Księżyc raz po
raz skrywał swe blade oblicze za chmurami, tak jakby był zawstydzony widokiem
pary w zielonej gęstwinie. W oddali, od czasu do czasu, było słychać zawodzenie
wilków, śpiewających smutne pieśni
wprost do białej kuli jaśniejącej nad nimi.
W ogarniającej
ciemności, gdy jedynym źródłem światła były przygasające ognisko, ich dłonie
przemykały po rozpalonych ciałach, wkradając się pod materiał, badając każdy
centymetr skóry.
Oddechy w
chłodzie nocy przybierały postać unoszących się obłoczków.
Isabella
łapczywie oddawała pocałunki i pieszczoty elfa, w niemym geście błagając o
jeszcze. Zevran zaczynał się całkowicie zatracać.
Wpił się w jej
usta, językiem rozchylił wargi, starając się jeszcze bardziej pogłębić
pocałunek. Prawą rękę boleśnie zacisnął na piersi, skrytej pod materiałem
koszuli Nie myślał o tym, że sprawi kobiecie ból. Ku jego zdziwieniu Isabella napięła
ciało, domagając się więcej. Drugą ręką zacisnął na jej udzie, przesuwając nią
powoli wzdłuż linii kości aż do biodra.
Isabella
wplotła dłonie w kaskadę złocistych włosów Zevrana, opadających jej na
policzki, szarpnęła jego twarz ku sobie, oddając pocałunek. Czując męskie dłonie
błądzące po jej nogach, lekko uniosła pośladki, pozwalając zsunąć z siebie spodnie.
Zevran jednym
szarpnięciem pozbył się dolnych części garderoby Isabelli. Leżała przed nim niemal
naga, a zimna i wilgotna ziemia najwyraźniej jej nie przeszkadzała. Elf
przesunął palcami po linii podbrzusza kochanki, poczuł, jak przeszedł ją
dreszcz. Zwinnie rozpiął guziki jej koszuli, odsłaniając jej żebra, motek,
piersi. W końcu sam ściągnął swoją, odrzucając niedbale na bok.
Ognisko
traciło wolę życia, przygasając coraz bardziej, zaś piekące się ryby zaczęły
cuchnąć spalenizną. Skrytobójca zniesmaczony zapachem kopnął niedbale rożen, by
na powrót zatracić się w przyjemności.
Mężczyzna
składał pocałunki na szyi kobiety; zmierzając coraz niżej, drażnił koniuszkiem
języka gorącą skórę.
Szara
Strażniczka doskonale zdawała sobie sprawę, że ta noc mogła znacznie
skomplikować relację między nimi. Jednakże w głowie huczały jej słowa Morrigan
– bliższe kontakty z Zevranem zdawały się w tej chwili dużo lepszym
rozwiązaniem, niżeli pilnowanie go całą dobę.
Jej ciałem wstrząsnął
dreszcz przeszywający od czubka głowy po koniuszki palców u stop, całkowicie ją
dekoncentrując. Sprawił, że myśli błądzące po głowie odeszły na obecny czas w
zapomnienie.
Niebo
doszczętnie przykryły chmury. Rozległ się pojedynczy grzmot. Po nim kolejny i
następny. Pierwsze krople deszczu spadły na ziemię. Z pozoru lekki deszczyk
przerodził się w ulewę. Zbudzony ilością wody spadającej z nieba Rufus
czmychnął czym prędzej do najbliższego namiotu, starając się schronić przed
lodowatym deszczem. Dwójce kochanków woda ściekająca po nagich ciałach nie
sprawiała problemu. Odgłosy burzy mieszały się z cichymi jękami Isabelli oraz
przyspieszonym oddechem Zevrana.
Skóra elfa
błyszczała od deszczu, wyginający się kręgosłup ł z daleka wyglądał jak
wzburzone morze. W chwili, gdy ulewa ustała, Zevran opadł na piersi partnerki,
łapiąc oddech. Wtulony w mokre czarne włosy przymknął powieki, starając się
uspokoić rozszalałe serce. Isabella leżała z zamkniętymi oczami, ramionami
obejmując rozpalonego elfa. Chwila uniesienia się skończyła, Strażniczka czuła,
jak rozkosz powoli opuszczała jej zmarznięte ciało.
