Zevran siedział w cieniu
drzewa. Jasne, blond włosy, sięgające ramion, miał upięte z tyłu głowy. Część
jego szczupłej twarzy była opuchnięta, a w niewielu
miejscach naznaczona strupami, czy siniakami. Jedno z oczu, których tęczówki
miały barwę złocistych bursztynów, nosiło ślady krwi, przysłaniającej białko. Odzienie
również pozostawiało wiele do życzenia, gdyż prócz poplamionych posoką spodni
nie miał na sobie nic.
Na podkulonych nogach trzymał
swój nadgryziony przez czas dziennik, który udało mu się wyprosić od Leliany,
tłumacząc, że z papieru i ołówka marna broń.
I tak siedział. Czekał z
niecierpliwością na to, co miało nadejść. Czekał na wyrok, który był tak długo
odwlekany dopóki nie zdradził nazwisk tych, co zapłacili Antivańskim Krukom, do
których należał, aby wysłać na tamten świat Szarych Strażników. Zevran cieszył
się każdym oddechem. W końcu nie wiedział ile jeszcze ich mu zostało. Ta, co go
tak urządziła, bijąc i torturując, ta, od której zależało jego życie, jeszcze
nie wróciła do obozu, gdzie był więźniem.
Elf sapnął wściekle pod nosem,
zapisując parę niecenzuralnych epitetów na jednej ze stronic.
– Ej, ostrouchy! Co tak
gryzmolisz? – spytał go stojący nieopodal brodaty krasnolud, co i rusz sączący dający
mocno po nozdrzach alkohol, którego zawartość w flaszeczce niebezpiecznie
zbliżała się dna.
Miedzianobrody jegomość
nikłego wzrostu nazywał się Oghren i ku obopólnemu niezadowoleniu był
strażnikiem Zevrana.
Krasnoluda drażnił sam fakt,
że skrytobójca Antivańskich Kruków jeszcze oddychał, a elfa wciąż pijany i
bełkoczący Orzammarski wojak, którego mroczne pomioty, za sprawą roztaczającej
wokół siebie woni, mogłyby wziąć za jednego z nich.
– Nic szczególnego, mój mało
trzeźwy przyjacielu – odparł elf, patrząc w niebo. – Nie ma jeszcze południa, a
ty już ledwie trzymasz się na nogach. Wątpię, by Szara Strażniczka była
zadowolona z twojego stanu, kiedy wróci.
– Blurp! – Głośne beknięcie
krasnoluda odbiło się echem po obozowisku. – Słuchaj no, ty skutwiona,
ostroucha łajzo. – Oghren zatoczył się w stronę skrytobójcy. – Strażniczka
kazała mi mieć na ciebie oko. To, że teraz nie leżysz półnagi, z nowymi ranami
i związany jak oślizgły bryłkowiec, możesz zawdzięczać tej nierozgarniętej
kapłaneczce Lelianie. – Krasnolud przycupnął obok elfa, czemu towarzyszył
charakterystyczne dzwonienie pierścieni kolczugi, w którą był odziany. –
Dziewucha ma zbyt miękkie serce, to dzięki niej Isabella zgodziła się cię
rozwiązać, blurp!
Zevran odwrócił twarz, nie
mogąc dłużej chłonąc oparów wydostających się spomiędzy krasnoludzkiej brody, w
której gdzieś ukrywały się usta.
To nie tak, że brzydził go
odór. Do tego mógłby przywyknąć, bowiem jako dzieciak wychowywał się w miejscu,
gdzie cuchnęło nieraz gorzej niż z gęby Oghrena. Jednak niemal pusty żołądek
buntował się przed jakimikolwiek ostrymi zapachami, a wymiotować nie miał
zamiaru, już i tak zbyt wiele razy miało to miejsce, kiedy zbłąkana damska
stopa odziana w kozaki wykonane z solidnej skóry trafiły go pod mostek.
Zevran rozejrzał się po
obozie; znał już każdy jego szczegół, w końcu nie przemieszczali się, odkąd
został pojmany, a od tamtego dnia minął już ponad tydzień.
Koczowisko było praktycznie
jak każde inne, które zwykł widywać do tej pory. Parę szmacianych namiotów, w
tym przypadku sześć, rozrzuconych w różnej od siebie odległości – najdalej
wysunięty należał do wiedźmy Morrigan. Ta czarnowłosa kobieta o wyjątkowo egzotycznych
żółtych tęczówkach każdego przyprawiała o dreszcze, a w szczególności
Alistaira, młodego mężczyznę o śniadej cerze oraz jasnych włosach. Alistair
także należał do zakonu Szarej Straży; pomimo iż był wyższy stopniem, pozwalał
młodej Cousladównie dowodzić.
Do obozu wkroczyła rudowłosa
kobieta odziana w lekką zbroję. Gorset wykonano z garbowanej, ufarbowanej na
wiśniowy kolor skóry, a poniżej umocowano metalowe blaszki, osłaniające brzuch.
Lżejsze elementy były wykonane z czarnego, elastycznego materiału, tak samo jak
prawy rękaw. Z lewej strony bark chronił jeden naramiennik, zaś reszta ręki
pozostawał odsłonięta, co ułatwiało kobiecie posługiwanie się łukiem, który w
jej zgrabnych dłoniach był iście śmiercionośną bronią. Na mostku widniał
srebrny symbol Zakonu. Całość kończyła się tuż nad kolanami. Nogi chroniły
wysokie za kolana buty, wiązane z tyłu. Leliana szła z łukiem zawieszonym na prawym
ramieniu, z lewego zaś swobodnie zwisał kołczan wypełniony strzałami o lotkach
oznaczonych różnymi kolorami oraz sznur, do którego były uwiązanie dwie dzikie
kaczki.
