w stronę przyjaciół, by zapoznać ich ze swoimi planami.
Trafiłam na twojego bloga przypadkiem, ale muszę przyznać że nie żałuję :) Bardzo fajnie się czyta :) Czekam na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa uznania :) mam nadzieję, że będziesz czytać dalej i, że zostaniesz na dłużej :)
UsuńTroszkę krótki, ale mogłam się uśmiechnąć do ekranu.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kłótni Zevrana i Wynne.
Hej,
OdpowiedzUsuńte sprzeczki wychodzą im świetnie.. coraz bardziej mi się to podoba
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
"Alistair mieszał w garnku zupę, gestykulując przy tym trzymaną w ręce łyżką" - pytanie czysto teoretyczne. Skoro łyżkę trzymał w ręku, to czym mieszał tą zupę? :D
OdpowiedzUsuńEeee hohlą trzymaną w drugiej ręce :D
Usuńandaran atish'an
OdpowiedzUsuń'Mogli mieć tylko nadzieję, że Isabella zadba o wszystko i, będąc w Wieży Magów, uzupełni zapasy. ' - biedna, wszystko na jej głowie.
'a ty, mój przyjacielu, nie wiem, jak byś zareagował na otaczającą cię magię.' - pewnie nijak, krasnoludy nie są w ogóle magiczne, a i Dagna bez problemu w Kręgu mogła przebywać.
'– To on zaczął pierwszy. Fakt, może jestem tu najkrócej. Wiem, że Alistair mnie nie akceptuje, ale stara się tolerować. Obrończyni uciśnionych tak samo, ale ten obchlejus ma wahania nastojów niczym ciężarna samica bronto. Miałem prawo się zdenerwować. ' - jak nie Zevik . ;d
Od razu przyjemniej się czyta taki poprawiony rozdział, to trzeba przyznać :)