– Ciekawe
uczucie – wymruczał Zevran w szyję kochanki, przerywając tym samym ciszę.
– Jakie?
– Czuć twoje
bijące serce tak blisko mojego. Można mieć złudzenie, że to dwa serca kołaczą w
jednej piersi. – Isabella zaśmiała się.
Elf miał
rację, sama to czuła. Specyficzne, a zarazem piękne złudzenie jedności.
Dziewczyna zganiła się w duchu. Nie miała co myśleć o jakiejkolwiek zażyłości
między nimi. W tym akcie nie było ani krzty uczuć. Jedyne, co pchnęło ją w
ramiona niedoszłego kata, było żądza, tląca się w niej już od wielu miesięcy
oraz słowa Morrigan.
– Cały czas
mnie zaskakujesz. – Isabella uniosła się na łokciach, starając się spojrzeć Zevranowi
w oczy.
Trudno było
określić na podstawie wzroku, co aktualnie Zevranowi w duszy grało. Był jedną
wielką niewiadomą. Do tej pory poznała go na tyle, by wiedzieć, że to koneser
jakichkolwiek uciech cielesnych i piękna. Niebezpieczny konser.
– Taka moja
rola. – Skrytobójca podniósł się, siadając plecami do rozmówczyni. – Czyż
nie mam ci zapewniać rozrywki? – spytał, zerkając ukradkiem na jej nagie
piersi.
Isabella,
zauważywszy to, szarpnęła koszulę leżącą zaraz obok niej.
– Okrywasz się
pomimo tego , że chwilę temu się pieprzyliśmy. Też potrafisz zaskoczyć.
– Taka moja
rola. – Zarzuciwszy mokre okrycie, udała się do swojego namiotu.
No nie! Ledwo zaczęłam czytać, a tu już koniec rozdziału :D Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńSuper :) Ja również jestem fanką DA, więc tym bardziej opowiadanie przypadło mi do gustu.
OdpowiedzUsuńCieszę się, żę się podoba :)Mam nadzieję, że blog jest ciekawy i nie nudzi :)
OdpowiedzUsuńAnonim, nie martw się za niedługo kolejna notka, tylko napisze tekst do redakcji i dodam następny rozdział :)
Hej,
OdpowiedzUsuńciekawe jak teraz będą wyglądały ich relacje, chwila uniesienie, a potem…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Bardzo ciekawy rozdział. Poprzednie momentami nie pasowały mi, znalazłam kilka błędów, nie tylko składniowych czy stylistycznych. Niemniej historia jest intrygująca. Moja miłością dragon age'ową jest Alistair, niemniej, Zevran jest w czołówce moich ulubionych postaci.
OdpowiedzUsuńPs. Podoba mi się sposób, w jaki wypowiadają się tutaj bohaterowie. Oghren wypisz wymaluj Origin, cieszy mnie to, że oddałaś ich obraz z gry.
Pozdrawiam!
Dziękuję za opinię. Staram się jak mogę. Zaś rozdziały co jakiś czas czytam, starajà się wyłapać błędy, które umknęły mi oeaz Nearyh.
UsuńMam nadzieję, że zostaniesz do końca historii :)
Pozdrawiam serdecznie,
P.
cześć!
OdpowiedzUsuńOch jak dobrze znaleźć chwilę na przyjemności :)
"Wpił się w jej usta, językiem rozchylił wargi, starając się jeszcze bardziej pogłębić pocałunek." a następie "szarpnęła jego twarz ku sobie i pocałowała" - w sensie, że oddała pocałunek, czy jak, bo poprzednie zdanie sugeruje, że się już całowali, a następne, że dopiero zaczynają.
'zsunąć z sobie spodnie' - mały byczek :)
Ach, rozdział jest fantastyczny jestem wniebowzięta. Dzisiaj przyjemnie i z pazurem, a wyobraźnia szaleje. Cudo <3