– Już wracają – powiedziała
melodyjnym głosem. – Widziałam ich ze wzgórza.
– Jesteś pewna, kobieto? –
spytał gburowato krasnolud.
– Oghrenie, wytrzeźwiej
wreszcie! – Nie wiadomo skąd pojawiła się Morrigan, łypiąc na każdego
nieprzychylnym spojrzeniem, po czym przeszła przez obozowisko wprost do swojego
namiotu.
– Jesteś pewna? Minęły dopiero
dwa dni od ich wymarszu – zagaił ponownie krasnolud, który zdążył opróżnić
poprzednią i otworzyć kolejną butelkę. – Wydawało mi się, czy Alistair mówił, że
najbliższa wieś jest dzień drogi stąd.
– Tak, jestem pewna – odparła
Leliana. – Raczej ciężko w tych rejonach spotkać qunari w towarzystwie dwojga
ludzi oraz mabari – żachnęła się i spojrzała na elfa, a on zaintrygowany uniósł
brew.
Generalnie wolał nie odzywać
się niepytany. Ostatnie dni nauczyły go, aby trzymać język za zębami. Gdy
pierwszy raz chciał coś powiedzieć został uciszony solidnym kopnięciem w
policzek. Do tej pory zastanawiał się, jakim cudem nadal posiadał komplet
zębów.
– Gdy wróci Isabella, na
Stwórcę, wyznaj jej wszystko, co będzie chciała wiedzieć – powiedziała ostro,
lecz proszącym tonem. – Nie zniosę dłużej twoich tortur i ciągłego opatrywania
świeżych ran, ani Isabelli, która zachowuje się jak… – urwała, zdając sobie
sprawę, że zaczęła mówić zbyt wiele. Westchnąwszy, dodała: – Isabella potrafi
być bezwzględna... To, co ci zaprezentowała ostatnio, to nic. Nie zapominaj, że
Sten jest bardzo wobec niej lojalny – powiedziawszy to, usadowiła się nieopodal
paleniska i zaczęła przygotowywać posiłek.
– Sten, phi, tępy osiłek
wymachujący mieczem, gdzie tylko popadnie – burknął Oghren, opadając nieopodal elfa.
– Tak, jak ty toporem,
krasnoludzie – szepnął do siebie Zevran, zastawiając się, jak polepszyć swój i
tak z góry przesądzony los.
Uśmiechnął się, niczym
szaleniec obmyślając plan. Przygryzł ołówek spoglądając na swoje dotychczasowe
zapiski, przeplatane z koślawymi szkicami. Trójkąty oznaczone konkretnymi
literami oznaczały namioty oraz osoby, które w nich spały, krzyżyki miejsca,
gdzie zawsze paliło się ognisko. Kreskowane linie teren patrolu, a raczej
spacerów znudzonego mabari, psa bojowej rasy Isabelli. Trzy esowate linie,
identyczne jakie miał wytatuowane na lewej skroni i części twarzy oznaczały
jego samego. Sapnął, stukając ołówkiem przy literce I, przy której znajdowano
się wiele podpunktów, takich jak:
-
Sen,
co dwie noce
-
Alistair,
Morrigan…???
-
Ten wzrok
-
Uczuciowa,
ale niby bez serca
-
Pies!
-
Niestabilna
psychicznie
-
Ulega
Lelianie i zdejmuje mi sznury. Ciekawe
W końcu z perfidnym wyrazem twarzy dopisał:
- Uwieść i zabić.
Powiem szczerze, że praktycznie nie rozumiem co czytam ^^ Było parę błędów- głównie interpunkcja, ale nie rzuca się w oczy. Blog zapowiada się ciekawie. Przedstawiasz zupełnie inny świat i to wkręca :D ~A
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziesz czytać dalej i że Ci się spodoba :)Kto wie może wkręcisz się na tyle, że będziesz chciała zagrać w grę :D
UsuńNo muszę przyznać że zapowiada się ciekawie i bedę śledzić dalsze Twoje poczynania na tym blogu Patrycja:)
OdpowiedzUsuńdobre opisy postaci zrobiłaś , a przede wszystkim świetna atmosfere obozowa:P:P:D
więc czekam na dalszy ciąg:):)
Ciekawie się zapowiada ^^ Gram w Dragon Age Origins Początek :3 Kocham ją :3
OdpowiedzUsuńWow, weszłam na tego bloga zupełnie nie spodziewając się historii z gry i to w dodatku takiej, w którą gram! Bardzo polubiłam Dragon Age, więc możesz być pewna, że będę tutaj stałym gościem. Mi nie udało się przejść jeszcze wszystkiego, ale mam nadzieję, że tego dokonam. A jak nie będę czegoś wiedziała to myślę, że twoje opowiadanie mi pomorze^^ Także zabieram się do czytania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Hej,
OdpowiedzUsuńbardzo interesująco się zapowiada to opowiadanie, rewelacyjnie przedstawiłeś ten świat..
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
"Część jego szczupłej, w kształcie trójkąta twarzy" - trójkątna twarz nie kojarzy się najlepiej, może jakieś inne ładniejsze określenie?
OdpowiedzUsuń"Nie wiadomo skąd pojawiła się Morrigan" - hm, nie brzmi to dobrze. Mogła wyjść z namiotu, bądź coś podobnego :)
Z miłą chęcią wróciłam do czytania opowiadania od nowa.Opisy nadają całości dodatkowy, bardzo fajny obraz, który wpływa na odbiór. Jest naprawdę DOBRZE. brawa dla tej pani.